Wyszukiwarka

Wyniki wyszukiwania dla frazy "pendo to ze", znaleziono 27

Z pandy w płachcie wyszedł efekt pandy.
Miała być zrelaksowana panda, a wyszedł tąpnięty Tadeusz...
- Pandy są urocze, ty wyglądasz bardziej jak wiedźma, która wyszła z kotła.
Ten, kto powiedział, że prawda boli, był optymistą. Prawda jest potwornie bolesną mendą.
Mendę zabije, a za człowieka będzie siedzieć. Ze dwadzieścia pięć dostanie jak w mordę.
- Zmiana jest lepsza niż jej brak – stwierdziła Wielka Panda. - Nawet jeśli nie wiesz, dokąd cię poprowadzi.
Zdrowie naszych organów oraz to, czy cierpimy na jakąś dolegliwość, zależy od posiadanych przez nas genów i ich ekspresji - to znaczy od tego, czy dany gen jest aktywny, czy też nie, albo jest to gen normalny, czy zmutowany. Na pewno zauważyłeś, że niektórzy ludzie mogą jeść, co tylko chcą, inni zaś skarżą się, że pewne produkty - często mleczne - powodują u nich kłopoty trawienne, takie jak gazy, wzdęcia lub zaparcia. Otóż okazało się, że osoby z dolegliwościami trawiennymi mają mutację genu odpowiedzialnego za rozkład i absorpcję składników odżwyczych z mleka.
Żyje się po to, żeby coś kochać.
Miłość, /
Szczęśliwa hańba.
A może młodość jest tylko tym wiecznym / kochaniem zmysłów bez żalu za grzechy.
Piękna nocy, ucisz moje cierpienie, /
Zadawaj mi ból, jeśli pragniesz, ale daj mi siłę.
-Zabawne – odparła Wielka Panda – że proste rzeczy, jeśli patrzysz na nie świeżym okiem, przynoszą czasem najwięcej szczęścia.
Spojrzała na rozdartą foliową saszetkę ze słodką pandą, a potem na tąpnięte twarze matki i teściowej. Cały ten babski wypad do spa z szykanami był jak te cholerne maseczki. Niby takie ładne, takie zabawne, a jak przyszło co do czego i rzeczywistość zweryfikowała oczekiwania, to co z nich wyszło? Efekt pandy... i to w pełnym galopie.
Ale gdy się tak zastanowiła ciut głębiej... panda to całkiem miłe zwierzątko. Silne, a zarazem mięciutkie i puchate. I mimo to nikt mu się nie każe odchudzać.
- To drzewo wiele przeszło - zauważył Mały Smok.
- Tak - zgodziła się Wielka Panda. - A jednak wciąż jest tutaj, nabrało siły i wypiękniało.
- Chcę zmienić świat! - zdecydował Mały Smok.
- Zacznij od następnej osoby, która będzie potrzebowała twojej pomocy - odpowiedziała Wielka Panda.
- Ten ogród jest piękny - rzekł Mały Smok.
Wielka Panda skinęła głową i powiedziała:
- A znaleźliśmy go tylko dlatego, że wiele razy skręciliśmy nie tam, gdzie trzeba.
Czasem sobie myślę, że Darwin jednak się mylił i w rzeczywistości człowiek pochodzi od owadów, bo w ośmiu przypadkach na dziesięć człekokształtne to zwykłe mendy gotowe na wszystko za byle gówno.
Głupia, naiwna, miastowa pinda, myślę sobie. Tu nie ma żadnych strachów, bo to tylko domek na obrzeżach niewielkiej wsi, w pięknym starym lesie, przy równie urokliwym jeziorze.
- Czy natura nie jest niesamowita? - zachwycił się Mały Smok.
- Jest - zgodziła się Wielka Panda. - Ale my jesteśmy taką samą częścią natury jak drzewo czy pająk, i jesteśmy równie zdumiewający.
- A co, jeśli spotykam ludzi, którzy nie lubią mnie albo tego, co robię? - spytał Mały Smok.
- Musisz podążać własną ścieżką - odrzekła Wielka Panda. - Lepiej stracić ich niż samego siebie.
Cholery są nieco bardziej wkurzające niż pierony, choć nie tak szelmowskie jak szelmy, ale znacznie gorszej niż mendy. Nie są oczywiście tak beznadziejne jak kanalie,.które są najwyższym stopniem pierona. Nie są tak żałosne jak cwaniaki, które jednocześnie są muppetami.
- Wiesz, to właśnie mogą być te stare dobre czasy, do których będziemy z tęsknotą wracać w przyszłości - stwierdził Mały Smok.
- To bardzo możliwe - odrzekła Wielka Panda. - Dlatego nie przestawajmy tworzyć nowych wspomnień.
- Co to jest Wszechświat? - chciał wiedzieć Mały Smok.
Wielka Panda spojrzała w rozgwieżdżone niebo i rzekła:
- My nim jesteśmy, mój drogi. Jesteśmy oceanami bez dna i piorunem podczas letniej burzy. I nie ma nic wspanialszego od nas.
- Czasem w mojej głowie rozpętuje się podobna burza - stwierdził Mały Smok.
- Jeśli się naprawdę wsłuchasz - poradziła Wielka Panda - usłyszysz, jak krople deszczu rozbijają się o skałę... Nawet podczas burzy można znaleźć odrobinę spokoju.
Rincewind musiał przyznać, że krzyczący człowiek ma rację. Nie w tym, ma się rozumieć, że ojciec Rincewinda był gnijącą wątrobą pewnej odmiany górskiej pandy, a matka wiadrem żółwiego śluzu. Rincewind nie pamiętał osobistych spotkań z żadnych z rodziców, przypuszczał jednak, że oboje byli przynajmniej w przybliżeniu humanoidalni, choćby i przez krótki czas.
– A skąd! Z konia spadłeś? – zapytała z autentycznym zdziwieniem. – Prawnicy to w większości straszne mendy. Ale rzeczywiście, korpo mnie nie rusza. Pieprzenie głupot na meetingach o rozwoju, sky is the limit, korpokawki i bezmyślne jak szympans klepanie danych w kompa. Nie trzeba wiele, żeby się tam przechować. Twoja robota imponuje mi o wiele bardziej – powiedziała ze szczerością w głosie.
– Dlaczego? – zdziwiłem się. – Wiesz, ile zarabiam?
– Zarabiasz chujowo – uśmiechnęła się – ale robisz coś ważnego. Po twojej średniej ocen w szkole rozumiem, że to twój wybór, a nie przymus. I ja to szanuję.
– Tak, to moja świadoma decyzja – przyznałem zaskoczony.
© 2007 - 2024 nakanapie.pl