Budzik zadzwonił o siódmej, chociaż wieczorem jak zwykle ustawiłem ósmą.
- Dzień dobry, tu MedEA, zażyj swoje lekarstwa! – powitał mnie głos mojej nowej wirtualnej asystentki.
Zwlokłem się z wyrka i poczłapałem do kuchni, gdzie połknąłem czekające na mnie tabletki i popiłem wodą. Ekspres do kawy nie chciał się włączyć.
- MedEA, zanotuj: naprawa ekspresu – poleciłem.
- Urządzenie sprawne, uruchomienie za dwanaście minut - odparła.
No tak, kawę wolno mi pić dopiero kwadrans po pigułach. Lodówka też się wcześniej nie otworzy. W sumie nawet nie warto jej otwierać – odczytawszy zapisy łazienkowej wagi MedEA zmieniła mi dietę. Anulowała wszystkie moje zamówienia, choć i tak po chorobie zacząłem jeść zdrowiej niż poprzednio.
Czekając na kawę sprawdziłem wiadomości. „Dziękujemy za wybranie usług serwisu FitLife…” Nic nie wybierałem, cholerni naciągacze! Druga była wiadomość od Pat. „Naprawdę wolisz siłkę od spotkania ze mną?”
- Napisałeś, że nie przyjdziesz, bo musisz dbać o zdrowie i wolisz fitness - wyjaśniła lodowato, gdy do niej zadzwoniłem.
Osłupiałem. Nie wysyłałem do niej żadnej wiadomości, a już na pewno niczego tak chamskiego.
- To jakaś pomyłka, ja wcale… - zacząłem, lecz połączenie zerwało się. Na próżno naciskając „wznów”, bezsilnie patrzyłem na tworzący się na ekranie komunikat: „Wybacz, zdecydowałem, że ze względów zdrowotnych nie mogę spotykać się z tobą”. Po wysłaniu tekstu numer Pat zniknął z kontaktów.
- MedEA, co jest, do cholery?! – wrzasnąłem.
- Optymalizacja procesu rekonwalescencji wymaga eliminacji zachowań niepożądanych – odparł zimny głos Medical Electronic Assistant – Kontakt z Patrycją Nowak groził konsumpcją szkodliwych produktów spożywczych oraz aktywnością fizyczną niewskazaną w twoim stanie. Generuję listę dopuszczalnych form spędzania czasu. O dziesiątej masz trening. Do tego czasu pozostań w domu.
Ostatnim słowom towarzyszył jednoznaczny szczęk blokowanego zamka w drzwiach.