Na skrzyżowaniu dwóch ulic, niby na krańcu świata stoi kobieta.
Ponieważ miał czternaście lat, nie wolno mu już było spać w domu matki.
Żądam adwokata – powiedziałem najbardziej stanowczym głosem, na jaki mnie było stać, ale i tak czułem, że coś we mnie drży niczym zając schowany w liś...
. - Widzę że nie mam wyboru - powiedziałem, najpewniejszym głosem na jaki było mnie w tej chwili stać - dobrze zatem, obiecuję.