Wyszukiwarka

Wyniki wyszukiwania dla frazy "miskie dobry", znaleziono 5

Jedzenie na farmie miało zazwyczaj kolor biały lub brązowy. Nigdy różowy ani niebieski, no i nigdy nie dygotało. Były tu różności na patykach i miski, w których coś lśniło i błyszczało. Nic nie było zwyczajne. Każda potrawa ozdobiona została kremem lub esami-floresami z czekolady, lub tysiącami kolorowych kuleczek. Wszystko było zakręcone albo polukrowane, ozdobione albo pomieszane. To nie było jedzenie, raczej coś, co się może zjedzeniem stać, jeśli było tak dobre, że się dostało do jedzeniowego raju.
Jestem feministą. Wyzwolona kobieta w dobrej bieliźnie to znacznie lepszy pomysł na męską dominację. Może krzyczeć do woli.
Dobry wieczór. Czy ma pani dwa jajka do pożyczenia?
Kompletnie się zawiesiłam. Przypuszczam, że miałam minę świstaka, któremu ktoś niespodziewanie wsadził w tyłek pompkę rowerową, ale trudno było mi się dziwić. Sobota, dziewiętnasta trzydzieści, a w drzwiach mojego mieszkania staje cudowne męskie ciacho i chce pożyczyć ode mnie dwa jajka. Zmełłam w ustach odpowiedź: Swoich nie masz?
- W akcie dobrej woli, chcąc rozstać się w zgodzie, postanowiłam dostosować na odchodne ekspozycję muzealną do aktualnej wrażliwości narodowej. W chwili kiedy rozmawiamy, pracownicy muzeum przebudowują ekspozycję stałą. Zasłaniamy wszystkie dzieła, które zawierają w sobie element przemocy lub nagości. Reforma obejmuje – wyjęła kartkę z torebki – w sumie czterysta osiem dzieł, w  tym wszystkie zawierające sceny batalistyczne, moment zgonu lub pokazywanie zwłok, polowania, pełne i niepełne akty damskie i  męskie. Najbardziej ucierpiała niestety sztuka religijna, bez ukrzyżowań, męczeńskich śmierci i  karmiących madonn niewiele tam zostało, ale też może to być ciekawy przyczynek do dyskusji nad okrucieństwem w religii w ogóle, nie sądzi pan?
Podobnie musieliśmy postąpić z propozycją wydawniczą Jamesa Joyce’a. Wylądowała w koszu. Dzieło pretensjonalne, chaotyczne, źle napisane. To już nie te czasy, żeby nowatorstwo czy intelektualne gry mogły zachwycić czytelnika. Raczej go odrzucą.
Jeśli chodzi o „Czarodziejską górę” pana Manna, to owszem, tytuł dobry, magiczny, nazwisko też doskonałe, takie męskie, ale rozczarowuje treść. Rzecz jest praktycznie o niczym, brak wartkiej akcji, za to w nadmiarze występują dłużyzny w postaci dysput filozoficznych. Co z tego, że powieść została napisana kunsztownym językiem? To już dzisiaj nie wystarcza.
Marcel Proust pisze sprawnie, ale zbyt rozwlekle. Na trzydziestu stronach potrafi rozpisywać się o tym, jak wierci się w łóżku przed zaśnięciem. Czytelniczki nie mają tyle czasu. Muszą ugotować obiad i zrobić zakupy. Innym typowym dla debiutantów mankamentem jego prozy jest to, że poza wspominaniem niewiele się tam dzieje. Może jakaś mała oficyna zdecyduje się na publikację, my nie możemy sobie na to pozwolić.
© 2007 - 2024 nakanapie.pl