“Szedł wiele dni przez mokre pola i łąki, aż dotarł do ogromnego lasu. Las był mroczny i wilgotny. Tu i tam coś trzaskało, popiskiwało, coś wyło. Oj, nie czuł się Piotrek dobrze w tym lesie. Gdy minął wielki, stary dąb usłyszał, że ktoś go goni. Gdy się odwrócił, zobaczył brodatych ludzi w brzydkich kapeluszach, którzy coś do niego nieuprzejmie wykrzykiwali. Najwyraźniej chcieli mu zabrać plecak, a może też płaszcz i kalosze. Uciekał więc Piotrek co tchu. A zbóje ciągle za nim. Słabł już Piotrek, ale przypomniał sobie o czekoladowych ciasteczkach. Zjadł jedno w biegu i poczuł się zaraz szybki i silny niczym gepard. Wkrótce też zbóje przestali go gonić, tym bardziej, że ten pierwszy i największy zgubił w czasie pogoni swój kapelusz i bardzo się tym zmartwił.”
“Podpisałem sam ze sobą ugodę na zwykłe, egoistyczne życie – bez fajerwerków, cudownych osiągnięć zawodowych i bogactwa, ale za to z samolubną wygodą. Pracuję, zarabiam więcej, niż wydaję. Stać mnie na wyjazdy do najciekawszych miejsc świata, a każdą wolną chwilę spędzam zazwyczaj w kanadyjskich górach i lasach, nad rzekami i jeziorami, których jest tu – wydawałoby się – nieskończenie wiele. Znalazłem to, co egoistycznie kocham i nie chcę się z tym rozstawać. Kiedy zupełnie sam – przepraszam, niezupełnie sam, bo z Uchym, moim psem – jestem dziesięć dni w lesie, moje życie spełnia się. Życie wtedy jest”