“Od kilku miesięcy bowiem nie mówiło się w Operze o niczym innym jak o upiorze odzianym w czerń, przemykającym niczym cień, od piwnic po sam dach, z nikim nierozmawiającym i którego nikt nie odważył się zagadnąć, znikającym równie szybko jak się pojawiał, gdy spostrzegł, że został zauważony. Nikt nigdy nie wiedział jak i gdzie. Jak przystało prawdziwemu upiorowi, chodził bezszelestnie.
”