“-Mówiłem (...), że prędzej rozpuścimy się na tym słońcu, niż odważysz się wejść do środka (...) I że szkoda, że ten upał dopadł nas włąśnie dzisiaj.
-Serio? Na te dwa zdania potrzebowałeś aż dwudziestu minut?”
“-Mówiłem (...), że prędzej rozpuścimy się na tym słońcu, niż odważysz się wejść do środka (...) I że szkoda, że ten upał dopadł nas włąśnie dzisiaj.
-Serio? Na te dwa zdania potrzebowałeś aż dwudziestu minut?”
“To tyloko wyniki rekrutacji do szkoły filmowej, zaraz po prostu dowiesz się, czy twoje życie zamieni się w jedno wielkie rozczarowanie, czy też zostaniesz najszczęśliwszą dziewczyną pod słońcem. Drobnostka.”
“Dzień dobry, jestem Maria Majka i zaśpiewam dziś "Miasteczko cud" Agnieszki Osieckiej.”
“Czy można się obudzić jako wiolonczelistka, a położyć spać jako prostytutka?
Lilianna Warzęcha, zwana przez przyjaciół Lidką, sprawdziła na własnej skórze, że owszem, można.”
“Ksiądz i kurwa to chyba jedyne na świecie zawody, w których nie występuje bezrobocie. Specyficzny popyt na te usługi sprawia, że te dwie wyjątkowe branże rządzą się swoimi prawami.”
“Znowu ruszył kalejdoskop podsuwanych przez wyobraźnię wizji: zmięta pościel, zwarta w uścisku, napięte ciała, ciche jęki. Wulgarne odzywki toczyły się niczym ciżba gapiów na miejscu wypadku: piczka, cipka kosmata, wykręcić z nią numerek, spuścić się, pieprzę-ci-ja-pieniądze-pieprzę-ja-zaszczyty-ale-jak-ciebie-pieprzę-to-już-istne-szczyty, mój grześ w twoim błotku, na boku i z doskoku, na raka, na stojaka, na podłodze, na stole, ależ ja cię pierdolę...”
“Czas – przeciąg. Albo: czas – ogrom bezlitosnego powietrza, co mnie gnało i gnało, płowiło barwy i wywiewało wspomnienia; konsekwentnie wywiewało ze mnie tu i teraz. Robiło z poniedziałków piątki, soboty rozdygotane czekaniem na wieczór, trwające kilka chwil niedziele. Zmieniało oszronione policzki w strużkę potu między piersiami, gdy nagle początek czerwca i stoję ściśnięta między ludźmi w chyboczącym się na szynach tramwaju. Zamykam oczy, liczę do dziesięciu, wdech, do trzydziestu liczę i myślę tylko, żeby nie zemdleć, nie zemdleć, nie paść trupem na lepką od brudu tramwajową podłogę.”