„- Dlaczego tak trudno nam słuchać, gdy ludzie mówią o nas dobre rzeczy? - wyszeptał.”
Średniowiecze to okres, który jeszcze dwa lata temu temu w ogóle mnie nie interesował i mógł dla mnie nie istnieć. To się zmieniło dzięki książkom, w których fabuła rozgrywała się właśnie w tej epoce. Najbardziej spodobało mi się połączenie fantastyki z tym, co wiemy dzisiaj o tamtym czasie, ponieważ dzięki temu powieść staje się bogatsza w treść i dużo ciekawsza. W ostatnich tygodniach chciałam bardzo sięgnąć po tego typu książkę i w końcu zagospodarowałam sobie czas i wybór padł na Zatruty tron autorstwa Celine Kiernan. O tym jakie wrażenie na mnie wywarła napiszę w dalszej części recenzji, a teraz przedstawię krótki opis tego, jakiej historii możemy się spodziewać.
Wynter to piętnastolatka, córka Obrońcy Trony - Lorda Moorehawke, która powraca z ojcem z Krain Północy w rodzinne strony, jakimi jest Hiszpania. Dziewczyna całkiem inaczej wyobrażała sobie powrót - zamiast cieszyć się ze wszystkiego jak dawniej, nieustannie coś ją zaskakuje, przeraża i w końcu uświadamia sobie, że w niegdyś spokojnym i tolerancyjnym państwie nastały ciężkie, ponure czasy. Nie ma przyjaznych relacji z kotami, czy z duchami, a jak się później okazuje - nawet z przyjaciółmi. Na królewskim dworze tortury, intrygi, walka o władzę czy duchy domagające się krwi są na porządku dziennym. Bohaterka musi podjąć wiele ważnych decyzji. Musi wybrać czy podda się woli króla, czy będzie walczyć o przywrócenie ładu w królestwie. Czy jej się uda?
Celine Kiernan mieszka w Dublinie w hrabstwie Cavan wraz z mężem i dwójką nastoletnich dzieci. Jest pisarką, ilustratorką, animatorką filmów rysunkowych i od wielu lat związana jest zawodowo z branżą filmową. Jej literackim debiutem jest Trylogia Moorehawke (Zatruty tron, Królestwo cieni, Zbuntowany książę).
Sięgając po tę powieść miałam dość spore wymagania wobec niej, ze względu na czytane przeze mnie wcześniej recenzje, w których większość osób chwaliło praktycznie wszystko w tej pozycji, a minusów było naprawdę niewiele. Mimo tego nie zawiodłam się, ponieważ autorka udowodniła mi, że pisać potrafi i to jeszcze jak! Dosłownie już od pierwszych stron zakochałam się w jej stylu pisania, ponieważ potrafiła ubrać wszystko w tak niezwykłe słowa, które miały magię przeniesienia mnie do świata Wynter. Byłam tam i wszystko widziałam i bardzo mocno przeżywałam. Do tego dochodzi jeszcze język, w którym jest pełno archaizmów, dzięki którym łatwiej jest nam wyobrazić sobie realia średniowiecza i spróbować zrozumieć sposób myślenia tamtych ludzi.
Kolejną ważną kwestią są barwni, wyraziści bohaterowie z krwi i kości, których nie sposób nie polubić! Zacznijmy od Wynter, którą wiele osób nieprawidłowo i bez podstaw ocenia tuż po przeczytaniu opisu z tyłu okładki. Nie, nie jest infantylną, pustą, której nikt nie kocha dziewczynką (jak to sobie pewnie teraz myślicie). Ma w nosie to, że ktoś może uważać ją za dziwną, która nosi spodnie zamiast sukienek. Bohaterka jest silna, odważna i próbuje dowiedzieć się, co tak naprawdę dzieje się na królewskim dworze. Nie jest oczywiście taka przez całą powieść, bo mając piętnaście lat, niemożliwością jest, aby być nieustannie silną, kiedy obok nas dzieją się tak przerażające rzeczy.
Inną postacią na którą warto zwrócić jest ojciec dziewczyny, Lorcan. Zostaje ukazany jako silny, odważny, surowy mężczyzna, a pod tą maską kryje się zupełnie inny człowiek. W wyniku choroby jest zmuszony porzucić swoje 'przebranie', a wtedy dostrzegamy w nim wiele pozytywnych i rodzinnych uczuć, jakimi obdarza bliskie mu osoby. Kolejnym ciekawym bohaterem jest Christopher, o którym mogłabym pisać eseje, ale streszczę się w kilu zdaniach. Na samym początku zdenerwował mnie swoim zachowaniem i myślałam, że go nie polubię. Tylko, że pod koniec książki już go kochałam (:D). Poznajemy go jako złodzieja kobiecych serc, a jest tak naprawdę przyjaznym, ciepłym, silnym i zabawnym mężczyzną. Warto tutaj też wymienić Raziego, którego król siłą wyznaczył na następcę tronu. Chłopak w wyniku tego robi wszystko aby pokrzyżować plany władcy i na domiar złego, odsuwa się od bliskich.. Jednak robi to z pewnych powodów, ponieważ tylko tak może ich chronić.
Jedynym mankamentem Zatrutego tronu jest dość nieudolne zakończenie, ponieważ spodziewałam się tam punktu kulminacyjnego, a go nie było. Było to dość dziwnie, bo pierwsza część skończyła się tak zwyczajnie i niepozornie - spokojnie. Mam jednak nadzieję, że ten zabieg był zamierzony i w drugiej części autorka zaskoczy mnie czymś już na samym początku. Wyznam szczerze, że nie mogę się już doczekać momentu, w którym wezmę do ręki Królestwo cieni i zacznę czytać część dalszą przygód Wynter!
Zatruty tron to powieść oryginalna, w której średniowiecze odżywa w zupełnie inny, niecodzienny, nowy sposób. To również jedna z tych książek, po której jeszcze długo rozmyślamy o bohaterach i żyjemy przeżytymi przygodami wraz z nimi. Dzieło to wywarło na mnie wiele skrajnych emocji - śmiałam się i uroniłam kilka łez nad pewnymi fragmentami. Dokonanie czegoś takiego, sprawienie, aby czytelnik tak zżył się z historią jest sukcesem samym w sobie. Uważam, że naprawdę warto przeczytać tę pozycję, chociażby po to, aby zobaczyć dlaczego tak się chwali twórczość tej autorki. Sami musicie zdawać sobie sprawę, że pisze się o tym w recenzjach nie bez powodu. Polecam gorąco z całego serca!