“Media gonią tylko za sensacją. Mają gdzieś prawdę, tak naprawdę całkowicie ignorując to, jak krzywdzą tych wszystkich ludzi.”
“Zawsze był atrakcyjny dla kobiet. Przystojny, dobrze zbudowany, wysportowany i miał jeszcze coś - ten nieuchwytny urok zapisany gdzieś w spojrzeniu, w chłopięcej twarzy, który niezmiennie zjednywał mu sympatię płci przeciwnej.”
“Tak to tutaj jest. Wyjdź gdzieś wieczorem, a każdy z sąsiadów zapyta cię następnego dnia, czy dobrze się bawiłaś. Czasami jest to miłe. Innym razem można poczuć , że człowiek się dusi.”
“I ten cały Katyń też se wykopcie i przesadźcie w jakieś eleganckie miejsce. Także może być w Łódzkie. Bo się znowu jakieś nieszczęście stanie. Bo jak trupa swojego gdzieś wypatrzycie, to jak ćmy do światła, jak pszczoły do miodu zaraz się pchacie, na warunki atmosferyczne nie bacząc, żeby jeszcze jedną warstwę umarlaków dołożyć.”
“– Uważam, że to może być szansa, żebyś raz na zawsze zamknął ten rozdział swojej
przeszłości – mówił Gary. – Wygląda na to, że jeszcze nie przebaczyłeś Leanne. Okay,
rozumiem, to trudne – podniósł obie ręce, jakby osłaniał się przed spodziewanym atakiem,
który zaraz nastąpi – ale nie ma sensu grzebać się w tych złych emocjach jak w gównie
– dodał”
“Bo widzisz, strzała, która zmieni lot, gdzieś musi polecieć. Wiatr, który przybędzie na wezwanie, sprowadzi sztorm albo ciszę za dwa dni. Pieśniarz wygina linie losu i zaraz potem wszystko zamienia się w węzeł. Wszystko, co tak wyszachrujesz, wraca potem dwa razy i w jeszcze gorszej postaci albo świat wokół potwornieje. Nie ma nic za darmo.”
“Siedzimy obok siebie w głębokim milczeniu. Nie wkładam słuchawek z powrotem. Spoglądam na nią. Ma ciemne, dość długie włosy i zaszklone oczy, patrzące przed siebie, na pewno gdzieś daleko. Głęboko oddycha, jakby delektowała się powietrzem albo bała się, że zaraz je utraci. Trochę jak ja. Nogi w czarnych spodniach wieńczą trampki ze sznurowadłami w gwiazdki. Ręce, które lekko drżą, położone ma na kolanach. Pomalowane na czarno krótkie paznokcie. ”
“Serca jako naród nie macie (...) W śród obcych leżą. Wielbłąd czasem przejdzie, sęp koło zatoczy. (...) Tak jak mówiłeś, w Łódzkiem najlepiej, w sercu kraju powinni spoczywać i czekać na wskrzeszenie z martwych. Zamiast się mazać nad mogiłami, powinniście pracować nad technologią. Mógł schyłkowy kapitalizm wskrzesić owcę, to wy możecie wskrzesić tych swoich kajdaniarzy, zeków, buntowszczyków, ofiary niewinne samodzierżawia i totalitaryzmu, a i prostych urków, bo niby czemu nie? Dlatego zabierajcie ich w pizdu z ruskiej ziemi. Raz na zawsze, żebyście nie musieli się tutaj snuć, lamentować, ogni palić. I cały ten Katyń też se wykopcie i przesadźcie w jakieś eleganckie miejsce. Także może być w Łódzkie. Bo się znowu jakieś nieszczęście stanie. Bo jak trupa swojego gdzieś wypatrzycie, to jak ćmy do światła, jak pszczoły do miodu zaraz się pchacie, na warunki atmosferyczne nie bacząc, żeby jeszcze jedną warstwę umarlaków dołożyć”
“- Opisz mi kota - poprosił Morgo. - Wyobraź go sobie. Wszystkie twoje wspomnienia i skojarzenia z kotami.
Thors Provoni myślał o kotach. Wydawało się to nieszkodliwym zajęciem podczas tych sześciu dni, zanim wylądują na Ziemi.
- Upór - rzekł w końcu Morgo.
- Mój? Mówisz o mnie?
- Nie, mówię o kotach. I egocentryzm.
- Kot jest lojalny wobec swego pana - gniewnie rzekł Provoni. - Jednak okazuje to subtelnie. Na tym polega cała sprawa: kot nie oddaje się nikomu, jest już taki od milionów lat, a potem człowiekowi udaje się wybić szczelinę w tym jego pancerzu i kot ociera się o ciebie, siada ci na kolanach i mruczy. Tak więc z miłości do człowieka przełamuje dziedziczony genetycznie od dwóch milionów lat wzorzec postępowania. To dopiero zwycięstwo.
- Zakładając, że kot jest szczery - powiedział Morgo - a nie próbuje wyżebrać więcej jedzenia.
- Myślisz, że kot może być hipokrytą? - spytał Provoni. - Nigdy nie słyszałem, żeby kotom zarzucano hipokryzję. Prawdę mówiąc, przyczyną wielu krytycznych opinii o nich jest ich brutalna uczciwość: jeśli nie lubią swego pana, to mają go gdzieś i odchodzą do kogoś innego.”
“Serce zatrzepotało jej w piersi niczym spłoszony ptak. Nie myliła się! Była obserwowana! Na stromym, skalnym szczycie urwistego nadbrzeża stał jakiś mężczyzna. Było w jego postaci coś tak niezwykłego, tajemniczego i jednocześnie władczego, że aż zadrżała. Patrzył wprost na nią, czuła to wyraźnie, mimo że nie widziała jego twarzy, bowiem odziany w długi, czarny płaszcz, ukrywał swe oblicze pod głęboko nasuniętym na głowę kapturem. Stał nieporuszenie, jedynie silny wiatr szarpał wściekle połami jego długiego okrycia. Był bardzo wysoki, co rzucało się w oczy nawet z tej odległości. Nagle ogarnął ją prawdziwy strach. Czuła, że patrzy on jej prosto w oczy, a przecież twarz miał skrytą w cieniu kaptura. Przejęta lękiem chciała jak najszybciej odsunąć się od okna. Ku swemu przerażeniu odkryła, iż nie jest w stanie tego uczynić. Jakaś tajemnicza siła trzymała ją w miejscu. Nie umiałaby tego wyjaśnić, ale nie miała wątpliwości, że to mężczyzna ze wzgórza nie pozwala jej odejść. Jakby tego było mało, nagle poczuła, iż on zna jej myśli, wie o jej strachu. Gdy usłyszała, gdzieś we własnej podświadomości, płynące od niego słowa, bez wątpienia przeznaczone dla niej, z trudem łapiąc oddech w piersi, czuła iż jest blisko omdlenia.”
“O większego trudno zucha, Jak był Stefek Burczymucha, - Ja nikogo się nie boję! Choćby niedźwiedź. to dostoję! Wilki?. Ja ich całą zgraję Pozabijam i pokraję! Te hieny, te lamparty To są dla mnie czyste żarty! A pantery i tygrysy Na sztyk wezmę u swej spisy! Lew!. Cóż lew jest?! - Kociak duży! Naczytałem się podróży! I znam tego jegomości, Co zły tylko, kiedy pości. Szakal, wilk,?. Straszna nowina! To jest tylko większa psina!. (Brysia mijam zaś z daleka, Bo nie lubię, gdy kto szczeka! Komu zechcę, to dam radę! Zaraz za ocean jadę I nie będę Stefkiem chyba, Jak nie chwycę wieloryba! I tak przez dzień boży cały Zuch nasz trąbi swe pochwały, Aż raz usnął gdzieś na sianie. Wtem się budzi niespodzianie. Patrzy, aż tu jakieś zwierzę Do śniadania mu się bierze. Jak nie zerwie się na nogi, Jak nie wrzaśnie z wielkiej trwogi! Pędzi jakby chart ze smyczy. - Tygrys, tato! Tygrys! - krzyczy. - Tygrys?. - ojciec się zapyta. - Ach, lew może!. Miał kopyta Straszne! Trzy czy cztery nogi, Paszczę taką! Przy tym rogi. - Gdzie to było? - Tam na sianie. - Właśnie porwał mi śniadanie. Idzie ojciec, służba cała, Patrzą. a tu myszka mała Polna myszka siedzi sobie I ząbkami serek skrobie!.”
“Obserwując i słuchając innych, można zauważyć, że niektórzy (znowu więcej ojców, niż matek) "używa" dzieci przeważnie do chełpienia się przed innymi. Traktując ich nie tylko jako naturalną i logiczną kontynuację swego życia, ale też jak lustro, w którym się odbijają albo rewanżują za to, czego sami nie mogli lub nie potrafili w życiu zrealizować.
Stąd łatwo i cudownie jest móc pokazać piękne, inteligentne i pojętne dziecko, jakby stworzenie podobnego cudu było osobistą czyjąś zasługą.
Natomiast za wstyd, lub winę uznaje się posiadanie dziecka niedoskonałego, które nie odzwierciedla parametrów i kanonów, jakie społeczeństwo tych najodważniejszych, piękniejszych, zręczniejszych (naj... naj...) się spodziewa.
Tymczasem ani ojciec, ani matka, o ile słusznie dumni mogą i powinni być ze swych dzieci, nie powinni ich wykorzystywać do własnych, osobistych celów.”
“Bo lustro jest jak szczęście. Szczęście jest jak lustro: odbija jedynie obrazy, nigdy rzeczywistość”
“,,Lecz ci, co zaufali Panu, odzyskują siły, otrzymują skrzydła jak orły’’.
Iz 40,31 ”