Wyszukiwarka

Wyniki wyszukiwania dla frazy "po co times", znaleziono 48

Podobno sto lat temu człowiek przez całe życie przyswajał tyle informacji, ile dziś jest w jednym numerze "New York Timesa"
Fear is a phoenix. You can watch it burn a thousand times and still it will return.
"Jesteśmy cudzoziemcami, ale ziemia nigdy nie jest cudza dla synów Europy, zakochanych w obrazach Edwarda Burne Johns'a i prerafaelitów, słuchających rockowych oper Andrew Lloyd Webbera, z zaciekawieniem przerzucających strony najnowszego wydania "Sunday Times", łowiących z tłumu ogloszeń plakaty spektakli w Sheakespeare's Globe Theatre".
Matematyk i filozof Bertrand Russel (...) opublikował w dzienniku New York Times swoje dziesięć przykazań liberałów pod tytułem: "Najlepszą odpowiedzią na fanatyków jest liberalizm". Szóste z nich brzmi: "Nie staraj się nigdy stłamsić siłą przekonań, które uważasz za szkodliwe, inaczej te przekonania stłamszą ciebie". Było to w roku 1951. (tł. tsantsara, s. 56)
However, recent times, unfortunate, there has been a growing degeneration of the judiciary power, which finds its expression in a specific interpretation of the basic principles of this power (…) The degenerate form of these principles takes the form of three supposed principles: exclusivity, omnipotence, and voluntarism, which seem to be followed by some judges and legal theorists:
Vimes potrafił czytać mowę ciała, nawet jeśli była zapisana mniejszą niż zwykle czcionką(...).
- (...) Sam, czy nic nie możesz zrobić? Vimes spojrzał na nią. Wyraz jej twarzy sugerował niezachwiane przekonanie, że on oczywiście może.
-Nie wyobrażam sobie, żeby jego lordowska mość próbował kogoś zabić.
-Oszalał pan?-zdumiał się Vimes.-Nie wyobrażam sobie, żeby mówił, że mu przykro.
-Gzie mam strzelić, panie Vimes?
-Na bogów, nie tutaj! To zamknięte pomieszczenie!
-Tylko dopóki nie pociągnę za spust.
Vimes opanował w końcu politykę Czystego Biurka. Natomiast strategia Czystej Podłogi sprawiała mu chwilowe trudności.
-Naprawdę chce pan postawić zarzuty?
-Wolałbym postawić na przemoc-odparł Vimes.-Zarzuty to coś, czym będę się musiał zadowolić.
- Mamy tu do czynienia ze zboczonym umysłem - oznajmił Vimes.
- Nie! Naprawdę pan tak myśli?
- Tak.
- Ale... Nie... To niemożliwe. Przecież Nobby był z nami przez cały czas.
Vimes opanowałw końcu politykę Czystego Biurka. Natomiast strategia Czystej Podłogi sprawiała mu chwilowe trudności.
- Ja wyczułem smoka - dodał Vimes.
- Jest pan pewien, kapitanie?
- Możecie mi wierzyć.
Vimes skrzywił się. Po spędzeniu pewnego czasu w towarzystwie
lady Ramkin człowiek uczył się, jak pachną smoki. A kiedy przy posiłku
coś kładło mu łeb na kolanach, milczał, podawał smaczne kąski i miał
nadzieję, że temu czemuś się nie odbije.
(...) I share almost ninety-nine per cent of my genes with a chimpanzee - and our longevity is virtually the same - but I don't think you have an inkling of how much more I comprehend, and yet I know I must tear myself away from it. For example, I have a good grasp of just how infinitely great outer space is and how it's divided into galaxies and clusters of galaxies, spirals and lone stars, and that there are healthy stars and febrile red giants, white dwarfs and neutron stars, planets ans asteroids. I know everything about the sun and moon, about the evolution of life on earth, about the Pharaohs and the Chinese dynasties, the countries of the world and their peoples as presently constituted, not to mention all the studying I've done on plants and animals, canals and lakes, rivers and mountain passes. Without even a pause for thought I can tell you the names of several hundred cities, I can tell you the names of nearly all the countries in the world, and I know the approximate populations of every one. I have a knowledge of the historical background of the different cultures, their religion and mythology, and to a certain extent also the history of their languages, in particular etymological relationships, especially within the Indo-European family of languages, but I can certainly reel off a goodly number of expressions from the Semitic language too, and the same from Chinese and Japanese, not to mention all the topographical and personal names I know. In addition, I'm acquainted with several hundred individuals personally, and just from my own small country I could, at the drop of a hat, supply you with several thousand names of loving fellow countrymen whom I know something about - fairly extensive biographical knowledge in some cases. And I needn't confine myself to Norwegians, we're living more and more in a global village, and soon the village square will cover the entire galaxy. On another level, there are all the people I'm genuinely fond of, although it isn't just people one gets attached to, but places as well: just think of the all the places I know like the back of my hand, and where I can tell if someone's gone chopped down a bush or moved a stone. Then there are books, especially all those that have taught me so much about the biosphere and outer space, but also literary works, and through them all the imaginary people whose lives I've come to know and who, at times, have meant a great deal to me. And then I couldn't live without music, and I'm very eclectic, everything from folk music and Renaissance music to Schonberg and Penderecki, but I have to admit, and this has a bearing on the very perspective we're trying to gain, I have to admit to having a particular penchant for romantic music, and this, don't forget, can also be found amongst the works of Bach and Gluck, not to mention Albinoni. But romantic music has existed in every age, and even Plato warned against it because he believed that melancholy could actually weaken the state, and it's patently clear when you get to Puccini and Mahler that music has become a direct expression of what I'm trying to get you to comprehend, that life is too short and that the way human beings are fashioned means they must take leave of far too much. If you've heard Mahler's Abschied from Das Lied von the Erde you'll know what I mean. Hopefully you'll have understood that it's the farewell itself I'm referring to, the actual leave- taking, and that this takes place in the self-same organ where everything I'm saying goodbye to is stored.
Vimes westchnął bezgłośnie. Miał notes. Zapisywał w nim notatki. Zawsze był mu przydatny. A potem Sybil, niech bogowie ją błogosławią, podarowała mu piętnastofunkcyjnego chochlika, który robił tak wiele rzeczy... Co prawda, o ile Vimes się zorientował, przynajmniej dziesięć funkcji polegało na przepraszaniu za nieskuteczne działanie pozostałych pięciu.
Vimes sam pierwszy chętnie by przyznał, że nie jest dobrym gliną, ale mógł sobie zaoszczędzić fatygi, gdyż wiele osób przyznałoby to za niego.
-Czasami-wtrącił kwaśnym tonem Vetinari-naprawdę mam wrażenie, że poziom cynizmu w straży jest...jest...
-Niewystarczający?-dokończył Vimes.
Zawsze miała czułe serce dla słabych. Vimes także. Nie dlatego, że byli czyści i szlachetni, bo nie byli. Ale trzeba stawać po stronie słabych - dlatego, że nie są silni.
-Powiedz, której części "wsadź swój głupi łeb w kaczy kuper" nie zrozumiałeś? - odparł Vimes i wsadził pudełko do kieszeni.
Jak każdy urodzony glina Vimes potrafił niemo wyrazić absolutne, tępe niezrozumienie, którym promieniował niczym latarnia ignorancji.
Vimes, jak umiał, zawiązał pod szyją chustę. Stawał już twarzą w twarz ze smokami i trollami, ale teraz miał spotkać całkiem nowy gatunek: bogaczy.
-Nie mam ochoty pić z tymi, którzy uciskają ubogich!
Vimes wytrzymał jego spojrzenie.
-Przykro mi, nie zabrałem dzisiaj swojej uciskarki - powiedział.
Kastet nawet się nie wygiął. Dobra ankhmorporska robota. Wieś ma siłę, ale miasto ma technikę, pomyślał Vimes, wsuwając uliczną broń do kieszeni.
Vimes zbudził się w całkowitej ciemności, czując piasek pod policzkiem. Niektóre części jego ciała zgłosiły się na służbę, inne protestowały, tłumacząc, że mają usprawiedliwienie od matki.
- Nic nie mogę zauważyć, sir - oświadczył.
- Oczywiście, że nie - zgodził się Vimes. - Bo nie ma nic do zauważenia. Nie widzisz tego. Po tym poznajesz, że tam jest. Gdyby tego nie było, zauważyłbyś od razu. - Uśmiechnął się szeroko. - Ale nic byś nie zobaczył. Rozumiesz"?
Zawsze powtarzam, że tak to właśnie działa, myślał Vimes. Drobne przestępstwa rodzą wielkie przestępstwa. Człowiek śmieje się z tych drobnych, a potem te wielkie zdmuchują mu głowę z karku.
- A my jesteśmy Strażą Miejską - ciągnął Vimes. - Tak jest napisane na drzwiach.
- Właściwie to w tej chwili na drzwiach jest napisane głównie „Gliny to pranie", ale posłałem już kogoś, żeby to oczyścił.
Zaczęli obrzucać Vimesa wzrokiem typowym dla wszystkich wartowników gdziekolwiek, a oznaczającym w skrócie: sytuacja domyślna jest taka, że nie żyjesz; jedynie moja cierpliwość stoi temu na przeszkodzie.
- (...) Mamy ze sobą coś vspólnego, pravda? Żadne z nas nie pije... trunkóv. O ile viem, był pan alkoholikiem, sir Samuelu.
– Nie – odparł oszołomiony Vimes. – Byłem pijakiem. Trzeba być o wiele bogatszym niż ja, żeby zostać alkoholikiem.
© 2007 - 2025 nakanapie.pl