Wyszukiwarka

Wyniki wyszukiwania dla frazy "jako prawda stronie", znaleziono 10

Jak to się mówi, każda prawda ma dwie strony.
Najwięcej odwagi wymaga uświadomienie sobie, że ile bym tych oceanów nie przemierzyła, najprostsza prawda zawsze będzie po drugiej stronie.
Może wtedy zrozumieją, że prawda leży gdzieś pośrodku, że zawsze należy wysłuchać obydwu stron, bo nawet fakt to rzecz bardzo obiektywna.
Z jednej strony chciałam stamtąd uciec, a z drugiej musiałam wiedzieć, o co chodzi. To nie mogła być prawda… Musiało być na to jakieś racjonalne wytłumaczenie! On by mi tego nie zrobił…
No trzeba było nie łazić z nim do stodoły, prawda. Potem trzeba było nie upijać się z Mszczujem, a następnie z Płanetnikiem i nie zgadzać się na żadne przysługi ze strony Swarożyca. Zgodnie z tą zasadą większości relacji damsko - męskich w swoim życiu powinnam była unikać. Ale z drugiej strony - Co to by było za życie?
Prawda i sława nie muszą się wcale wykluczać. Są jak dwie strony monety. Głoszenie prawdy czyni sławnym. A pragnienie zdobycia sławy doskonale motywuje do pracy, której celem jest dotarcie do prawdy.
- Ale kiedy się umrze, to jak u Marka Twaina...
- Zgadza się - powiedział ze smutkiem. - Wszystkie się tam schodzą. Szpaler stworzeń po obu stronach drogi, czekających na ciebie. Zwierzę nie chce wejść do Raju bez swojego pana. Czekają rok za rokiem. I ty wierzysz w to żarliwie.
- Czy wierzę? Ja wiem, że to prawda.
Życie jest zabawne, prawda? Kiedy już myślisz, że wszystko sobie poukładałeś, kiedy zaczynasz snuć plany i cieszyć się tym, że nareszcie wiesz, w którym kierunku zmierzasz, ścieżki stają się kręte, drogowskazy znikają, wiatr zaczyna wiać we wszystkie strony świata, północ staje się południem, wschód zachodem i kompletnie się gubisz. Tak łatwo jest się zgubić.
– Aha. A co tam, jak mawiał towarzysz Gierek, w waszym życiu osobistym ?
– Mieszkam sam, jeżeli o to pytasz.
– Spotykasz się z kimś ?
– Tak, tato. Już ci powiedziałem. Z podejrzanymi. Wyjątkowo nieprzyjemne typy.
– Z podejrzanymi sobie życia nie ułożysz.
„To prawda”, pomyślał. A już na pewno nie z tymi, z którymi ostatnio rozmawiał.
– Skąd wiesz, może zakocham się w jakiejś pięknej kobiecie, która zamordowała swojego złego męża?
– Tak, jasne, najlepiej tasakiem. – Ojciec zapewne uśmiechnął się drugiej stronie słuchawki. Znowu chwila przerwy.
Wszystko zaczęło się od Webera - który dopuścił się grzechu cudzego. Nie rozmyślnie - słowo "grzech" więc tutaj nie pasuje, winno być zastąpione innym - to, czego się dopuścił, leży po stronie rezultatu, a nie intencji. Weberowi - przypomnijmy - chodziło o poznawczą bezstronność socjologii, powstrzymywanie się od sądów wartościujących. To się udało - jeśli zważyć na pomnik socjologii jako nauki pozytywnej - tylko częściowo, daleko poniżej pokładanych nadziei i oczekiwań, za cenę, która innych wprawiła w przerażenie. Zakrzyknięte głosy sprzeciwu ucieleśniły się w antynaturalizmie, stanowisku, które odcina socjologię od modelu nauk przyrodniczych, każe szukać po stronie humanistyki. Ten kierunek - z czasem cyzelowany metodologicznie, upodabniany do poszukiwania systematycznego, poddanego rygorom - widać najdobitniej u Autora, który tych udoskonaleń nie potrzebuje - Zygmunta Baumana. Bauman obrazuje po swojemu, głosi własne prawdy. Prawda - więzień paradygmatu - jest w wypadku Baumana, co oczywiste, prawdą Baumanowskiego paradygmatu. Kunszt Baumanowskiego pióra - literacka rzutkość, finezja - wprawiają w kompleksy. tych zwłaszcza, którzy pisać nie potrafią. Ostatnich, niestety, w socjologii nie brakuje. Rozmowa z Profesorem Golką - który w środowisku poznańskiego socjologii, jest dla mnie jedną z postaci ważnych - utwierdziły mnie w przekonaniu, że tak pisać trzeba - humanistyczne, ze swadą, nawet za cenę potępienia. Ile w tym potępieniu szczerej ortodoksji - krzyżowania ze szczerych pobudek - ile zawiści i zadrości, nie wiem, boję się oceniać. Bo jest faktem, że wielu socjologów - zwłaszcza scjentystów - pisać nie potrafi - za dużo matematyki, za mało poprawnej stylistycznie wypowiedzi. Spór o Baumana dotyka mnie osobiście. Krytykować postać znaną, pomimo rezerwy i wstrzemięźliwości niektórych - taką, która w odróżnieniu od nich zrobiła światową karierę - trudniej, aniżeli mnie. Ponieważ zarzuca mi się zbyt potoczysty styl, zawiłą składnię, stylistyczne błedy i potknięcia - wszystko to, czym - już jako zaletami - chlubiło się międzywojnie. Pamiętam z lekcji polskiego, że okres międzywojenny to w historii ojczystej - i nie tylko - literatury to czas Parnasu, niebywałego rozkwitu - powstawania gwiazd, legend, klaryfikowania się kunsztu, zjawisk nieprzeciętności. Polszczyzna zaczęła - na nowo - błyszczeć, zaczęła być obrazowa, jaskrawa, literacka. Ówczesna składnia i sposób posługiwana się językiem jest dla mnie paradygmatyczny, tak pisać trzeba! Dla wielu - wśród nich pewnie takich, którzy tamtej lekcji polskiego nie pamiętają, albo zrealizować nie potrafią - tak pisać nie wolno. Pytam się - niestety, bez odpowiedzi - z jakiego powodu nie nawiązywać - pielęgnować, petryfikować, szczycić się - kunsztem? Miast tego - domniemam - należy się posługiwać krzywym, bylejakim językiem - czyżby dlatego, że standardy językowe niektórych były na tak niskim poziomie, że- odrobinę - wyższy jest dla nich niemożliwy? Pytam bez odpowiedzi, niezbyt ostrożnie - pytam autorytety, nie pytam miernot - niech w imieniu socjologii wypowiedzą się w tej sprawie - bo warto, bo trzeba - najznamienitsi. Niech zabiorą głos postaci, które cenię. Niechaj zaczną mówić "jakościowcy" - gdyby zechcieć od tej strony zanalizowac losy socjologii, z nich przeważnie rekrutowali się wielcy - zdanie statystyków mnie nie interesuje - trudno wierzyć słowom tych, którzy - choćby chcieli - pisać pewnie nie mogą, bo nie potrafią.
© 2007 - 2025 nakanapie.pl