Umarł co najmniej tak tragicznie jak Amy, a co najmniej dwa razy bardziej efektownie.
Z wrześniowego wieczora przeskakiwały dwa miesiące do tyłu.
Łukasz chwycił za klamkę od drzwi i patrząc na Jacka odliczał bezgłośnym ruchem warg: trzy, dwa, jeden.
Scena z ranka przypomniała mi się jak przez mgłę.