Wyszukiwarka

Wyniki wyszukiwania dla frazy "jest pot i slask", znaleziono 4

Była jak słońce - ściągała blaskiem, a potem patrzyła bijącym od siebie nadmiernym ciepłem.
Na chwilę krótszą niż mgnienie oka z obu mężczyzn buchnął snop światła. Znak połączenia, punkt newralgiczny, rozstaje na drodze przeznaczenia. Dokonało się. Wreszcie zaistniała całość, spoista jedność. Ich kolory blakły, a wilcze ślepia rozjarzały się blaskiem. [...] Ruszył. [...] Stał się ruchem w czerni. A potem zniknął.
Kobieta wpatrywała się w niewielki ekran, a potem uśmiechnęła się nostalgicznie. Przeurocza dziewczynka przywołała odległe bolesne wspomnienie, które z trudem zdołała odsunąć na sam spód serca i duszy. Zapatrzyła się w okno. W blasku ulicznej latarni wciąż wirował gęsty śnieg. Niezyt przepadała za przedświątecznym okresem. Zdawała sobie sprawę, że święta Bożego Narodzenia są wyjątkowo rodzinne, ona natomiast od dawna nie utrzymywała kontaktów ze swoją rodziną, a właściwie z siostrą - jedyną rodziną jaką miała.
-Dlaczego ich sprowadzasz? - odezwał się człowiek na zydlu, wymawiając głoski mowy Wybrzeża jakoś gardłowo, z dziwnie znajomym chrapliwym brzmieniem. - Mówiłem: uderzać i odskakiwać. Nie zostawiać żywych.
-To nie Węże, Sanparze - powiedział mąż, który nas pojmał. - Kazałeś, żeby ci mówić, kiedy zdarzy się coś dziwnego, a zwłaszcza o dziwnych wędrowcach. Ja zaś myślę, że to mogą być Żeglarze, którzy uwolnili nas od tego psa Płaczącego Lodem. Wtedy też nie mieli swoich znaków, a nosili się na biało. Zostawić ich nie mogłem, bo szli prosto na Żarłoczną Górę, a to, co wiozą w beczkach, to musi być smocza oliwa. Nie mogła wpaść w ręce Węży, nie mówiąc już o ich samostrzałach. Jeszcze nie widziałem takich, które dałoby się naciągać równie szybko.
-Rozumiem - powiedział znów tamten z dziwnym charkotliwym "r", jakby dźwięki nie mieściły mu się w gardle. - Niech więc sami powiedzą, kim są i co zamierzali.
Wystąpiłem naprzód i wszedłem w blask paleniska.
-Tak Żeglarze wymawiają twoje imię? "Sanparze"? - rzekłem, bo wiedziałem już.
Znieruchomiał na chwilę, a potem wstał, odrzucając płaszcz.
-Opuścić broń - warknął do swoich tym zardzewiałym głosem, który tak dobrze znałem.
A potem przeskoczył palenisko i chwycił mnie za ramiona.
-Nie poznałbym cię, tohimonie. Czas zrobił z ciebie mężczyznę i poznaczył bliznami.
-Za to ja poznałem ciebie, synu Cieśli. - Nie skończyłem, bo w tej chwili doskoczyli do nas N'Dele i Benkej i we czterech spletliśmy się ramionami.
© 2007 - 2025 nakanapie.pl