Co definiuje nas jako „nas”? Skąd wiem ja i wszyscy inni, jacy jesteśmy naprawdę? Co lubimy, a czego nie, w czym jesteśmy dobrzy a co nam kompletnie nie wychodzi?
Gdyby umieszczono każdego z nas w obcym nam miejscu, nadal wiedzielibyśmy, że to my. Jeśli jednak zabrano by nam również i to? Obabiono by nas z „nas”? Jacy bylibyśmy wtedy?
Thomasa właśnie to spotkało. Budzi się w ciemności. Po chwili uświadamia sobie, że znajduje się w windzie, która gdzieś go wiezie. Jednak za chwilę przychodzi kolejna refleksja. Ku swoim przerażeniu chłopak odkrywa, że nie wie o sobie nic poza imieniem. Zero jakichkolwiek wspomnień. Jakby naradził się na nowo z kompletnie czysta kartą.
Trafia do świata w którym mieszka więcej takich osób jak on, obdartych z przeszłości, umieszczonych bez konkretnego powodu w jednym miejscu dzieciaków. Jednak jego przybycie burzy spokój wśród społeczności jaką z trudem utworzyli ci nastolatkowie. Następnego dnia dołącza do nich kolejna osoba, mimo iż do tej pory zdarzało się to tylko raz na miesiąc, w dodatku jest to dziewczyna, co w grupie samych chłopców wywołuje spore zamieszanie. Nieznajoma wydaje się Thomasowi dziwnie znajoma, a pierwsze słowa, które wypowiada oraz napis na kartce, którą trzyma w ręku wywołują mieszane uczucia. A to jednak nie koniec niespodzianek.
Książka niezwykle tajemnicza, pasjonująca, trzymająca w napięciu. Nie dowiadujemy się zbyt wiele, do chwili kiedy bohater sam czegoś nie odkryje, mimo narracji trzecioosobowej podążamy cały czas za nim i obserwujemy tylko wydarzenia z nim związane. Wraz z Thomasem poznajemy świat Labiryntu. Obcy tak samo dla nas jak i dla niego. Od samego początku zostajemy zbombardowani nowymi wyrazami i zwrotami. Streberzy stworzyli swój własny, oryginalny język. Co jest bardzo mądrym posunięciem przez autora. Zręcznie wplótł tu zmodyfikowane słowa, które wcześniej uchodziły za wulgarne (nie wszystkie oczywiście, tylko niektóre). Teraz w sumie też uchodzą, ale to już nie to samo.
Świat do którego trafił bohater i wszyscy inni jego towarzysze, to miejsce pełne niebezpieczeństw i zasadzek. Nastolatkowie, którzy normalnie chodzili by do szkoły, nie odrabiali lekcji, grali w gry lub oddawali się innym zajęciom charakterystycznym dla wieku dorastania, musieli w ekspresowym tempie przyjąć postawy dorosłych. Stworzyli własny system rządów, kar oraz odpowiednio podzielili obowiązki. Musieli poradzić sobie w tym obcym miejscu, a jednocześnie z mozołem szukali wyjścia z tego „więzienia”.
Główny bohater, jest jednym z wielu. Jednak to on wprowadza zmiany, które poniosą za sobą wiele cierpienia. Jak dla mnie jest pełen sprzeczności. W jednym momencie umiera ze strachu jak wszyscy w około, a za chwilę robi coś na co inni nie mieli wcześniej odwagi, niemal za każdym razem ryzykując życie. Osobiście nie zapałałam do niego jakąś szczególną miłością, jednak z chęcią sięgnę po kolejne tomy jego przygód.
Z biegiem wydarzeń poznajemy towarzyszy Thomasa, a nawet tajemnicza dziewczynę. Dowiadujemy się wielu często szokujących rzeczy. Koniec jak dla mnie był bardzo emocjonujący i pozostawił ogromy niedosyt. Z niecierpliwością więc oczekuję kolejnego tomu.
Książka często porównywana do takich serii jak „GONE” czy „Igrzyska Śmierci”. Dla mnie każda książka jest w pewien sposób nowa i oryginalna, choć ta niewątpliwie zawiera elementy obu wcześniejszych tytułów.
Co do naszego polskiego wydania, to chyba nie mam się do czego przyczepić :D. Okładka bardzo ciekawa. Oddaje treść książki. Te oko dodaje dramatyczności, pioruny pewnie tez miały, bo nie przypominam sobie by tam jakiekolwiek były. Duży plusik za początki rozdziałów. Bardzo fajny pomysł z tym tłem za numerkiem.
„Więźnia Labiryntu” polecam wszystkim zainteresowanym, bo naprawdę warto. Niezainteresowanych też zachęcam do sięgnięcia po lekturę. Ja czas z tą książką spędziłam bardzo miło i mam nadzieje że wszystkich innych spotka to samo.
z: magiastron.blogspot.com