Czy mogę sprzedać e-booka?

Autor: dominika.nawidelcu ·4 minuty
2020-09-08 5 komentarzy 9 Polubień
Czy mogę sprzedać e-booka?

Sprzedawać, czy nie – oto jest pytanie! W końcu e-book to książka jak każda inna, tyle że wydana w formacie elektronicznym. Czy w takim razie można ją pożyczać lub sprzedawać? I jak robić to legalnie?


Gdy mamy papierowe wydanie książki sprawa jest o wiele prostsza. Możemy ją sprzedać, pożyczyć, czy oddać i nikt nie będzie nam zarzucał łamania przepisów. To w końcu nasza własność i mamy prawo z nią zrobić cokolwiek tylko chcemy. Czemu więc legalnie zakupione e-booki, czyli elektroniczne książki, budzą tyle emocji?

Powodów jest kilka. Przede wszystkim prawo własności dostosowane jest do rzeczy materialnych. Jeśli możemy coś podnieść i komuś przekazać, granica między tym co „moje” a „cudze” jest dość wyraźna. Gdy zaś mówimy o dobrach niematerialnych, to nasze przepisy wciąż sprawiają wrażenie mocno niedostosowanych. Próżno więc szukać zapisów, które wprost odwoływałyby się do samych e-booków, a skoro ich nie ma, skazani jesteśmy na interpretacje ustaw oraz wyroków.

To można, czy nie można?


Zacznijmy po kolei, czy można pożyczać ebooki? Moim zdaniem jak najbardziej. Wskazują na to zasady „dozwolonego użytku” wynikające z prawa autorskiego. Dlatego e-booka można bez problemu pożyczać rodzinie i znajomym. Inną kwestią pozostaje to, czy nasi najbliżsi również będą chcieli przestrzegać przepisów. Warto ich uczulić, by pożyczoną przez nas książkę nie udostępniali przez Internet.

Jeśli zaś chodzi o sprzedaż, to zupełnie was nie zaskoczę, na to też nie ma przepisów. Wyroki każą stosować do takich transakcji zasady dotyczące udostępniania programów komputerowych. Czyli e-booka jak najbardziej można sprzedać, ale bezwzględnie i koniecznie należy usunąć książkę ze swoich nośników danych. W momencie przesłania pliku, nasza wersja przestaje być legalna. W końcu, gdybyśmy handlowali papierowym wydaniem, sami nie dysponowalibyśmy już swoim egzemplarzem.

Jak zabezpieczyć swoje interesy?


Teoria teorią, ale jak widzicie, nie jest to zagadnienie ani proste, ani przyjemne. Jak zabezpieczyć swoje interesy, by przypadkiem nie zostać oskarżonym o łamanie przepisów? Przede wszystkim rekomendowałabym spisanie umowy. Zwłaszcza jeśli sprzedajemy e-booka poza portalami aukcyjnymi, naprawdę dobrze mieć dowód na to, że cała transakcja była zgodna z prawem, a my nie mam już „kontaktu” z książką.

Z kolei, gdy decydujemy się na pożyczanie e-booka, również warto uprzedzić znajomych, że nie tylko nie życzmy sobie znaleźć dany plik na stronie popularnego gryzonia, ale zgodnie z literą prawa zabraniamy takich praktyk.

Czego absolutnie nie wolno robić z e-bookami?


Jak sami widzicie, zasady dotyczące książek elektronicznych nie są szczególnie intuicyjne. Właśnie dlatego w Internecie można natrafić na wiele podejrzanych akcji, czy sytuacji. Czego absolutnie nie można robić?

  • Udostępniać e-booków na portalach, czy wysyłać do nieznanych osób. „Dozwolony użytek” pozwala nam pożyczać książki jedynie bliskim osobom. Nie łapią się do tego kręgu popularne witryny czy ludzie, którzy na FB pytają „ma ktoś może e-booka…”.
  • Sprzedawać wielokrotnie tę samą książkę. Najłatwiej zastosować te same zasady, co do wydań papierowych. Miałam i sprzedałam, czyli już nie posiadam i nie mogę dysponować.
  • Sprzedawać wielokrotnie tę samą książkę w ramach aukcji charytatywnej – cel może i szczytny, ale zasady z powyższego punktu obowiązują.
  • Sprzedać e-booka i zachować swoją kopię na dysku.

Teoria teorią, a życie…


Jak już wspomniałam, problemem jest nie tyle nieprecyzyjność przepisów, ale ich brak. Może właśnie dlatego część internetowych księgarni z założenia nie zgadza się na odsprzedawanie kupionych u nich e-booków. Takie podejście było wielokrotnie krytykowane, jednak w pewien sposób wynika z prozy życia. Nadużycia w obrocie e-bookami są tak proste i powszechne, że księgarnie wolą w ogóle nie wchodzić w dyskusję.

Warto też zaznaczyć do czego nie ma zastosowania niniejszy artykuł. Przede wszystkim nie obejmuje on wszelkiego rodzaju abonamentów na książki, w których uzyskiwany dostęp stanowi usługę. Tak samo zalecam ostrożność w zakresie e-booków Amazona. Sprzedawca wskazuje bowiem, że do jego transakcji zastosowanie mają amerykańskie przepisy, nieobjęte zasięgiem sądów europejskich.

Sprzedaż e-booków w 2020 roku


Do tej pory jurysdykcja była dość przychylna dla moli książkowych. W doktrynie wielokrotnie powoływano konieczność stosowania zasad dotyczących wyroku odnoszącego się do programu komputerowego, w tym przede wszystkim orzeczenie Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości z lipca 2012 roku, w sprawie UsedSoft GmbH przeciwko Oracle International Corp (C-128/11):
(...) jeśli kupimy online i ściągniemy na własny komputer program komputerowy [w naszym rozumieniu ebook], z którego mamy prawo korzystać bez ograniczeń czasowych, to możemy również – zdaniem ETS – odsprzedać osobie trzeciej tak nabytą kopię programu [ebooka].

Jednak niedawno pojawiło się też bardziej restrykcyjne podejście, uzależnia ono legalność sprzedaży używanego e-book’a od uzyskania zgody wydawcy. Zostało ono zaprezentowane w orzeczeniu Trybunału Sprawiedliwości EU z 19 grudnia 2019 r. w/s Nederlands Uitgeversverbond i Groep Algemene Uitgevers vs. Tom Kabinet (C-263/18). Należy mieć też na uwadze, że wyrok ten zapadł w dość specyficznym stanie faktycznym, w których chodziło o połączenie czasowego korzystania z e-bookow z opłatami abonamentowymi na rzecz portalu. Ciężko powiedzieć na ile orzeczenie to będzie miało wpływ na sytuacje sprzedaży między osobami fizycznymi i w jakim zakresie przyjmie się do polskiej praktyki.

Niemniej, warto mniej na uwadze, że nasze rodzime prawo nie reguluje tego zagadnienia wprost i nie pozostaje nam nic innego, jak jego interpretacja.

Nowoczesna forma, archaiczne przepisy


To, czy e-booki w ogóle jest sens sprzedawać, to temat na zupełnie inną dyskusję. Tym razem skupiłam się na tym, że jest to możliwe, chociaż należy pamiętać o powyższych zasadach.

Czy myśleliście kiedyś o sprzedaży legalnie kupionych e-booków? A może zdarzyło się wam natrafić w Internecie na podejrzane akcje?


Dominika Róg-Górecka
× 9 Polub, jeżeli artykuł Ci się spodobał!

Komentarze

@Sargento_Garcia
@Sargento_Garcia · około 4 lata temu
Trzeba również wspomnieć, że kupując legalnie ebooka dostajemy plik z "wszytym" w środek naszym imieniem i nazwiskiem oraz numerem klienta (nie zawsze na czytniku widać te dane, a jeśli już to jest to samo imię i nazwisko). Tak więc, odsprzedając go komuś, musimy się siłą rzeczy liczyć z tym, iż za jakiś czas zapuka do nas policja czy też inny adwokat reprezentujący autora, w sprawie nielegalnego udostępniania ebooka w sieci. Warto móc się wtedy właśnie zasłonić oryginałem spisanej umowy kupna-sprzedaży.
× 3
· około 4 lata temu
Mnie tylko na kilku w czytniku pokazuje, że plik jest moją własnością. Reszta, kilkadziesiąt, już nie są „oznakowane” tak jawnie.
@Meszuge
@Meszuge · około 4 lata temu
"Zacznijmy po kolei, czy można pożyczać ebooki? Moim zdaniem jak najbardziej" - Twoje zdanie, bez urazy, jeśli nie jesteś prawnikiem specjalizującym się w tej kwestii, jest zupełnie nieistotne. Owszem, bardzo byłbym zainteresowany tematem, ale oficjalnym, prawnym orzecznictwem, a nie spekulacjami, domysłami, przypuszczeniami, rojeniami, fantazjami.
× 3
@Johnson
@Johnson · około 4 lata temu
Ciekawe zagadnie. Z pktu widzenia prawa własności ebook jest mój i mogę sobie z nim robić co mi się żywnie podoba. Z drugiej strony ciekawi mnie aspekt prawny, którego (jak zauważył Meszuge) nie poruszono wyżej - czy można ograniczać prawo własności ebooka nie pozwalając dystrybuować go dalej? Sprzedać, pożyczyć? Nie jest to przecież kupno licencji na używanie czy użycie (przeczytanie), jak np. legimi, gdzie nie kupujesz pliku tylko jest użytkownikowi udostępniany. Tutaj dostajesz na maila, czytnik - wyodrębniony plik. Chyba już kiedyś przy jakimś wątku o tym tu nakanapie dyskutowaliśmy, ale nie mogę przywołać w pamięci gdzie to było.
@Sargento_Garcia
@Sargento_Garcia · około 4 lata temu
@Johnson na pewno dyskutowaliśmy o tym na LC i z tego co pamiętam doszliśmy do takich samych wniosków: brak jasnych i konkretnych unormowań prawnych pozostawia szerokie pole do własnej interpretacji tzw. okołoprzepisów, zarówno przez osoby użyczające/sprzedające ebooki jak i organy ścigania.
× 2
@dominika.nawidelcu
@dominika.nawidelcu · około 4 lata temu
@Meszuge A i owszem, jestem prawnikiem ;) stąd też zboczenie zawodowe i formułowanie tez od „moim zdaniem”. Jak już wspomniałam w treści, przepisów w tym zakresie nie ma, orzecznictwo i doktrynę zweryfikowałam, stąd moja teza.
Przepisy nie pozwalają ograniczać prawa własności, ale tak jak wspominałam życie życiem i nawet moja pani profesor od prawa cywilnego usłyszała kiedyś „w tym sklepie kodeks cywilny nie obowiązuje”.

Link do powoływanego w treści orzeczenia. W związku z tym, ze doktryna skłania się do traktowania eboooow jako programy komputerowe wielokrotnie powołuje się orzeczeniehttp://curia.europa.eu/juris/document/document.jsf;jsessionid=44AD265A4B2A720EE820A5958FEA8FBF?text=&docid=124564&pageIndex=0&doclang=PL&mode=lst&dir=&occ=first&part=1&cid=1294515

Ps updatowałam o wyroki ;)
× 4
@margota13
@margota13 · około 4 lata temu
Mad, zdanie zaczyna się od MNIE. Mnie się wydaje... Wydaje mi się...
× 1
· około 4 lata temu
Oczywiście, że mnie.
@nalogowyksiazkoholik
@nalogowyksiazkoholik · około 4 lata temu
Pobieranie ebooków z nielegalnego źródła to plaga. Na Facebooku istnieją grupy, gdzie ludzie "wymieniają się" ebookami i twierdzą, że to nic złego. Prawda jest taka, że tracą na tym wydawnictwa, sami autorzy, ale też czytelnicy. Ile razy słyszeliśmy, że seria nie zostanie dokończona, bo książka "się nie sprzedała". No pewnie, po co miała się sprzedać, jak mogła zostać "wymieniona" między tysiącami użytkowników?
@dominika.nawidelcu
@dominika.nawidelcu · około 4 lata temu
Masz rację, również nad tym ubolewam.
× 1
@nalogowyksiazkoholik
@nalogowyksiazkoholik · około 4 lata temu
@dominika.nawidelcu to jest jakaś plaga, a najgorzej, że praktycznie nic nie można z tym zrobić. Zgłaszanie Facebookowi nic nie daje :(