Wyszukiwarka

Wyniki wyszukiwania dla frazy "zloto goniec", znaleziono 6

"Nie warto marnować
czasu na nienawiść. To droga donikąd. Nie ma na jej końcu złotych drzwi do lepszego życia."
W końcu jeżeli lekarstwo kosztuje dwa tysiące pięćset złotych za opakowanie, musi być lepsze od tego za dwadzieścia dwa osiemdziesiąt. Nie ma wyjścia. Musi!
Jej obraz jest we mnie wpisany, jest fragmentem mnie i nie obchodzi mnie, że moja miłość to tylko misternie skomponowany system złotych płytek i rząd cyfr. Dla mnie to jest wszystko. W końcu mózg to też kłąb glutowatej tkanki zamknięty w pudełku czaszki, dlaczego więc mnie ktokolwiek mógłby odmówić umiejętności kochania?
Kto pomyśli, że przystojny młody człowiek może mieć schowane pod wartą kilkaset złotych bluzą trzy noże bojowe, skórzane rękawiczki i maskę? Mało tego, nawet gdyby ktoś zauważył, że obserwuję atrakcyjną brunetkę, pomyśli, że robię to, żeby w końcu do niej zagadać i zaprosić na drinka do baru.
- Wiesz, co mnie rusza? Jak chcą mi dać kilka złotych podwyżki na koniec miesiąca za to, że narażam życie. Albo jak jakiś kutas dyrektor mówi do mnie "siostrzyczko". Nauczyli się nami pomiatać. Ciągle żyją mitem pielęgniarki sprzed lat. Pielęgniarka się słucha, przynosi basen, zmienia pieluchy i ewentualnie robi zastrzyk domięśniowy. Tymczasem wiele z nas jest po studiach. Mamy naprawdę dużą wiedzę, nie musimy mieć kompleksów przed koleżankami i kolegami z Zachodu. Zresztą łatwo znajdujemy pracę za granicą.
Uniwersum Don Brega, Afganistan, Kabul, rok 2021
Wypadłem z portalu i natychmiast zlokalizowałem dwa cele: trzydziestoletnią kobietę w szarym stroju oraz trzymającą ją kurczowo za rękę, sześcioletnią, przestraszoną dziewczynkę.
Aleksander miał rację: wszystko na zewnątrz działo się w śli­maczym tempie. Mogłem dokładnie zobaczyć, jak tworzy się fala uderzeniowa pochodząca z rozrywanego właśnie na kawały samochodu-pułapki. Było to fascynujące, powolne i groźne wi­dowisko, ale nie po to przeniosłem się do Afganistanu, żeby się na nie gapić.
Od razu podniosłem się z ziemi, podbiegłem do kobiet, które nawet chyba jeszcze nie zarejestrowały mojej obecności w tym czasie. Następnie w ułamku sekundy owinąłem je pasem ma­gnetycznym, po czym objąłem matkę z jednej strony, dziecko wziąłem na rękę z drugiej, a w końcu uruchomiłem siłowniki i napęd antygrawitacyjny w moim kombinezonie. Teraz tylko na­leżało wycelować w okno, które, dziwna sprawa, zrobiło się większe niż przedtem, jakby domyślało się, co chcę zaraz zro­bić. A ja musiałem już tylko przez nie przelecieć.
Szarpnęło trochę i polecieliśmy wszyscy troje, lądując pra­wie dokładnie w środku złotego okna, które nas połknęło. Udało się. Kobieta i mała zostały uratowane od śmierci. W os­tatniej chwili odwróciłem głowę i zobaczyłem jeszcze, że fala uderze­niowa, przed którą gięło się powietrze, dotarła już w miejsce, gdzie przedtem stała dziewczynka ze swoją mamą.
Portal zamknął się za nami.
© 2007 - 2025 nakanapie.pl