Dla mnie ta historia stanowiła specyficzny patchwork, zszyty z kawałków pachnących miodem i naelektryzowanym powietrzem po letniej burzy; rodzącej się miłości – nieśmiałej, magicznej i czystej, braku porozumienia – dobitnie rzutującego na relacje; oczekiwań i rozczarowań, ale też przemocy. Znajdziecie tu między innymi zarówno radość i miłość, jak i niepewność, zaskoczenie, ból, nieporozumienie, czy rozczarowanie.
Taką właśnie Patrycję Żurek lubię najbardziej. Jest smutno i ciemno, a jednocześnie pomiędzy tym mrokiem pojawia się coś pięknego, jasnego i budzącego nadzieję.
Choć bolała mnie obserwowana przemoc, manipulacja, wykorzystanie naiwności, nadmierny wpływ niewłaściwie interpretowanej religii, to przede wszystkim „Zagubiona pszczoła” przemawiała do mnie jej jaśniejszą stroną. Kojarzy mi się z ulami, bzyczeniem pszczół, złotem miodu, bajeczną wręcz chatką Jacentego oraz delikatnością i rodzącym się porozumieniem i miłością.
*
Jak zawsze w przypadku twórczości Patrycji Żurek każde słowo jest odpowiednio wyważone. Nie znajdziecie tu rozbudowanych opisów, niepotrzebnych dialogów i zbaczania ze ścieżek. Powieść, jak na ilość zawartych w niej emocji i mikro historii poszczególnych postaci jest dość krótka i chyba po raz pierwszy chciałam nieco bardziej rozbudowanej fabuły.
Jeśli lubicie wątek romantyczny z przeszkodami będziecie usatysfakcjonowani, a duża różnica wieku stanowi pewne urozmaicenie, ale nie ma na niego zbytniego nacisku Owszem, nie da się zapomnieć o tej różnicy, ale też nie generuje ona większych przeszkód i nie jest motywem przewodnim historii. Choć przyznaję, jedna scena zmroziła mnie w pewnym stopniu. Niemniej, momenty gdy towarzyszyłam Jacentemu i Maciejce są moimi ulubionymi, bo delikatnie trącają romantyczną strunę mojej duszy.
Autorka odkrywa wszystkie karty stopniowo, niejednokrotnie ukazując drugą stronę natury wykreowanych postaci. Stawali się przez to jeszcze bardziej rzeczywiści i niejednoznaczni. Kibicowałam Jacentemu i Maciejce, ale jednocześnie, w tyle głowy, kołatało mi się pytanie: jak ja bym postąpiła na miejscu Jacentego. Truchlałam też, bo to przecież historia Patrycji Żurek, w której nic nie jest przesądzone, póki nie doczyta się do ostatniego słowa.
*
To powieść o rodzinnych relacjach na linii rodzic-dziecko i mąż-żona, zaczynania życia na nowo, realizacji marzeń, akceptacji, nieoczekiwanej miłości, rozliczeń z przeszłością i radzeniu sobie z traumami. Poruszony zostaje tu również temat fanatyzmu religijnego i mówiąc szczerze nieco się go obawiałam. Niepotrzebnie, gdyż P. Żurek doskonale go poprowadziła.
Doskonale wiem jak skomplikowane mogą być relacje ojca z synem, jak niejednokrotnie to chodzenie po polu minowym i jak bolesne jest patrzenie na brak wzajemnego porozumienia, a często nawet chęci by je podjąć. Dlatego relacja Jacentego i Konrada trafiła do mnie równie mocno, co wzajemna fascynacja sobą Maciejki i Jacentego.
Jeśli macie ochotę poznać trochę życia pszczół, zamieszkać w chacie pachnącej miodem, pospacerować po ogrodzie wypełnionym ich byczeniem, odkryć parę tajemnic i poznać rzeczywistość od tej brzydszej strony zapraszam do Mioduli.
„Zagubioną pszczołę” polecam całym sercem.