Nie zastanawiałam się nad konsekwencjami, siatki wciskały mi się w dłonie, po twarzy chłostał lodowaty Boreasz.
Tak się do nas przyzwyczaił szybko, że już drugiego dnia, gdy wyjechaliśmy na rowery to z tęsknoty za nami biegł, aż trzeba było go zamknąć/ Trzeciego...