Od momentu, gdy po raz pierwszy ujrzałam okładkę powieści Kamili Majewskiej - nie mogłam wyrzucić jej z głowy. Dzięki uprzejmości Wydawnictwa Szelest otrzymałam szansę na przeczytanie i zrecenzowanie Za zielonymi drzwiami, czyli tytułu, który właśnie tak mocno osiadł w moim umyśle. Powiem szczerze, że przez liczne zawirowania nie mogłam zabrać się za jego lekturę od razu, lecz gdy teraz jestem już po jego lekturze – wiem, że to zrządzenie losu chciało, bym dopiero niedawno sięgnęła po tę książkę. O tym, czy i jak mocno jestem zauroczona tą historią, przeczytacie poniżej.
Ania może pochwalić się świetnym stanowiskiem w pracy, wygodnym życiem oraz niemałymi zarobkami. Wkrótce kobieta dowiaduje się o spadku, jaki pozostawił jej zmarły szef i jednocześnie przyjaciel, pan Kazimierz. Ania staje przed trudnym wyborem: pozostać w obecnej pracy i otrzymać ogromny awans czy odziedziczyć tajemnicze gospodarstwo, porzucając dotychczasowe życie? Do tej pory kobieta na piedestale stawiała swoją karierę, a mieszkanie na wsi przyprawiało ją o mdłości. Czy teraz coś się odmieni? Kto wie, może za zielonymi drzwiami kryje się coś, co ostatecznie rozwieje jej wątpliwości. Coś albo... ktoś?
Pozwólcie, że swoją opinię rozpocznę od pochwalenia pióra autorki. Książkę czytało się niezwykle przyjemnie i szybko, a wszystko za sprawą języka, jakim posługuje się Kamila Majewska. Nie dość, że jest on barwny, a dzięki opisom oraz dobrej kreacji bohaterów mogłam wyobrazić sobie wszystkie podane elementy, to jeszcze stwarza on taką magiczną wręcz atmosferę. Zaczynając lekturę tej powieści, nie spodziewałam się aż tak wciągającej historii – mimo tego, że podobnych na rynku wydawniczym jest wiele.
Główna bohaterka, Ania, bardzo przypadła mi do gustu. Czytając o jej kolejnych rozterkach i innych wydarzeniach ściśle z nią powiązanych czułam się tak, jakbym czytała o sobie. Mamy ze sobą wspólne to, że obie lubimy mieć wszystko pod kontrolą, a zaplanowane wcześniej wydarzenia muszą iść według ściśle ustalonych punktów. Uważam tę postać za bardzo dobrze wykreowaną, a jednocześnie nie przeidealizowaną, jak często się to zdarza. Ania to bohaterka z krwi i kości, która popełnia błędy, szuka odpowiedzi na wiele swoich pytań i po prostu się gubi – jak każdy w niektórych sytuacjach.
Do gustu przypadł mi również oczywiście sam wątek dotyczący owego gospodarstwa. Sam koncept takiego miejsca, które owiane jest tajemnicą, ale jednocześnie przywodzi na myśl niezwykły spokój i domową atmosferę sprawił, że poczułam duży komfort. Myślę, że właśnie to przyczyniło się w pewnym stopniu do tego, że tak szybko pochłonęłam tę historię. Nie mogłam znieść myśli, że choć na chwilę opuszczę to miejsce, a nawet nie wiecie, jak mi przykro na myśl, że na razie tam nie wrócę.
Debiut Kamili Majewskiej zaliczam do bardzo udanych. Autorka pisze dobrze, pewnie i śmiało kreuje charaktery swoich bohaterów. Choć mogłabym przyczepić się do kilku elementów, to... nie chcę tego robić. Uważam, że Za zielonymi drzwiami to książka, która daje niesamowity komfort psychiczny i zdecydowanie sprawdzi się u czytelników, którzy właśnie takiej lektury teraz potrzebują. Z niecierpliwością będę czekać na kolejne powieści autorki i mam nadzieję, że nie będzie trwać to zbyt długo.