Wyszukiwarka

Wyniki wyszukiwania dla frazy "less do tak", znaleziono 60

-I'm a business man, - he'd told her. -No more, no less.
-You're a thief, Kaz.
-Isn't that what I just said?
"Child, to say the very thing you really mean, the whole of it, nothing more or less or other than what you really mean; that's the whole art and joy of words." A glib saying. When the time comes to you at which you will be forced at last to utter the speech which has lain at the center of your soul for years, which you have, all that time, idiot-like, been saying over and over, you'll not talk about joy of words. I saw well why the gods do not speak to us openly, nor let us answer. Till that word can be dug out of us, why should they hear the babble that we think we mean? How can they meet us face to face till we have faces?
At the subatomic level, reality is the collection of all possible quantum objects (Objects in an axiomatic sense), for example, an electron exists genuinely before measurement. Objects are devoid of experimental content, belonging to the 'hidden' (implicit) reality, about which one can only say that it exists (ontic truth – Def. 7.2.) and serves as a substrate (ex nihilo nihil fit) for S-objects (e.g., an electron after measurement), appearing as the effect of measurement performed by an observer (ontic truth). S-construct is essentially a model of S-object (e.g., characteristics of an electron after measurement), providing a more or less experimentally verified characterization of the electron as such (correspondence truth – Def. 7.2.). In the case of RAES, the electron is an abstract-essential entity that exists independently of the knowing subject and physical reality but can be reconstructed by the knowing subject (if it exists at all) in an infinite series of approximations (asymptotic truth – Def. 7.2.)
" Nie do wiary, że krzyknęłam. Na głos!" - Jess
Jessie biła rękami o pościel niczym ptaszek trzepoczący skrzydełkami. Po chwili ręce zastygły w bezruchu. Umarła.
- Nie jest ładna jak inni ładni ludzie - powiedziała Jessie zerkając spod oka na Sarę - ale ma się ochotę wciąż na nią patrzeć.
- To nie twoja wina, że jesteś lalką - powiedziała z westchnieniem rezygnacji - tak samo jak Lawinia i Jessie nie są winne, że są głupie. Nie jesteśmy wszyscy stworzeni na jedno kopyto.
Docierały do niego uwagi Jessie i nie podobały mu się one, lecz przyjmował je z filozoficznym spokojem, jako że wynikały z pewnego mitycznego naturalnego porządku: ryby pływają, ptaki latają, żony gderają.
Jessie oparła głowę o mahoniowe poprzeczki i przymknęła oczy. Tym razem modliła się by Bóg zabrał ją szybko i bezboleśnie przed zachodem słońca i powrotem demona o bladej twarzy.
Z per­spek­ty­wy ni­niej­szej opo­wie­ści jest to fakt jed­no­cze­śnie ważny i cał­kiem nie­istot­ny – jak więk­szość rze­czy, w za­leż­no­ści od tego, z któ­rej stro­ny pada na nie świa­tło.
Dlaczego jesteśmy tak bardzo uwięzieni w godzinach i minutach codzienności? Dlaczego nie potrafimy pójść dalej, żyć tym, czego nie możemy dosięgnąć?
Dzieło sztuki odnosi sukces tylko wówczas, gdy jego twórca ma wiarę, która powołuje je do istnienia.
Nie każdy z nas otrzymuje to, na co sobie zasłużył. Wiele zdarzeń zmieniających bieg naszego życia (...) to zwykły łut szczęścia. A jednak nikt nie pisze do ciebie listu ani nie wybiera cię na powiernika bez konkretnego powodu.
Żeby spotkało nas szczęście, trzeba wyjść mu naprzeciw. Żeby grać trzeba rozstawić pionki.
Nie chcę zaczynać od początku, ponieważ to oznacza, że musiałbym się wyrzec wszystkich wcześniejszych związanych z tobą wspomnień.
Kiedy spotykamy się z kimś każdego dnia - z kimś,kogo lubimy, kto podtrzymuje nas na duchu - wówczas bez większego wysiłku widzimy się w lepszym świetle.
Żal, który nie znajduje ujścia, wciąż narasta i jeśli nic się z tym nie robi,któregoś dnia może dojść do wybuchu.
Małżeństwo to gra o przetrwanie.
Prawda jest nieważna, bo prawdą staje się to, w co ludzie wierzą.
(...) jeśli naprawdę chcesz doprowadzić coś do skutku, musisz tego chcieć bardziej, niż jesteś w stanie sobie wyobrazić. Musisz to wywalczyć własnymi siłami. Nie jest łatwo.
Trudno wciąż na nowo rozdrapywać czyjeś ledwo zabliźnione rany.
Gdy coś jest oceniane jako ,,dobre", wówczas przyciąga uwagę ludzi, a potem nierzadko kończy się to unicestwieniem twórcy.
Żył we mnie przesycony samotnym krzykiem zapach tamtej piwnicy z klepiskiem.
Ulga była słodyczą, słońcem, srebrnymi dolarówkami i ostatnią przyjemną rzeczą, którą było nam dane poczuć, zanim bestia połknęła nas w całości i trafiła przez tysiąc lat.
Nie byłam głupia, po prostu miałam trzynaście lat. Wielu ludzi myli jedno z drugim.
Wszyscy zawsze powtarzali, że nasi rodzice stanowią cudowną parę.
Nie znałam rodziny ze strony ojca, ale chyba niewiele traciłam, bo nie byli warci funta kłaków, jak powtarzał do babci dziadek po stronie mamy tamtej zimy, kiedy zmarł na rozległy zawał. Babcia nie zaprzeczała.
Tata miał bzika na punkcie marzeń. Wierzył, że można być, kim tylko cię zechce, o ile najpierw się to "ujrzy". Hipisowskie pitu-pitu, ale dało się przyzwyczaić.
Tata zawsze przechwalał się, że mógłby sprzedawać swoje dzieła za duże pieniądze, ale nie zamierza być byłe trybikiem w jakiejś kapitalistycznej machinie.
Nieważne, że nosiła niemodne ciuchy i fryzurę. Po nauczycielce nie spodziewano się przecież niczego innego. Najistotniejsze, że była inteligentna. I świetna w swoim fachu. Świadczył o tym sposób, w jaki się do niej odnoszono.
© 2007 - 2024 nakanapie.pl