Wyszukiwarka

Wyniki wyszukiwania dla frazy "lesie dlaczego", znaleziono 7

Tutejsza ludność uważa to miejsce za przeklęte. Opuszczony, leżący na skraju lasu cmentarz, na którym leżą dawno zmarli wyznawcy jakiejś tajemniczej odmiany protestantyzmu - nic dziwnego, że tak o nim myślano. Dlatego ludzie przychodzili tu się zabić. Gdy ktoś chciał odebrać sobie życie, wybierał właśnie ten las. tak naprawdę nie wiadomo do końca dlaczego. Może po to, żeby nie być w tych ostatnich chwilach tak do końca samotnym? Albo żeby mieć bliżej do piekła, gdzie jak wiadomo smażą się dusze wszelkich heretyków. (s.70)
Dlaczego właściwie należy klękać do modlitwy? Gdybym ja szczerze pragnęła się pomodlić, wiem, co bym uczyniła. Poszłabym sama, samiutka na wielką, piękną łąkę albo jeszcze lepiej do dużego, ciemnego lasu i patrzałabym na obłoki, het, w górę, w te cudne, bezgraniczne niebiosa. Wtedy po prostu odczuwałabym modlitwę...
Po prostu czuję i wiem, że ktoś na mnie patrzy. Skryty w mroku, nienasycony, napawa się moim lękiem, upaja się widokiem samotnej i przerażonej kobiety, która udaje przed samą sobą, że jest w stanie stanąć twarzą w twarz z upiorami lasu. Powinnam wejść do domu i zamknąć za sobą drzwi, myślę. Dlaczego tego nie robię? Nie, to nie ciekawość. Jestem po prostu sparaliżowana strachem.
– Był pan kiedyś na polowaniu?
– Nie – przyznałem.
– Wie pan, dlaczego myśliwy zawsze mówi „farba”, a nie „krew”?
– Nie.
– Bo jesteśmy hipokrytami. Opowiadamy, że zwierzę przyjęło kulę, jakby dostało prezent. Kładziemy, zamiast zabijać, kłujemy, zamiast dobijać, a konstrukcję, z której strzelamy do zwierzyny, nazywamy amboną, jakbyśmy byli w jakimś kościele, a nie w lesie.
– Do czego pani zmierza?
– Tylko do tego, że kiedy człowiek przyzwyczai się do takiego dwójmyślenia, to naprawdę niewiele trzeba, by przy zmrużonych powiekach zobaczyć dzika, a nie człowieka.
Chmury za chmurami, wschodzące nad widnokręgiem, patrzące płowymi brzegami na Sowiróg i na ziemię. Ani gradu, ani grzmotu, ani deszczu, tylko milcząca ściana obrzeżona słońcem. Zboże rosło, jagody dojrzewały, ale w niedzielę ludzie z Sowirogu w zamyśleniu przesypywali kłosy w ręku i spoglądali z piaszczystych pagórków na szare dachy, nad którymi unosił się dym z kominów. Już raz tak było, pamiętali dobrze. Czyżby znowu, i ile razy jeszcze? Dlaczego Bóg oddał los w ręce ludzi, w ręce niewielu ludzi? Dlaczego nie w ręce pastora lub lekarza, którzy wiedzą, co to śmierć, a jeszcze więcej, co to życie? Dzwony obwieszczały wieczór, a oni zdejmowali czapki i słuchali, aż przebrzmiał ostatni ton. Na wschodzie niebo pociemniało nad lasami, tam znowu ogień się rozpali. Wiedzieli już o tym.
Każdego roku nieodmiennie nie mogę oderwać wzroku od tej przemiany. Wciąż nadchodzi i wciąż jest tak, jakby przyszła pierwszy raz. Być może to jest sposób, by wyrwać nas z monotonii dni, której jedynym sensem jest to, że przybliża nas do śmierci. Oglądamy coroczne zamieranie, coroczny pogrzeb świata, by zyskać pozór własnej nieśmiertelności? (...)
Czymś tam się okryłem i patrzyłem, jak się podnosi mgła, jak wstaje słońce, jak się rozwija splendor schyłku, śmierci i jesieni. Na czerwień buków, na żółknącą zieleń brzóz i burość olch, które co roku zamierają bez ostentacji. Pod niebem przesłoniętym perłową łuską chmur, przez którą raz po raz przesączało się światło z tamtej strony. Wyraziste i ostre jak w żadnej innej porze roku. Dlaczego? Żebyśmy się napatrzyli, żeby obraz wraził się na wieki w źrenicę i nerwami zawędrował do pamięci, do serca, do duszy - w co tam sobie kto wierzy. Żeby został, bo przecież z czasem, z upływem, z wiekiem zostanie jako pociecha tylko on jako dowód, żeśmy w ogóle istnieli. Po to wyświetla się nam ta jesień w glorii i jakaś hiperrealna. Pora skompresowana, intensywna jak tuż przed klęską. Z obfitością barw po lasach i ogrodach. Krew, złoto, ogień. Alchemia. Owoce w sadach i ciężkie, cieliste głowy dyń zalegające tysiącami pola.
Akcja zaczyna się dość niewinnie. Odczuwająca samotność dziewczyna będąca typowym introwertykiem, kochająca naturę, próbuje zrozumieć brutalność i zmienność świata. Bardzo często przebywa na łonie natury tylko po to, by poczuć się lepiej, jednakże jej głowę nachodzą sny niewiadomego pochodzenia. Bardzo często odwiedza ją w nich mężczyzna – wysoki, mocno umięśniony. To partner, który towarzyszy jej praktycznie każdej nocy. Dziewczyna coraz częściej zastanawia się, czy to prorocze sny, czy mają jakiekolwiek znaczenie, zaczyna się nad nimi coraz bardziej skupiać. Stają się dokładniejsze, a ona może się w nich zagłębiać. Pewnej nocy, kiedy udaje jej się dostać do snu, dziewczyna przebywa w nim świadomie, a towarzyszący mężczyzna okazuje się jej największą miłością. Sen zaczyna się robić coraz bardziej intensywny, jednak z niewiadomych przyczyn dziewczyna wybudza się. Nie wie do końca, co się właśnie stało. Chcąc oczyścić umysł, wybiera się na wycieczkę do lasu, gdzie próbuje połączyć się z naturą, być tak blisko, by zregenerować psychikę. Poznaje tam przypadkiem nieznajomego, który się zgubił. Nić porozumienia, jaka wytwarza się między nimi, przyciąga ich do siebie jako dwójkę przyjaciół. Dziewczyna wciąż się zastanawia, dlaczego się wybudziła. Kiedy po powrocie do domu próbuje znów nawiązać kontakt ze snem, nie udaje jej się to, ponieważ przytrafiają się jej bezsenne noce. Kiedy jednak w końcu dziewczyna przenosi się do snu, a ten staje się jej rzeczywistością, zaczyna tego żałować. Jej nowa rzeczywistość jest przerażająca, a resztki świata, które pozostały po wielkim wybuchu i wojnie, są niezwykle niebezpiecznym środowiskiem dla niej samej. Jej towarzysz, Lucian, próbuje wszystko jej wytłumaczyć.
© 2007 - 2025 nakanapie.pl