“Chyba mogę powiedzieć, że spadłem ci z nieba i chciałbym budować z tobą przyszłość. Jedyną słuszną i właściwą. Bądź moim niebem, moim portem ostatecznym i największą życiową inspiracją.”
“Chyba nie chcesz się tam wspinać, prawda?
O nie, szefie, czemu niby miałbym robić tak głupie rzeczy?
Doskonale. Ale przez chwilę bałem się już o ciebie, Lou. Bo to chyba najprostrzy sposób, byś ze złamaną kostką wylądował we własnej lecznicy, prawda?
Ależ naturalnie! Poza tym ściemnia się.
Przekonany, że zawarł już ze sobą absolutne porozumienie, Louis zaczął wspinać się na wiatrołom.”
“Oto mój ostatni zaadresowany do ciebie list miłosny. Niektórzy mogliby go nazwać wyznaniem. Chyba jedno i drugie to forma delikatnej przemocy - uwieczniać tuszem coś, co wypowiedziane głośno, spopieliłoby powietrze.”
“OK. Zakładam, że skoro tu jesteś, to już masz podstawowe informacje. Od dawna znam twoje zdjęcia, więc się nie dziw. Tutaj jesteśmy teraz chyba w jednej drużynie i może będziesz mogła nam pomóc. Pomyślałam też, że ciebie nie znają, a wygląda, że nas chcą zabić. Być może nawet uratowałam ci życie. W końcu ciebie też wysłano do rozwiązania tej zagadki.”
“– Tu jest coś dla ciebie. – Wskazał schowaną między skałami, połyskującą fioletem zatoczkę i nadał: – To woda. Ucieszyło ją coś tak znajomego w tym odległym zakątku kosmosu. Zakątek czy zaułek to chyba my, a tu jest bardziej centrum Galaktyki, pomyślała.”
“- Ach, Paul - westchnął ojciec Tanguy - ty przecież byłeś na giełdzie. Pieniądz robi z człowieka zwierzę, prawda?
- Pieniądz lub brak pieniądza.
- Nie, brak pieniądza nigdy. Chyba brak jadła i tego, co najniezbędniejsze do życia.”
“-Pożałujesz tego!-wrzasnęła. - No co? No co? Chcesz się bić? Wykończę cię! Ty chyba sobie nie zdajesz sprawy, co to znaczy zadrzeć z lisem! Zrobię sobie z twojego ogona szalik na zimę, zobaczysz, ty wstrętny, wyleniały koci pomiocie!!!
Kot wstał powoli, a Foksi pisnęła i jednym susem znalazła się na gałęzi jabłonki.
- Masz szczęście, że jestem teraz bardzo zajęta, bo inaczej byłoby z tobą marnie!- zawołała pośpiesznie i wskoczyła wyżej.”
“- Przecież nie od wczoraj nas znasz, no ja cię kręcę! - zachrypniętym już głosem wrzeszczał żylasty stalker. - Chyba że co? Że to my czy co? Posrało cię! Tyle lat! Ile już lat u ciebie waletujemy...?!
- Nie drzyj się, Kierza, idź se snikersa zjedz, bo zaczynasz gwiazdorzyć!”
“- Dareczku, co ty miałeś z geografii? - Uśmiechnęłam się nieśmiało. Tak żeby myślał, że łyknęłam ten kit.
Spojrzał na mnie ze zdziwieniem.
- Piątkę.
Chyba nie wiedział do czego zmierzam. Pochyliłam się w jego stronę i wycedziłam wyraźnie i dobitnie:
- Czyli jak ci każę wypierdalać, to ogarniesz sobie trasę?”
“Lubię wracać i lubię ciebie, Tad. Od tej pory będę chyba wracał co noc i za każdym razem podejdę trochę bliżej twojego łóżka... i jeszcze trochę bliżej... aż którejś nocy usłyszysz warczenie. Czyjeś warczenie tuż obok, Tad, i to będę ja, i zanim zdążysz ich zawołać, rzucę się na ciebie, a potem pożrę, i znajdziesz się we mnie.”
“Jeśli masz w sobie ból, to go masz, i już. Wszędzie za tobą pójdzie. Nie uciekniesz przed nim. Nie wymażesz go, nie odepchniesz. Zawsze wróci. Po wszystkim, co się wydarzyło, myślę sobie, że jest chyba tylko jeden sposób, by go przetrwać. Trzeba go wypuścić. Pozwolić, by cię zranił. Nie ma na co czekać, i tak cię dosięgnie. Równie dobrze można tak zrobić teraz.”
“Zasnęłaś, a ja nie miałem serca cię budzić. Poza tym jęczałaś moje imię przez sen i być może to nagrałem. Być może. Wpadnę po Ciebie o siódmej. Nie, nie przyjmuję odmowy. Twoja szefowa się zgodziła, chociaż ciężko było ją przekonać, ale chyba wiesz, że dobrze władam językiem.”
“Chciałbym jej powiedzieć: wyglądasz i staro, i ładnie.
- A ty! Taki wysoki! Na ulicy chyba bym cię nie poznała - trzymam rękę, którą trzymał dziadek. - Ale znałam cię, prawda?
- Tak.
- Jako bejbi. A teraz poznaję drugi raz jako mężczyznę - głaszcze mnie po włosach. - Powiedz, kochany, co robisz w życiu.
- Próbuję pisać.
- O czym?
- O tobie, dziadku i babci. I też o rodzinie mamy. ”
“-Kot?- upewnił się duch.- Rozmawiałaś z kotem?
-Owszem.
-Ty chyba nie jesteś taka całkiem normalna, co?
-Przypominam ci, że teraz rozmawiam z duchem!- zdenerwowała się Maja. -Rozmowa z kotem to pikuś w porównaniu z tym.
- Racja -zgodził się z nią duch po krótkim namyśle.”
“Siedzi przed tobą facet, który jest chyba najbardziej zagubiony w swoim życiu, ale jest tak dlatego, że może do tej pory błąkał się w ciemności, a teraz pojawiło się światło. Nie wiem, co z tym światłem zrobić i czy moja ciemność go nie zgasi. Wiem natomiast, że nie chcę go stracić, nie wyobrażam sobie życia bez tego światła. ”
“Nie wiedziałam, że można tęsknić za kimś boleśniej, kiedy znajduje się parę metrów od ciebie. Może to dlatego, że na mnie nie patrzy, ani razu. Nie pojmowałam jak ważną częścią mojego życia się stał. Stał się taki...bliski. A teraz po prostu zniknął. Nie zniknął, wciąż tu jest, tylko dla mnie niedostępny, co jest chyba jeszcze gorsze.”
“ Daj mi swój portfel.
– Chyba żartujesz!
– Trzeba nagrodzić artystkę. Nie bądź zazdrosna, gdybyś to ty tańczyła na scenie, wcisnąłbym ci za gumkę majteczek cały plik banknotów – dodał przymilnym tonem.
– Też byś je wcześniej wyjął z mojego portfela?”
“Piękny? Nie wiem. Ma około 1.80 wzrostu, włosy mniej więcej takie krótkie jak ty i zielone oczy: po prostu cudowne. Ale. nie. Nie jest chyba piękny w obiegowym sensie tego słowa. Jednak na pewno jest mężczyzną z którym - jeśli go gdzieś zobaczysz - od razu chciałabyś spędzić resztę życia.”
“– Dziękuję za ten wieczór – powiedział poważnie, patrząc jej głęboko w oczy.
– To ja dziękuję – odpowiedziała równie poważnie. – Dzięki tobie znowu poczułam się…
– Piękna? – wtrącił. – Niezwykła? Interesująca?
Patrzyła na niego przez chwilę.
– Tak. Chyba tak.
– Powinnaś pamiętać, że taka właśnie jesteś. Zawsze. Że nie musisz sobie tego przypominać. To po prostu ty.
Znowu zamilkła.
– Cóż. Dawno nikt mi tego nie mówił – szepnęła w końcu z opuszczoną głową.
– Nie chodzi o to, żeby ktoś mówił. Chodzi o to, żebyś ty to wiedziała.”
“... Mruknęła pod nosem słowo, niezbyt przystające młodej damie. Tym razem obie brwi Willa podjechały w górę.
- Takie wyrażenia chyba nie powinny gościć na ustach księżniczki. Od kogo ty się tego nauczyłaś?
- Od matki - odparła zdawkowo.
Will kiwnął głową.
- No tak, to wszystko wyjaśnia.”
“- Więc puszczamy ją do pielęgniarki czy nie?
- Chyba musimy. - Kieranowi wcale nie podobał się ten pomysł.
- Wiesz co, Key, ty sam też nie wyglądasz najlepiej.
-Co?
-Myślę, że zaczyna cię boleć brzuch, dokucza ci wyrostek robaczkowy.
- I muszę zostać pod obserwacją przez noc?
- Zaczynasz rozumieć, bracie.”
“– Gdyby tak było, nie flirtowałabyś na moich oczach z Gavinem! I jeszcze ta misja na cześć Orlanda… W co ty ze mną grasz?! – Był zły, widać i słychać to było w jego głosie.
– Co ty opowiadasz? Ja z nikim nie flirtuję, w przeciwieństwie do ciebie! Co chwilę kręcą się koło ciebie jakieś dziewczyny, a ty nie reagujesz! Zostawiłeś mnie samą na szarym końcu, tylko Gavin się mną zainteresował i przyniósł mi koc, a ty masz pretensje, że jestem dla kogoś miła? Nagle zrobiłeś się zazdrosny!
Nasza rozmowa raczej nie wyglądała na zwykłą, przerodziła się w kłótnię na pustyni.
– Zawsze jest o krok przede mną! Kiedy tylko próbowałem do ciebie podejść, zbliżyć się czy się tobą zaopiekować, on był pierwszy. Widziałem was w tym samym miejscu, w którym tutaj stoimy, widziałem was! – Jego ciało był napięte od gniewu i złości.
– Obserwujesz mnie, ale wstydzisz się okazać mi uczucia przy innych? – Ja też byłam zła. – Nie jestem twoją zabawką, którą możesz się bawić, tylko kiedy jesteśmy sami i kiedy tylko masz ochotę, nie pozwolę na to. Orlando się mną opiekował, dbał o mnie niezależnie od tego, czy ktoś patrzył czy nie. Był przy mnie i przypłacił to życiem. Gavin też się mną opiekuje! Nie pozwolę, żeby mu się coś stało! Tobie oddałam serce, duszę i ciało, ale chyba…”
“"-Panno Elliott, to czysto biznesowy układ. Poza ścianami te go apartamentu będziemy odgrywali parę. Będziemy trzymać się za ręce, jedno zawsze blisko drugiego, będziemy robić wszystko to, co robią zakochani. Ale tutaj możemy być sobą. Ty masz swoje miejsce, a ja swoje. Nie będę się narzucał ani niczego od ciebie oczekiwał. Nie potrafiłem - stłumić sarkastycznego chichotu, który wyrwał mi się z gardła. - w piątek m. Chyba nie sądziłaś, że chcę, żebyś ze mną spała, prawda?" ”
“-Dziecko -załamała ręce pani Palczewska- ty chyba nie wiesz co mówisz. Przecież to jest okropny łobuz!
- Nie powinna pani tak mówić o swoim własnym wnuku, a już szczególnie kiedy siedzi obok.- Maja przestała się uśmiechać. -To może zranić jego uczucia i pozostawić na nich trwały uraz na całe życie albo i dłużej. Mówili w telewizji.”
“- Eureka - powiedział.
- To po efebiańsku - wyjaśnił ordyńcom Cohen. - Znaczy: „dajcie mi ręcznik”.
- Ach tak - mruknął Caleb, próbując ukradkowo rozsupłać splątaną brodę. - A niby kiedy byłeś w Efebie?
- Pojechałem tam kiedyś, żeby zdobyć nagrodę.
- Za kogo?
- Chyba za ciebie.
- Ha! I znalazłeś mnie?
- Nie pamiętam. Kiwnij głową i zobacz, czy ci odpadnie.”
“Kocham cię. Wygląda na to, że chyba podobasz się temu chłopakowi. Twoi nauczyciele cię uwielbiają. Ale nawet gdyby tak nie było, i tak nie miałoby to żadnego znaczenia. Bo niezależnie od tego jesteś warta kochania. Nie każdy jednak potrafi prawidłowo okazywać miłość. Ty wiesz, co to znaczy, kiedy tak wielkie uczucie staje się cierpieniem… dlatego obiecaj, że nigdy nikogo czymś takim nie obarczysz.”
“Odebrała! Cicho już bądźcie! - usłyszałam Scarlett po drugiej stronie, która chyba próbowała uciszyć chłopaków. - Tess, każdy się o ciebie martwił. Nie dawałaś znaku życia od kiedy, no wiesz... Ta akcja z Archerem. Gdzie jesteś?
- Komórka mi padła - skłamałam. - Jestem w domu.
- Jak to w domu? Dzwoniliśmy do Archera i mówił, że cię nie ma.
- Jestem u siebie w domu, w tym prawdziwym - wytłumaczyłam.”
“Szukasz swojej lubej – zadrwił. – Oj musze cię rozczarować, chyba właśnie straciłeś miłość swojego życia. Oczywiście jeśli takie bestie potrafią kochać. - Dlaczego? – Lucas w myślach liczył wolno do tysiąca, chcąc uspokoić swoje nerwy. – Ona ci nic nie zrobiła… - Okłamała mnie! Mówiła, że jest moją dziewczyną! Ufałem jej! Kłamała! Zobaczyłem to… Myślała tylko o tobie. Tylko o potworze. - Ty stałeś się potworem. – Lucas postąpił krok w jego stronę. – Gdybyś miał uczucia, nie wyrządziłbyś jej takiej krzywdy. - Ty za to masz uczucia! – Nat śmiał się mu prosto w twarz. – Nie wiem czym jesteś, ale wiem, że reprezentujesz świat zła. Ja mam powstrzymać takich jak ty. - Ale dlaczego Barbara… - Bo cię kochała! – krzyknął, chwytając Lucasa za poły koszuli. – Bo ze wszystkich ludzi na świecie chciała tylko ciebie, tego który nie jest człowiekiem. Ale zapamiętaj sobie jedno! Barbara była moja! – Nat zaśmiał się szyderczo. – Miałem ją pierwszy! Patrzyłem na jej ciało i mogłem z nim zrobić wszystko, co chciałem! Miałem nad nim całkowitą władzę! Była moja! A ty nigdy już nie będziesz jej miał! Rozumiesz? Czymkolwiek jesteś! Ja ją miałem! Ja!”
“-Czym się zajmujesz?
- Jestem tłumaczem.
Nauczyciel oderwał wzrok od leżącej przed nim broni, do której miał zamiar teraz przejść.
- Tłumaczem?
- Myślisz, że to nie robota dla dziewczyny?
- W moim języku "tłumacz" znaczy chyba coś innego niż w twoim.
Zaśmiała się.
- Ty jesteś pewnie ten kościelny... No więc słuchaj, Kosa wysyła mnie, żebym tłumaczyła dłużnikom, że zaciągnięte u niego pożyczki należy spłacać w terminie.”
“Następny stracony dzień. Nie działo się nic. Słońce, cykady, strażnicy leniwie łażący między namiotami. Jeno robotnicy dobrani spośród najsilniejszych, a przy tym najmniej sprytnych, kopali z mozołem wał okalający obozowisko. - Eee! Makary. Byczek niechętnie rozwarł powieki. Leżał na wyrze i chyba przymierzał się do popołudniowej drzemki. - A, to ty. Wyszczekany ziomek. Czego tu? - Tyś z Cezarei. - No i co z tego? - Z gęby buchnął mu ten sam smród. Baranina z czosnkiem i przetrawione wino. Skąd, u diabła, ta świnia ma wino? - pomyślał Kalikst. - Chyba, że ma flaki przesiąknięte nim jak stary dzban. A miast krwi barani tłuszcz rozcieńczony białym z Rodos. - Znam tam paru złodziei - rzekł. - Paru mocnych rębajłów. - Taaa.? No coś takiego. - burknął bez zainteresowania osiłek i z zapałem zabrał się za dłubanie patykiem w zębach. - U nas w Konstantynopolu bywał taki jeden. Manuel Chazar. Gadał o tobie.”