Wyszukiwarka

Wyniki wyszukiwania dla frazy "lecz d a ja", znaleziono 181

Więc musimy raczej stworzyć dobre relacje z własnym sercem i umysłem. Jeżeli n a p r a w d ę chcemy zobaczyć innego człowieka, musimy spojrzeć sobie prosto i głęboko w oczy. Ja tak uważam.
Kiedy dostajesz możliwość zmiany swojego życia, bądź na nią gotowa. Świat niczego nie d a j e, musisz sama po to s i ę g n ą ć.
Wprowadzając odpowiednio syntetyzowane maskony do mózgu, można zasłonić dowolny obiekt świata zewnętrznego obrazami fikcyjnymi tak sprawnie, że osobnik zachemaskowany nie wie, co jest w postrzeganym realne - a co ułudne. Gdybyś pan przez jedno mgnienie zobaczył świat, jaki nas n a p r a w d ę otacza - a nie ten uszminkowany chemaskowaniem - zdrętwiałbyś pan!
D-dzięki... - wyszeptał chrapliwie.
- Głupi! - fuknęła, stulając uszy. - Co robiłeś na moim terytorium!?
- Tonąłem? - podsunął kocur, a uszy srebrzystej Rzeczniaczki zadrgały, gdy w ślepiach
błysnęło rozbawienie.
- Nie mogłeś sobie tonąć na własnych ziemiach?
Szarak poruszył z przekąsem wąsikami.
- Hm... a kto by mnie tam ratował? - wychrypiał.
Z czasem utraciłam i ten obraz normalności i dzisiaj naprawdę nie wiem, kim jest matka. brakuje mi jej tak, jak może brakować zdrowia, bezpieczeństwa, pewności. To niemożliwa d o wypełnienia pustka, którą umiem zlokalizować, ale nie potrafię się jej pozbyć. W głowie się kręci, gdy w nią zajrzę. Jest jak opustoszały krajobraz, który w nocy przepędza sen, a jeśli już ten nadejdzie, szpikuje go koszmarami. jedyna matka, której nie utraciłam to ta z moich koszmarów.
Widocznie głęboko w każdym ludzkim sercu ukryte jest pragnienie przeszkadzania bliźnim w robieniu tego, co lubią. Prawa, przepisy - zawsze dla i n -n y c h. Jest w nas takie mroczne coś, coś, co mieliśmy, zanim zeszliśmy z drzew i czego do tej pory nie zdołaliśmy strząsnąć. B o a n i j e d e n z nich nie powiedział: “Uchwalcie to, żebym nie mógł robić rzeczy, których nie powinienem”. Niet, towariszczi, z a w s z e chodziło o coś, co robili inni. Trzeba ich było powstrzymać “dla ich własnego dobra” - nie dlatego, że ponoć szkodziło to w czymś projektodawcy.
Bajka o Pawle S. – Pewnie myślicie, że jestem histeryczką – odezwała się. – Ale mnie się to zdarzyło pierwszy raz w życiu. Zawsze byłam silna i dawałam sobie ze wszystkim radę. Tylko teraz – cały świat mi się zawalił. – Doskonale cię rozumiem – odparł z naciskiem Paweł. – W innej sali tego szpitala leży chłopak, który dzisiaj połknął mnóstwo tabletek nasennych, bo rzuciła go dziewczyna. A ja sam – dziwnym zbiegiem okoliczności – przed kilkunastoma minutami myślałem o osobie, która sprawiła, że także chciałem umrzeć. Obie kobiety spojrzały na niego zaskoczone: nie spodziewały się takiego wyznania po kimś, kto wydawał się być uosobieniem spokoju, opanowania i pogody ducha. Widząc niedowierzanie w oczach Beaty, Paweł dodał: – Nie, nie wymyśliłem tego na poczekaniu, żeby cię podnieść na duchu. Tak było naprawdę… Bajka o Joannie D. Skończywszy mówić, Joanna cofnęła rękę i wyprostowała się. Mężczyzna odstawił wcześniej niepotrzebny już kubek i siedział teraz w pozycji ucznia usiłującego odczytać pod ławką ściągę. Kiedy wreszcie podniósł głowę, Joanna zobaczyła, że jej słuchacz z całych sił stara się powstrzymać łzy. – Niech pan sobie popłacze, panie Jacku – powiedziała cicho. – Będzie panu lżej, a ja na pewno nikomu nie powiem. To żaden wstyd. Chłopaki też czasem muszą płakać. Jego reakcja była natychmiastowa. Gwałtownie opuścił głowę, położył ją na splecionych na stole rękach i zaniósł się szlochem. Potrącony przez niego kubek stoczył się na podłogę i roztrzaskał na kawałki, ale żadne z nich nie zwróciło na to uwagi.
Wartości perfekcyjne są czymś w a ż n i e j s z y m niż wartości utylitarne. "Ważniejszym" na dwa przynajmniej sposoby . A więc przede wszystkim: wartości perfekcyjne nie są na mocy samej definicji "względne" w tym sensie, w jakim względne są wartości utylitarne. Czy są względne w owym drugim znaczeniu, o którym przy tamtych była już wzmianka – tzn. Że rzecz może być wartościowa, szacowna, doskonała, szlachetna tylko w czyimś przekonaniu albo odczuciu i może, b e z m o ż l i w o ś c i r o z s ą d z e n i a s p o r u, nią nie być w przekonaniu lub odczuciu kogoś innego – to już jest problem. Autor tych uwag, w oparciu o nie całkiem chyba zdawkowe argumenty cudze i własne, myśli, że nie są. Ta ich podwójna bezwzględność stanowiłaby pewną pierwszą przewagę. Druga zaprowadzi nas dalej, polega zaś na tym, że między wartością perfekcyjną a tym czymś dla postępowania ludzkiego najbardziej miarodajnym de iure, co nazywamy "powinnością" lub "obowiązkiem", zachodzi stosunek, który wyraźnie n i e zachodzi między tym ostatnim pojęciem a pojęciem wartości utylitarnej. Nigdy wartość polegająca na zaspokojeniu potrzeb lub pragnień sama z siebie nie uzasadni żadnej powinności: potrzeby bowiem i pragnienia bywają sprzeczne, i gdybyśmy przyjęli, że jedno powinno być zaspokojone, to drugie, sprzecznie z nim, powinno nim nie być; czyli że nie można powiedzieć: "potrzebne, w i ę c być powinno". Sądy o wartości perfekcyjnej natomiast służą za zupełnie wystarczające uzasadnienie dla sądów stwierdzających, że "powinno być tak a tak", że "tak trzeba". Dana wartość perfekcyjna, czy da się, czy nie da urzeczywistnić, w zasadzie p o w i n n a być urzeczywistniona. Na razie i sama w sobie jest to powinność jakby tylko teoretyczna; jeżeli natomiast znajdzie się sprawca świadomy, zdolny ją urzeczywistnić faktycznie, to dla tego sprawcy (przy uwzględnieniu różnorodnych, komplikujących sprawę, realnych czynników sytuacyjnych) powstaje konkretny, w czasie i miejscu, o b o w i ą z e k, by powinny stan rzeczy urzeczywistnić faktycznie. Tak więc – jeśli pominąć owe tu tylko mimochodem wspomniane, praktycznie oczywiście doniosłe, czynniki sytuacyjne – postępowanie ludzkie (de iure oczywiście) podlega w całości normom wynikającym stąd, że wartości perfekcyjne są, i że o b o w i ą z u j ą. I na tym też polega g ł ó w n a przewaga wartości perfekcyjnej nad elektywną; w razie konfliktu to nie są partnerzy na równych prawach; perfekcyjne przeważają de iure. Toteż kto sobie pojęcie wartości perfekcyjnej czy to wytworzył, czy to je zaakceptował, będzie ją uważał za niewspółmiernie "wyższą", "donioślejszą" od elenktywnej. Skłonny będzie nawet do zastrzegania dla niej wyłącznie zaszczytnego miana "wartości". s. 17-19
Jednym z najsmutniejszych skutków pierwszeństwa, jakie przyznajemy rozumowi, jest sprzeniewierzenie się głębokiemu poczuciu rzecz wiecznych i poddanie się wskutek tego obawie wywołanej przez najzupełniej fałszywą ideę, jaką powzieliśmy o czasie. Czy jest większa aberacja niż odmierzenie boskości za pomocą miarki odnoszącej się do naszych kroków na tym świecie? Jak mozna pogodzić potrzebę adoracji z ideą skończoności? Czymże jest miłość miniona albo miłość przyszła? Trudność prawdziwego umiłowania tego, co ludzkie, dała sposobność, by zwątpić o miłości powszechnej; nasze ulotne związki zatrute kłamstwem nauczyły nas poszukiwać granic w nieskończonej Saanie Czułości; i czas stał się dla nas w końcu rzeczywistością, a miłość marzeniem. O słabości umysłu! O pospolitości serca! Umiemy uż obchodzić się bez miłości prawdziwej. Ale żyć bez niej to wegetować z niewiedzą o wieczności, to niedorzecznie przeżuwać, w samym łonie pięknej i żarliwej realności, bluźnierczą skargę czasu zbyt krótkich radości i nazbyt długich niepowodzeń. Wybrane stworzenia miłości, władcy rzeczy wieczystych, przełamaliśmy nasze wszechmocne życie na dwie jałowe i posępne części, z których jedna służy nam d zabijania teraźniejszości, druga zaś do opłakiwania tego, co było; oto dlaczego istoty predestynowane do miłosnych uniesień stają nad grobem nigdy nie poznawszy, w swoim przejściowym stanie na tej ziemi, niczego innego poza znudzeniem i ubolewaniem.
Czas nie zamierzał stawać w miejscu nawet na sekundę. Nowy dzień zuchwale rzucał wyzwanie wszystkim, którzy wciąż oddychali.
Każdy spotka czasem osobę, której nie lubi od pierwszego wejrzenia. Bez powodu, ot tak. Zazwyczaj nie jest to spowodowane wyglądem, tym bardziej nie charakterem. Może odpowiedzialność spada na intuicję, a może na coś jeszcze innego? To nieistotne, po prostu czasem tak bywa.
Dam ci jedną krótką radę. Odpuść. Pogódź się z tym wszystkim, idź dalej przed siebie, a przeszłość zostaw w tyle. Masz dla kogo żyć, nie jesteś sama.
(...) nie można przygotować się do bycia rodzicem. To wyzwanie pełne niespodzianek, a mimo wszystko rodzicielstwo to dar, najpiękniejsza przygoda w życiu.
Czasami mówimy różne rzeczy. Mocno w nie wierzymy, ale potem życie pokazuje, że rzeczywistość wygląda inaczej.
Wydaje mi się, że lubimy mieć nadzieję. Pomaga nam przetrwać.
Coś dobiegło końca, jednocześnie dając początek czemuś nowemu. Początek i koniec, koniec i początek, jak jawa i sen biegną splecione w nieustannym rytmie.
Ta siła to nadzieja. Przypomina, że koniec jest początkiem, szansą na nowy start. Daje wiarę i wolę walki, które są niepokonane.
"Myślisz, że możesz tak po prostu ode mnie odejść? – pyta. – Jeśli się nie mylę, to ty przyszłaś do mnie w klubie i posadziłaś dupsko na moim kutasie, a kiedy wsadziłem w ciebie palce, zażądałaś, żebym nie zbliżał się do Mandy. Nawet gdybyś nie widziała tego, co się wydarzyło wczoraj, nigdy po czymś takim byś ode mnie nie odeszła, skarbie. Nie traktuj moich słów jako pustej groźby."
"Wiem, że przez całe życie musiałaś być twarda, kochanie – mówi. – Jednak przy mnie nie musisz już tego robić. Ochronię cię i od czasu do czasu będę się tobą chwalić, bo należysz do mnie. Tak to już jest."
"Jesteśmy jak olej i woda. Nie tworzymy najlepszej mieszanki"
Opowiem Ci moją historię, ponieważ chcę Cię ostrzec — Diabeł istnieje. Uwierz mi. Zajrzałam w jego oczy".
zamiast krzyczeć i błagać o pomoc, nieruchomieje, bo nagle dociera do mnie, że ten, kto te drzwi otworzył, nie przyszedł mi pomóc
I to był moment, w którym moje życie, wykoleiło się jak pociąg … Wtedy nie wiedziałam, że wskoczył na nowy, zupełnie inny tor
Była piękna. Patrzenie na nią odbierało mi oddech. Ciemne włosy opadały jej na piersi, a te niesamowite niebieskie oczy, pomimo że tyle wycierpiały, ciągle błyszczały
Zamiast krzyczeć i błagać o pomoc, nieruchomieje, bo nagle dociera do mnie, że ten, kto te drzwi otworzył, nie przyszedł mi pomóc.
I to był moment, w którym moje życie, wykoleiło się jak pociąg … Wtedy nie wiedziałam, że wskoczył na nowy, zupełnie inny tor.
Zdałam sobie sprawę, że może zostało mi tylko trzy dni życia. Bo nawet jeśli moje ciało będzie oddychać, ja będę w środku martwa.
Patrzyły na mnie błękitne oczy, których blask tak często w ostatnich dniach przywracałam sobie w pamięci.
Dobro jest dobrem, nawet gdy nikt go nie czyni. Zło jest złem nawet gdy wszyscy je czynią.
Zło panoszy się i zalewa ziemię. A my musimy się przebudzić, bo jeśli tego nie zrobimy, stracimy nasza wolną wolę. Stracimy nasze człowieczeństwo.
© 2007 - 2024 nakanapie.pl