Wyszukiwarka

Wyniki wyszukiwania dla frazy "jagoda przy", znaleziono 36

Pomyśl, jak to by było, gdybyś mógł chodzić boso latem po lesie i czuć smak jagód, nadeptując na nie! Tak właśnie ma mucha domowa.
- Ja to myślę, że nieważne, gdzie się spędza święta, byle by z ludźmi, których się kocha, - Jagoda strzepnęła szmatkę – A o to w dzisiejszych czasach najtrudniej.
Dzieci śmiały się z nas, bo do szkoły przyprowadzał nas i odbierał z niej dziadek. Dziś rozumiem, że dzieci już to do siebie mają, są szczere do bólu, nie znają litości.
Brama była zatrzaśnięta na głucho, a samochodu mojej siostry nigdzie nie było widać, czyli byłam tu sama. Całkiem sama pośrodku... niczego. Po prawej drzewo, po lewej drzewo, z tyłu drzewa, z przodu drzewa.
Dziadek posiadał zadziwiająco dużo książek. To wiedziałam o nim na pewno. Był zapalonym czytelnikiem. Choć gdy przyjechałam tu jako ośmiolatka, byłam przekonana, że jest tak dlatego, że jest stary. Wszyscy starzy ludzie siedzą popołudniami w fotelach i czytają. Bo to najnudniejsze zajęcie na świecie! Tak wtedy myślałam, pamiętam to doskonale.
Dom był zadbany, choć rzeczywiście w najohydniejszym odcieniu, jaki dotąd widziałam. Nie wiem, czy żółty się przybrudził, czy brązowy dziwnie spłowiał, ale obecnie miał kolor rzadkiego stolca. Okropny.
Niezwykle dbamy o rzeczy. Pielęgnujemy je, przenosimy ze sobą z miejsca na miejsce, często kosztem drogich zabiegów i ekwilibrystyki. Rozpaczamy, gdy jakaś rzecz, do której byliśmy przywiązani, mająca "znaczenie sentymentalne", zginie. Tymczasem ten sentyment często związany jest tak naprawdę z jakąś osobą. Czy dbamy o nią równie mocno, co o tę rzecz?
Tak naprawdę... Cóż, ludzi się nie podmienia tak łatwo jak przedmioty, a tymczasem o nich aż tak bardzo nie dbamy. Jeden z zupełnie niezrozumiałych paradoksów życia.
Znakiem naszych czasów nie były karabiny w dłoni i partyzanckie piosenki ani strajki robotnicze i zdjęcia komitetów. Znakiem naszych czasów była zużyta maseczka na dość pustym jak na to miasto chodniku.
Być może istniały rodziny, których członkowie nie byli sobie obcy. Na pewno istniały. Ale nasza taka nie była. Chyba nawet wtedy, gdy żyła mama. Wszyscy moi krewni to były dla mnie tak naprawdę obce osoby.
Jestem daleka od słów "dziadek by tego chciał", zawsze mnie drażniło, że wkładamy w usta osób zmarłych słowa, które chcielibyśmy usłyszeć, a których oni może wcale nie mieliby ochoty wypowiedzieć.
Bo przecież życie, które wiedziemy, jest tylko sumą podjętych przez nas decyzji. I tylko czas ma tyle mądrości i odwagi, by ujawnić, czy były dobre, czy złe.
Uważam, że życie to kawał gówna
Świat daje Ci nie­skoń­czone moż­li­wo­ści prze­ży­cia swo­jego ży­cia. I wierz mi, z per­spek­tywy mo­ich osiem­dzie­się­ciu sied­miu lat wiem, że nie wy­star­cza ich na jedno ży­cie. Mo­żesz po­dró­żo­wać, pró­bo­wać no­wych sma­ków, po­zna­wać lu­dzi, na­uczyć się nur­ko­wać, cho­dzić po gó­rach, słu­chać pięk­nej mu­zyki, oglą­dać ob­razy, do­ty­kać kory drze­wa o świ­cie w parku. Mo­żesz wą­chać świe­żo sko­szoną trawę, oglą­dać za­chody słoń­ca. Mo­żesz pić kawę z mle­kiem, za­gry­za­jąc ro­ga­li­kiem z ma­słem. Mo­żesz tak wiele...
A te­raz dam Ci Twój pre­zent. Na po­czą­tek kilka ba­na­łów. Ży­cie bywa cho­ler­nie cięż­kie. W Twoim będą chwi­le bar­dzo złe. Ale za­ci­śniesz zęby i je prze­trwasz. Będą też chwi­le szczę­ścia. Skąd to wiem? Bo wbrew po­zo­rom ży­cie tro­chę się rów­no­waży. Będą w nim rów­nież ważne chwi­le, które za­po­mnisz. Tak się dzie­je, nie­stety. I chwi­le bar­dzo błahe, które z ja­kie­goś po­wody za­pa­mię­tasz. Tak też się nie­stety zda­rza. Ale pie­lę­gnuj je. Pie­lę­gnuj je wszyst­kie. Bo są twoje.
– Może po pro­stu ci po­mogę? – Nie, nie lu­bię pa­trze­nia na ręce. Stre­suje mnie to. – A po­tem ko­biety mó­wią, że fa­ceci nie po­ma­gają w domu. – Ro­dzimy się z ge­nem na­rze­ka­nia.
- Ro­bić różne rze­czy z drugą osobą jest znacz­nie le­piej niż sa­memu. Zwłasz­cza do­bre rze­czy.
Ży­cie to wła­śnie chwi­le. I na­leży się nimi cie­szyć. Wszyst­kimi. Bo ży­cie to cud.
Smętek patrzył długo na chłopca, na czerwone jagody i zmęczył widać oczy tym patrzeniem, bo pociekły z nich nagle dwie strugi łez.
Ponad paprocie, niczym grzbiet narwala z fal morskich, wyłaniał się niekiedy zad baby, zbierającej na czworakach jagody czy inne runo leśne.
Na obiad były pierogi z jagodami. Tego lata w lasach było prawdziwe zatrzęsienie tych owoców. Rodzeństwo Borków miało sporo frajdy z szukania jagodowych polanek.
Był zimny i niedostępny emocjonalnie. Im bardziej ona chciała mieć dziecko, tym bardziej on nie chciał. Kłócili się coraz częściej i miałam wrażenie, że Jagoda wpadła w coś w rodzaju obsesji.
Człowiek idzie znajomą ścieżką. A potem gdzieś zbacza, zwiedziony odgłosem biegnących saren albo przeczuwając obecność poletka smakowitych jagód tuż obok drogi. Kiedy się odwraca, wszystko wygląda inaczej.
Targała nim cała gama intensywnych emocji, począwszy od żalu i rozpaczy po śmierci Jagody, poprzez złość i frustrację na ten cholerny system i policjantów półgłówków, którzy aresztowali niewinnego człowieka, po furię i chęć odwetu na tym, kto naprawdę ją zabił.
Zwinęli się wśród igliwia i krzaków jagód, objęci, wtuleni. Niewierny pies i upadły serafin, ruda wiedźma i jej chowaniec. Jego ramię pod jej głową, jego dłonie na jej brzuchu i piersiach, jego usta na jej karku. Biodra w biodra, skóra w skórę, jak zimujące zwierzęta.
- A wiecie, jacy są ludzie. Wolą żyć z zasiłków i pięćset plus. Do tego w sezonie pozbierają trochę jagód i grzybów, potem sprzedadzą przy trasie, czasem ktoś wynajmie na lewo jakiś pokój dla zabłąkanego turysty i jakoś się kręci.
Jagoda sprawiała wrażenie, jakby wiedza, jaką chciała się podzielić ze swoją towarzyszką, za chwilę miała ja rozsadzić - oczy miała ukryte za okularami, ale rozglądała się czujnie na boki i nerwowo obracała w dłoni duży, głęboki kielich z wodą
... przyszłam wziąć od was nazwiska tych, którzy zamierzają przyjść jutro pomagać seniorom. No to kto się zgłasza? (...)
-Nic fajnego- odparł Tasiemiec (...).
- Ja tam lubię- powiedziała Jagoda.- Człowiek uczy się cierpliwości.
-Tak- westchnął Tasiemiec.- Jak po półgodzinie nie łapiesz za siekierę i nie walisz babci w łeb, to znaczy, że już cierpliwość w sobie wyćwiczyłeś.
- Tutejsi boją się czegoś równie mocno jak mgły?- spytał, gdy mijali wystawę.
- Boga i opinii sąsiadów- oznajmiła Jagoda.- Zwłaszcza tego ostatniego. W małej społeczności, jak ta, bycie odrzuconym może słono kosztować. W pewnym stopniu wszyscy od siebie zależymy, a reputację ma się tylko jedną, lepiej jej nie psuć.
- Tutejsi boją się czegoś równie mocno jak mgły? - spytał, gdy mijali wystawę.
- Boga i opinii sąsiadów - oznajmiła Jagoda. - Zwłaszcza tego ostatniego. W małej społeczności, jak ta, bycie odrzuconym może słono kosztować. W pewnym stopniu wszyscy od siebie zależymy, a reputację ma się tylko jedną, lepiej jej nie psuć.
© 2007 - 2025 nakanapie.pl