„Nie krzycz” to trzeci tom „Trylogii Hejterskiej”, świetnie przyjętej przez czytelników opowieści o wszechobecnym w dzisiejszych czasach hejcie. Hejt nie istnieje już tylko w internecie, jest obecny nie tylko wśród młodzieży. Z hejtem mamy już do czynienia w każdej dziedzinie naszego życia, co dobrze pokazują wszystkie części trylogii. „Nie krzycz” jest ich mistrzowskim podsumowaniem.
Anita nie ma pracy, ma mnóstwo długów i za chwilę nie będzie miała gdzie mieszkać. Pewnego dnia znajduje ogłoszenie o pracy online. W czasach pandemii jest to rozwiązanie idealne. Do tego pieniądze, które mogłaby zarobić, będą w stanie pokryć większość jej długów. Kobieta nie zastanawia się długo. Umawia się na spotkanie w sprawie pracy. Dowiaduje się, że jej rolą będzie pisanie obraźliwych komentarzy na różnych portalach internetowych pod adresem nieznanych sobie osób. Wiele z nich było już wcześniej zamieszanych w różne afery, o których rozpisywał się internet. Anita rozpoczyna pracę, idzie jej świetnie. Któregoś dnia wdaje się w dyskusję z jedną z osób komentujących ten sam artykuł. Niedługo potem na jej skrzynkę mailową przychodzi agresywna wiadomość, która jest początkiem koszmaru z udziałem dziewczyny. W tym samym czasie gnębiony przez żonę Michał, otrzymuje nieoczekiwaną szansę odegrania się na bezwzględnej żonie. Nie wie jednak, że w ten sposób zaczyna brać udział w rozgrywce, która może doprowadzić do tragedii.
Jesteśmy tak przyzwyczajeni do hejtu, że nikt się nie przejmuje ofiarami agresji. Tymczasem one istnieją. Z zagryzionymi do krwi wargami i przekrwionymi od płaczu oczami godzinami wpatrują się w przepełnione jadem komentarze. A potem się poddają i pozwalają furii przejąć kontrolę nad ich umysłami. Stają się takimi samymi potworami jak ich oprawcy. I pragną tylko jednego. Zemścić się na tych, którzy próbowali wgnieść ich w ziemię.
Książki Marcela Mossa to sztos! Każda z nich podejmuje aktualny, kontrowersyjny temat. Cieszę się, że autor nie boi się sięgać po takie tematy, bo dzięki temu jego thrillery wyróżniają się na polskim rynku. Wszystkie książki autora są dobre, jednak z każdą kolejną wydaną powieścią widać progres. Aż się boję pomyśleć, co czeka nas w kolejnej jego książce. „Nie krzycz” to petarda, która robi z naszymi emocjami, co tylko zechce. Bulwersuje, miażdży, rozrywa na strzępy. Po zakończonej lekturze wszystko w nas krzyczy i nie chce przestać. I bardzo dobrze, bo ta książka, chociaż służy rozrywce, ma być również przestrogą. Zmusza do zastanowienia się nad tym, co robimy w sieci, każe wyciągać wnioski i dostrzegać więcej. To przenikliwa diagnoza współczesnego świata, rzeczywistości, w której korzystanie z mediów społecznościowych stało się powszechne, a z hejtem ma do czynienia coraz więcej osób. I nie jest to tylko młodzież. Autor pokazuje, że bardzo szybko z atakujących możemy stać się ofiarami hejtu. Zwraca uwagę na to, że internet nie zapomina, i że chociaż wydaje nam się, że w sieci jesteśmy anonimowi, tak naprawdę nie tak trudno nas wyśledzić. Marcel Moss porusza w swojej powieści wiele ciężkich tematów. Jest tu mowa o przemocy fizycznej i psychicznej, o agresji i o hejcie oczywiście. Trzeba przyznać, że autor wie dużo o tym, jak czują się ofiary słownej przemocy. Wie też, jak wiele negatywnych konsekwencji może spowodować używanie tej formy przemocy. Formy, którą wiele osób stosuje nieświadomie, nie zdając sobie sprawy, jaką krzywdę mogą wyrządzić innym. Nie potrafią sobie nawet wyobrazić, jak dalece mogą sięgać konsekwencje ich działań. Taki los spotkał główną bohaterkę powieści, Anitę, która chciała tylko dobrze zarobić. Niechcący uruchomiła w swoim życiu lawinę zdarzeń, która w pewnym momencie była już nie do zatrzymania. Bardzo się cieszę, że autor poruszył w swojej książce temat przemocy domowej wobec mężczyzn. I zrobił to w wyjątkowo ekspresyjny i wymowny sposób. Jest to trudny społecznie temat, jednak zbyt rzadko poruszany w literaturze.
Nie ma znaczenia, czy obrażamy kogoś w sieci, czy w cztery oczy. Nienawiść jest wszędzie taka sama. I tak samo boli.
Książkę, jak każdą Marcela Mossa, czyta się niewiarygodnie szybko. Rozdziały są krótkie i bardzo dynamiczne. Początkowo może się wydawać, że mamy do czynienia z różnymi wątkami, które dotyczą nieznanych sobie osób, jednak wszystkie one się łączą w jedną logiczną i spójną całość. Zwieńczoną wartym oczekiwania, zaskakującym, mrożącym krew w żyłach finałem. Od początku czuć napięcie i dreszcz emocji. Nie może być inaczej, bo książka rozpoczyna się mocnym prologiem, który tylko zaostrza apetyt na więcej. Szybko okazuje się, że im dalej, tym lepiej. Jest tajemniczo, klimatycznie, mrocznie i szokująco. Czasem na tyle drastycznie, że krew ścina nam się w żyłach, ale też na tyle interesująco, aby nie przerywać czytania. Nawet wtedy, kiedy z niedowierzania oczy wychodzą nam z orbit, a włos jeży się na głowie. Nic w tej książce nie jest oczywiste, oklepane i przewidywalne. Nic dziwnego, bo historia stworzona przez autora ocieka w sekrety i zaskakujące zwroty akcji. Bohaterowie powieści są wyraziści i barwni, a sama historia jest wielowymiarowa, dynamiczna i kontrowersyjna. Zdecydowanie warta przeczytania.
Największymi zwycięzcami są ci, którzy triumfują w milczeniu.
„Nie krzycz” to idealne zwieńczenie serii. Mocne w przekazie i naszpikowane emocjami. Starannie zaplanowane i dopracowane. Z nietuzinkową, intrygującą fabułą, świetnie nakreślonymi bohaterami i z ważnym przesłaniem. Z zakończeniem, na jakie nie jesteście przygotowani. Finał tej historii zwala z nóg i na długo zapada w pamięć. Z czystym sumieniem polecam!
Recenzja pochodzi z bloga:
https://maitiribooks.wordpress.com/2020/11/06/nie-krzycz-marcel-moss/