Zachęcony tym faktem, zapędził się tak daleko, iż nie mógł potem znaleźć drogi powrotnej.
Wedle znaku, który stał przy drodze, do celu zostały mu jeszcze marne dwa kilometry.
Rękę miałem na temblaku, na całe szczęście lewą.
Nagle uprzytomnił sobie, że za oknem niebo zaczyna się rozjaśniać, a on leży w łóżku i marzy o Eiadh, a gdyby miał choć trochę rozumu, toby wstał, pos...
Środek miasta, pełno ludzi, a ja biegnę sam za sobą.
Jednego był pewien: że leży na miękkim posłaniu pachnącym niczym kwiat lawendy.