Wyszukiwarka

Wyniki wyszukiwania dla frazy "ryzu ja od", znaleziono 1464

W stronę wybrzeża wysyłał karawany z kością słoniową, złotem, skórami, kadzidłem, piżmem cywety i innymi wonnościami oraz kawą. W głąb lądu za jego sprawą zmierzały transporty indyjskiej bawełny, dzianych spódnic i tunik, toreb i bukłaków z koziej skóry, rozmaitych materiałów, takich jak flanela, wełna, aksamit, jedwab czy adamaszek, poza tym ozdób najróżniejszych, jako to naszyjników, bransolet, złotych galonów, paciorków, pereł. Praktycznie wszystko, co potrzebne do życia, można było znaleźć w jego ofercie. Ryż i mąka, sól i cukier, masło i oliwa, tytoń, chinina, wosk i świece, nożyczki i sznurek, skarpety i sandały – czego dusza zapragnie.
Raz przysłał mi karawanę złożoną z dwudziestu pięciu wielbłądów niosących na grzbiecie setki rondli z pokrywkami, tysiąc stożkowych pucharków, tysiąc szklanych karafek do miodu w różnych kolorach według jego projektu sporządzonych, ponad siedemset tac do pieczenia placków chlebowych. Narzekałem w liście do niego, aby był rozsądny i przysyłał mi tylko to, co mogę sprzedać, ale straszyłem go głównie po to, by obniżył cenę. Przyjaźń przyjaźnią, a interes interesem. Sprzedałem wszystko ze słusznym profitem, jeśli nie liczyć skrzyni różańców, krucyfiksów i figurek Chrystusa, których to wyrobów faktycznie nie dało się szybko upłynnić, podobnie jak ryz papieru do pisania, którego zastosowania miejscowi analfabeci nie znali.
Każdy robi błędy. Kiedyś sam nieopatrznie sprowadziłem ponad czterdzieści chromowanych litografii Madonn Rafaela i parę drewnianych Chrystusów naturalnej wielkości, które nie miały wzięcia.
Nathan, odepnij moje insygnia. Porucznik rozejrzał się i po chwili znalazł rozcięty mundur, odłożony na półkę. Wziął go i ostrożnie odpiął zakrwawione insygnia. Chciał je wręczyć kapitanowi, gdy nagle zrozumiał zamysł przełożonego. – Włóż je – padł cichy rozkaz zza maski tlenowej. Nathan z ociąganiem wykonał polecenie. – Niniejszym rozkazuję ci objąć dowodzenie nad „Aurorą”, zaczynając od tej chwili.
Nathan milczał ze wzrokiem wbitym w Abigail. Na mostku zapanowała cisza, przerywana tylko rozmową Jalei z Marakiem. Trzy tygodnie temu Nathan Scott wkroczył na pokład „Aurory” jako świeżo upieczony podporucznik. Od tego czasu został głównym pilotem i porucznikiem, a potem dowódcą okrętu. W dodatku jakby nie wystarczył fakt, że jednostka uległa poważnym uszkodzeniom, a połowa załogi zginęła, teraz jeszcze losy całej planety zależały od tego, czy zdoła jakimś sposobem szybko przebyć tysiąc lat świetlnych, aby ocalić Ziemian przed inwazją.
Jaki jest plan, kapitanie? – zapytała. W jej głosie pobrzmiewało podekscytowanie. – Najpierw stąd spieprzamy i skaczemy w jakieś bezpieczne miejsce – wyjaśnił Nathan. – Potem wybłagamy, pożyczymy albo ukradniemy wszystko, czego potrzeba do naprawienia okrętu. A później znajdziemy sposób, żeby zabrać „Aurorę” i napęd skokowy z powrotem na Ziemię. Jeśli będzie trzeba zawrzeć pakt z diabłem, niech tak będzie.
Dla­cze­go wszy­scy, gdy tylko do­ro­sną, nagle za­po­mi­na­ją, jak bez­sil­ny­mi i sła­by­mi isto­ta­mi byli w dzie­ciń­stwie?
Uwaga: od­gry­wa­nie kogoś in­ne­go wy­ma­ga naj­wyż­szej czuj­no­ści. W przy­pad­ku zde­ma­sko­wa­nia po­li­cja praw­do­po­dob­nie cał­ko­wi­cie zmie­ni pro­fil po­dej­rza­ne­go, za­czną szu­kać kogoś o wy­so­kiej in­te­li­gen­cji.
Mi­łość i prze­moc za­wsze się prze­ni­ka­ją
Móc sa­me­mu wy­bie­rać sobie ból — to tro­chę strasz­ne, ale wspa­nia­łe.
Jak czło­wiek ma na sobie po­rząd­nie upra­ną, po­rząd­nie upra­so­wa­ną białą ko­szu­lę, a w dłoni rów­nie białą chu­s­tecz­kę, wtedy i serce, i umysł robią się śnież­no­bia­ło czy­ste
po­ję­ła, po co była jej po­trzeb­na ta nie­kon­tro­lo­wa­na, gwał­tow­na wście­kłość. Żeby prze­ciw­sta­wiać się obe­lgom. Obe­lgi to objaw wro­go­ści — trze­ba mieć od­wa­gę, by wal­czyć z wro­go­ścią oto­cze­nia, a do tego nie­zbęd­ny jest pa­lą­cy gniew. Tylko on daje siłę do dzia­ła­nia
Muszę na­uczyć ją praw­dy: pła­kać można bez końca, a i tak nikt ci nie po­mo­że.
Mu­sisz tylko my­śleć, że nie boli. Spo­sób po­le­ga na tym, by pa­trzeć na coś, ale sku­piać wzrok tro­chę dalej, i po­wta­rzać sobie, że na pewno nie bę­dzie boleć. Jeśli choć raz zwąt­pisz, że prze­cież to nie­moż­li­we, by ból znik­nął, nie uda ci się.
Dziecko jest bezbronne i nie może sobie poradzić, nawet jeśli ktoś je katuje. Nawet jeśli matka bije łyżką do butów, rurą do odkurzacza czy trzonkiem noża albo dusi, albo polewa wrzątkiem, dziecko nie ma jak uciec i nie potrafi znienawidzić jej tak naprawdę, z całego serca. Rozpaczliwie i za wszelką cenę stara się jakoś pokochać rodzica. Nie chce go znienawidzić, więc wybiera nienawiść do samego siebie.
Ślady, jakie pozostawili nasi przodkowie w różnych częściach świata, zwłaszcza utrwalone w kamieniu czy w prehistorycznych budowlach, mogą nam powiedzieć historie bardziej fascynujące niż świat sceince fiction. Są bowiem śladami życia, ludzkiego życia, i ono stanowi największą tajemnicę. Jego tajemnicę możemy odkryć tu, na Ziemi.
Tym razem nie będzie błagał Boga, by go zabrał. Tym razem będzie tylko zemsta.
Jesteśmy drużyną. Razem zdobywamy nagrody, razem dostajemy kary.
W słoneczne dni i przez ciemną noc przejdziemy razem. Zawsze tylko razem.
Człowieka nie ocenia się po tym, ile razy upada. Ważne jest, ile razy się podnosi.
Człowieka nie ocenia się po tym, ile razy upada. Ważne jest, ile razy się podnosi.
-Dobrze jest być razem.
Był moim najlepszym kumplem od kołyski, nasze matki były serdecznymi przyjaciółkami. Razem się wychowaliśmy, razem chodziliśmy do szkoły podstawowej i średniej, razem dostaliśmy się do Akademii Policji w Szczytnie, a potem razem... rozjebaliśmy sobie policyjną karierę.
Jeśli słyszysz sto razy, że nie jesteś nic warta, to za którymś razem, patrząc w lustro, myślisz, że to prawda.
Razem łatwiej przetrwać.
Bo widzisz, Jenny, aby być razem, nie trzeba mieć wspólnych zainteresowań albo podobnego stylu. Wystarczy potrafić się razem śmiać.
Pamiętajcie. Następnym razem, jak zechce wam się bardziej ekscytującego w waszym życiu, zastanówcie się dwa razy.
Dorastaliśmy na tym samym podwórku, razem skakaliśmy na łeb z trzepaka i razem kroiliśmy żaby na kamiennym brzegu piaskownicy.
Za każdym razem jest tak podobnie...za każdym razem jaśniej, bliżej, a teraz jest mi tak, jakby mi rozsiano spokój, błogi spokój.
Różnica między życie a teatrem jest taka, że życie jest sto razy nudniejsze, albo sto razy ciekawsze.
Wojna rozdziela ludzi... Nie udało nam się trzymać razem, chociaż się modliłam. I najgorszy los niestraszny, kiedy rodzina razem.
Jeżeli wiele razy mówi się o tym samym wydarzeniu albo tej samej osobie, albo tym samym dniu, za każdym razem wychodzą nowe szczegóły.
© 2007 - 2024 nakanapie.pl