Wyszukiwarka

Wyniki wyszukiwania dla frazy "jerne co za", znaleziono 1780

Zwykle kiedy długo się kogoś nie widzi, gromadzi się w pamięci wszystkie informacje, którymi chce się podzielić z daną osobą. Niestety z czasem robi się ich tak dużo, że w końcu jedna po drugiej zaczynają umykać jak ziarenka piasku. To niemożliwe, aby je wszystkie zapamiętać. Ostatecznie, kiedy przychodzi wyczekiwane spotkanie, i tak porusza się tylko najważniejsze tematy, a tymi drobniejszymi nie zawraca się już głowy. Tyle że to właśnie z drobnostek składa się życie.".
"Patrzyli na mnie, czekając, aż wybuchne. Ale zaden wy buch nie nadchodził. Bo to wszystko naprawdę nie miała większego znaczenia. Bylo trywialne. I kompletnie mi objętne. Czy naprawdę spodziewali się, że wpadnę w gnie widząc, że jedna z moich koleżaneczek flirtuje z moim ek Z eks, o którym bez przerwy obleśnie dowcipkowały, gdy jeszcze byliśmy parą? No tak... Zapewne Veronica Clarke odczytałaby to jako zdradę ze strony przyjaciółek i czułaby potrzebę konfrontacji. Byłaby zraniona. Zalałaby się łzami. Odbyłaby się długa, oczyszczająca rozmowa, a po niej nade szłoby przebaczenie. Ale najwyraźniej nie byłam już tą samą Veronica Clarke. Może nawet nigdy nią nie byłam."
Dobroć to niedoceniana cecha.
-[...] Rozmawiasz o moim żałosnym życiu uczuciowym z obcymi ludźmi.
- Żeby mieć żałosne życie uczuciowe, trzeba mieć jakiekolwiek życie uczuciowe.
Niezbadane są ścieżki, jakimi miłość roztacza swoją magię!
Życie jest zbyt krótkie, by nie mówić ludziom, którzy są dla ciebie ważni, że ich kochasz.
- Ale wiesz, że rozmowy o emocjach dla faceta tuż po dwudziestce są jak wystawienie wampira na słońce?
- Teraz to wiem. Choć niektórzy mężczyźni pozostają w kwestii emocji wampirami, nawet gdy dawno już nie mają dwójki z przodu.
Nie pozwól, by ktokolwiek mówił co, ile jesteś warta. Sama musisz to odkryć.
To wyjaśniało dlaczego żył samotnie i, aby tak rzec, poza nawiasem społeczeństwa; rozumiał dobrze, że w życiu istnieje zjawisko tarcia, a ponieważ tarcie opóźnia ruch, więc nie ocierał się o nikogo.
Najczęściej bywa tak, że wielcy złodzieje zawsze z pozoru przypominają uczciwych ludzi. Rozumie pan, że tym, którzy wyglądają na łajdaków, nie pozostaje nic innego, jak prowadzić prawe życie, w przeciwnym razie zaraz by ich aresztowano. Widzi pan teraz, że najdokładniej należy się przyglądać uczciwym, a nie szelmowskim twarzom. Przyznaję, że to niełatwa praca. To jest raczej sztuka, a nie zwykłe rzemiosło.
Wielcy złodzieje mają zawsze wygląd porządnych ludzi.
Tymczasem pan Fogg zwrócił się do pani Aoudy.
 — Czy nie boi się pani?
 — Z panem niczego się nie boję.
Tak więc Phileas Fogg wygrał zakład. Przebył drogę naokoło świata w przeciągu osiemdziesięciu dni! Ekscentryczny dżentelmen wykazał w tej podróży dużo zimnej krwi i taktu. Ale potem? Cóż zyskał za to, co zdobył w tej trudnej drodze? „Nic“ powie ktoś nieświadomy. Ale tak nie jest. Posiadł piękną kobietę, która go uczyniła najszczęśliwszym z ludzi. Warto więc było i świat objechać!
Przeszedłszy burzliwą młodość, marzył o spokoju.
-Niech pan nie zapomina regulować swego zegarka w każdym kraju według słońca.
-Miałbym majstrować przy moim zegarku? Nigdy!
-W takim razie nie będzie się zgadzał ze słońcem.
- Tym gorzej dla słońca! - wykrzyknął Obieżyświat. - To ono będzie teraz spóźnione.
- Niesłychane! Więc ma pan serce, panie Fogg? - zdumiał się sir Francis.
- Niekiedy - odparł po prostu Fileas Fogg. - Gdy czas na to pozwala.
Narkotyki nie mają już nic wspólnego z książkami czy sztuką, nawet dzisiejsza muzyka jest dla ludzi z mojego pokolenia zbyt mechaniczna. Ostatnim ruchem młodzieżowym, jaki rozumieliśmy, był punk – ale punk był autentyczny jedynie przez chwilę. Potem narkotykowe pokolenie lat sześćdziesiątych musiało już przyglądać się dzieciom epoki thatcherowskiej, trzydziestoparolatkom obracającym fantastycznymi sumami pieniędzy i wciągającymi kokainę, by utrzymać się w transie robienia kasy. Wiem, że w latach sześćdziesiątych narkotyki wielu ludziom spierdoliły życie, ale i tak mam wrażenie, że teraz ćpa się w sposób o wiele bardziej paskudny i bezsensowny. (s.41).
Uprawialiśmy seks, ponieważ nie chcieliśmy być nieuprzejmi wobec kogoś, kto nam go zaproponował lub trafił do naszego łóżka. Bardzo trudno było nie rżnąć się z kimś, kto miał na to ochotę, i nie mieć zarazem poczucia winy, że jesteśmy niegrzeczni. Sądzę, nie, jestem pewna, że wielu ludzi spało ze swoimi przyjaciółmi, znajomymi i obcymi, których wcale nie pożądało. Sądzę też, że w większej mierze dotyczyło to kobiet, niewiele z nich bowiem – stwierdzam to z przykrością – było nazajutrz rano równie zadowolonych, jak żegnający je z radosnym uśmiechem mężczyźni. (s.53).
W epoce thatcherowskiej biadoliliśmy: „Nie, nie, wcale nie o to nam chodziło!”. Thatcher była naszym przekleństwem, zupełnym przeciwieństwem tego, jak sobie wyobrażaliśmy przyszłość, być może jednak właśnie z naszego nieporządnego myślenia wyrodził się, przynajmniej w wymiarze retorycznym, radykalny indywidualizm wyznawany przez jej rząd. Fundamentalne stwierdzenie Thatcher, że „nie ma czegoś takiego jak społeczeństwo”, można bez trudu wywieść z idei postawienia "ja" na pierwszym miejscu, która dla wielu z nas wydawała się w latach sześćdziesiątych zupełnie nieproblematyczna. (s.75).
Prawda jest zaś taka, że małe dzieci są cudownie zaprogramowane do uczenia się na pamięć. Po co rozumieć alfabet czy tabliczkę mnożenia, skoro można je sobie bezmyślnie wyskandować i w ten sposób wbić sobie szybko do głowy na całe życie? (…) Myślę, że utrudniliśmy nauczanie początkowe, zarówno uczniom, jak nauczycielom, domagając się, by dzieci wszystko rozumiały. Dziś powiedziałabym im raczej: wykujcie wszystko, co da się wykuć automatycznie, i zostanie wam mnóstwo czasu na zastanawianie się, co to właściwie znaczy. (s.94).
... Nie możesz ciągle ratować świata.
Czasem trzeba poprzestać na uratowaniu siebie.
''Nazywam się Emma Cartwright. Nic wam to jednak nie powie. Cztery lata temu nazywałam się Susan Webster. Zabiłam swojego trzymiesięcznego syna."
Kiedy piękno jest brzydotą , a brzydota pięknem
Powiedzieć "dzień dobry" we właściwy sposób - znaczy dostrzec drugiego człowieka, wykazać się świadomością jego istnienia i gotowością na spotkanie z nim.
Człowiek budzący uśmiech bogów będzie przedmiotem zainteresowania. Lecz jeśli marszczą na niego brwi, bo robi coś nie tak i pragnie zdjąć z siebie klątwę lub zacząć żyć wygodniej, zostaje pacjentem.
Zamówiłam je dla nas na ostatni wspólny weekend.
LECZ ODKĄD CIĘ NIE MA...
PO RAZ PIERWSZY ODDYCHAM...
TAK MI DOBRZE BEZ CIEBIE...
YEAH, YEAH...
To nie zmienia faktu, że nie musiałaś tego robić
Skradziony to on był znacznie wcześniej
"- Nie jestem żadnym banałem! - syknęłam. -Królowa balu, prymuska wygłaszająca mowę po żegnalną, zaangażowana chrześcijanka, która zachodzi w przedwczesną ciążę. Uwierz mi, to zdecydowanie jest banal."
© 2007 - 2024 nakanapie.pl