Dzisiaj na tapet biorę upiory, duchy i zjawy w początkowej twórczości Mickiewicza. Pół żartem, pół serio mam dla Was poradnik jak stać się takim straszydłem. Wbrew temu, co może się Wam wydawać, nie jest to zbyt wyszukane zadanie i nie sprawi Wam wiele trudu w jego realizacji. Ale wolałabym, by kwestia stania się takim straszydłem została raczej w Waszej sferze marzeń. Nie, nie chcę być później straszona czy nawiedzana! Brrr!
Romantycznie w Polsce
Romantyzm w Polsce zaczął się w 1822 roku (choć niektóre źródła przychylają się do daty 1795). Wtedy to światło dzienne ujrzało dzieło Adama Mickiewicza „Ballady i romanse”. W tym tomiku nie brakuje zjaw i upiorów, których nazwy i pochodzenie wyjaśniał sam autor w przypisach. Śmiało też, a czasem wręcz żartobliwie wypowiadał się o ludowych przesądach, piętnował bluźnierstwa i z wielkim dystansem podchodził do ludowej cudowności (J. Kleiner, „Mickiewicz” T. 1).
Problem w odczytaniu „Ballad i romansów” pojawia się wtedy, kiedy czytelnik sam musi wyznaczyć granicę i zastanowić się, gdzie kończy się „zabawa” w cudowność pseudoludową, a gdzie folklor tworzy tajemnicę, którą ciężko ogarnąć posiadaną wiedzą (Zofia Stefanowska, „Duch-powrotnik u Mickiewicza„).
Chochoły. Stanisław Wyspiański.
Praktyczny poradnik jak zostać straszydłem. Przykłady!
NAJPIERW ZBAŁAMUĆ, A PÓŹNIEJ PORZUĆ
„To lubię” to opowieść o Maryli – ukochanej poety. Kobieta ta okazała się być zimną i nieczułą, bo „choć jej kto kocham mówił po sto razy, /Nie rzekła nawet lubię”. Bohater wspomina nieliczne chwile szczęścia. Zakochany młodzieniec opowiadał Maryli straszne historie z zaświatów i to dokładnie odtwarza w wierszu poeta – stara cerkiew, spróchniała dzwonnica, cmentarz… I nagle o północy dzwony same zaczynają dzwonić, a drzwi otwierają się, a w tle słychać dziwne dźwięki. Nagle mogiły zmarłych poruszają się i „trup po drodze bez głowy się toczy, /To znowu głowa bez ciała”. W tej przerażającej scenerii ukazała się także dziewczyna – pokutująca grzesznica. Na imię jej był Maryla. Opowiedziała ona jak dawniej gardziła wszystkimi zalotnikami i nie szanowała uczuć mężczyzn. Doprowadziła także nawet do samobójczej śmierci Józia, który później jako upiór nawiedzał dom Maryli. No ale wraz z nadejściem świtu wszystko znika. Poetyka grozy staje się trochę poetyką żartu. Mickiewicz na tle przerażającej scenerii maskuje żartobliwość z przesądów. Czy zatem autor chciał Marylę poderwać na śmieszno-straszną opowiastkę? Ciekawie, no ciekawie. Ale jeśli marzy Wam się zostanie zjawą to śmiało można zastosować się do wskazówek tutaj podanych. Z perspektywy Maryli kobiety mają łatwiej. Józiem ogólnie zostać nie polecam.
Ofelia. John Everett Millais.
DAJ SIĘ UTOPIĆ
„Świteź” to ballada swobodnie nawiązująca do ludowych legend o tajemniczym jeziorze i historii Tuchanowicz. Opisane piękno przyrody utrzymane jest w atmosferze grozy i tajemnicy. Pozornie spokojna i przyjazna natura pokazuje swoje drugie oblicze. Autor opowiada losy pana na Płużynach, który oddając się w bożą opiekę, postanawia zbadać jezioro. I tu Mickiewicz snuje opowieść o wyłowionej z wody kobiecie-duchu. Opowiada ona zebranym historię miejscowości, kiedy to ruskie wojska napadły na pozostające tam kobiety, dzieci i starców. Mężczyźni w tym czasie ratowali Nowogród. Zrozpaczona księżniczka prosiła Boga o śmierć, a tan zmienił wszystkich mieszkańców w kwiaty. Najeźdźcy, gdy zaczęli je zrywać, pomarli. Tuhan został zalany wodą. Swoją drogą panienka miała więcej szczęścia niż pozostali mieszkańcy.
ZASMAKUJ NIEWIERNOŚCI I... TEŻ DAJ SIĘ UTOPIĆ
„Świtezianka” opowiada losy dwojga zakochanych w sobie młodych ludzi. Spotykają się oni nad brzegiem jeziora Świteź. Młody strzelec obiecywał dziewczynie wierność, składał jej miłosne przysięgi i klął się na wszystkie świętości, że słowa dotrzyma. Nawet chciał z dziewczyną zamieszkać, mimo że niewiele o niej wiedział. Ale panna była sprytniejsza od niego. W rzeczywistości była nimfą wodą i pod tą postacią zaczęła później kusić strzelca. I młodzieniec w końcu ulega pięknej nieznajomej. Dopiero gdy rzucił się w wodę, rozpoznał ukochaną. Oczywiście zostaje skazany na wieczne potępienie za te igraszki – dusza jego zaklęta w modrzew ma jęczeć na wieki za utraconym szczęściem. Przyznajcie się, kto w szkole uczył się tego na pamięć?
Świtezianka. Kazimierz Alchimowicz.
DAJ SIĘ UWIEŚĆ I UTOP SIĘ
„Rybka” nazywana przez krytyków „naiwnie tragiczną” i „wyraźnie nieudaną” zaczyna się od samobójstwa bohaterki. Dziewczyna z ludu, zdradzona kochanka zostaje uwiedziona i porzucona. Nie widząc żadnych perspektyw na dalsze życie, topi się. Zostawia nowonarodzone dziecko. W tym czasie na dworze trwa wesele jej kochanka. Krysia, bo tak na imię ma bohaterka, wiedzie podwodny żywot, gdzie jest jej zimno, a żwir wyjada jej oczy, żywi się muszkami i pije zimną rosę. Słyszy także płacz swojego dziecka i sługę, który jej szuka, by nakarmiła dziecko. Zatem postanawia wynurzyć się na powierzchnię i z ryby zmienić się w pół-rybę i pół-kobietę, by nakarmić dziecko. Tak po prostu. I tak każdego ranka i każdego wieczora. Pewnego razy, gdy sługa przynosi dziecko Świteziance, widzi spacerującego kochanka Krysi i jego żonę. Po chwili znikają. Pozostają jednie dwa kamienie, przypominające ciała ludzkie. Matka dziecka także więcej się nie pojawia. I tyle.
DAJ SIĘ ZABIĆ
„Lilie” to historia uczuć oraz myśli mężobójczyni od chwili zabicia męża do momentu, gdy nieboszczyk wstaje z grobu i porywa ją. Ów mąż wracał z wojny ze swoimi dwoma braćmi. By szybciej spotkać się z żoną wyprzedził ich. Na tyle się to zdało, że żona go zabiła, bp w czasie ego nieobecności była niewierna. Zakopała ciało w lesie, a na grobie zasadziła lilie. Dręczyły ą wyrzuty sumienia, dlatego rozgrzeszenia postanowiła poszukać u pustelnika. Ten zaś zapewnił ją o tym, że przecież:
„Bo takie sądy boże, Iż co ty zrobisz skrycie, Mąż tylko wydać może; A mąż twój stracił życie”.
Ale jednak to nie było takie proste i oczywiste. Niedługo później w cerkwi między braćmi doszło do kłótni, w której uczestniczyła także wdowa. Nagle w drzwiach budynku pojawiło się widmo zamordowanego i cała kaplica z niewierną żoną i braćmi zapadła się pod ziemię, a na jej gruzach wyrosły lilie.
Całkiem proste
Skoro już wiemy, co należy uczynić, by stać się zjawą, upiorem, duchem lub innym straszydłem, to warto jeszcze dopełnić charakteryzacji i wyglądać, jak na to „cudo” przystało.
W „Balladach i romansach” Mickiewicz dbał bardziej o atmosferę grozy niż o wygląd fizyczny swoich postaci. Mało tutaj opisów straszydeł. Odpowiedź znajdziemy w późniejszym utworze poety:
Trup, klątwą uderzony, dotąd cały stoi:
Nogi długie i czarne sterczą mu jak szczudła,
Ręce na krzyż złamane, twarz głęboko wychudła.
Oblicze wywędzone brud śmiertelny szpeci;
Usta wypsute, przez nie ząb gdzieniegdzie świeci.
Zresztą nietknięta ciała zdrowego budowa,
Postać ludzką, od żywej niezbyt różną, chowa.
Twarz nawet właściwego nie traci wyrazu;
(…)
Dotąd zdradziecka radość w ustach się uśmiecha,
Gniew rozbójniczy w czole, nade brwiami pycha.
Barki na dół pochylił, głową na pierś zwisnął,
Zda się, że ciężar hańby do ziemi go cisnął
Albo że ręka gwałtu z piekieł go wywlekła,
I znowu rad by gwałtem powracać do piekła.
I ten opis Sicińskiego jest o wiele bardziej drastyczny, wręcz wyszukany. Utwór, z którego pochodzi – „Popas w Upicie” miał być początkowo legendą, dlatego badacze dopatrują się w tym przedstawieniu postaci dystansu i spokoju w narracji, która wpływa na jeszcze większą grozę przy czytaniu tego utworu.
No i oczywiście zjawy i duchy znajdziecie w „Dziadach” Mickiewicza. Kto czytał je z zapartym tchem? Proszę się przyznać!
Ewelina Kaczmarska
EDIT: Zgodnie z Waszymi słusznymi uwagami w komentarzach, artykuł został uzupełniony o źródła.
Do ballad Mickiewicza mam wielki sentyment, dlatego że moja dużo starsza siostra oswajała mnie z nimi przez słuchowiska, które nagrywała wraz ze swoimi postrzelonymi przyjaciółkami na kasety magnetofonowe, bo działo się to w okolicach lat 80. Jakież tam były dźwięki! Dziewczyny złowieszczo huczały, naśladowały wiatr, jęki zmor, stukania, pukania, cudo... Wybitnie podobały mi się "Lilije", uwielbiam tę balladę, ma w sobie niesamowity klimat, a jak to cudnie recytować można...
@Airain Z Balladyną też można poszaleć :-) Też kiedyś próbowałam nagrywać słuchowiska, ale brakowało mi chętnych, a samej ciężko było robić za kilka głosów ;-)
My we dwie nagrywałyśmy monologi o malinach (to można solo), a potem scenę zabójstwa, na różne sposoby. Pamiętam świetną wersję, w której wredna Alina tak drażniła biedną Balladynę, że było prawdziwą ulgą ją zaciukać. ;P
Zastanawia mnie to: Śmiało też, a czasem wręcz żartobliwie wypowiadał się o ludowych przesądach, piętnował bluźnierstwa i z wielkim dystansem podchodził do ludowej cudowności - mogę prosić przykład takiej wypowiedzi Mickiewicza? Albo chociaż źródło? Być może moje nauczycielskie komórki mózgowe już tak zmurszały, że nie pamiętam.
I jeszcze: Problem w odczytaniu „Ballad i romansów” pojawia się wtedy, kiedy czytelnik sam musi wyznaczyć granicę i zastanowić się, gdzie kończy się „zabawa” w cudowność pseudoludową, a gdzie folklor tworzy tajemnicę, którą ciężko ogarnąć posiadaną wiedzą. Nie rozumiem tego zdania. Jeśli przyjmiemy romantyczny, ludowy światopogląd, nie ma w ogóle żadnego problemu z odczytaniem Ballad i romansów.
Też byłabym bardzo ostrożna ze stwierdzeniem, że Mickiewiczżartobliwie wypowiadał się o ludowych przesądach. Wystarczy przypomnieć sobieRomantyczność, w której zdecydowanie staje po stronie Karusi.Ballady i romansez pewnością nie są tekstami obśmiewającymi ludowość.
Jeśli dobrze kojarzę, to autorka popełniła ostatnio artykuł o wojnie w literaturze. Pod nim też rozgorzała dyskusja, a @Johnson napisał bardzo dobrą polemikę... pozostaje czekać na odpowiedź autorki, bo albo jest to poważny błąd merytoryczny albo trzeba zacząć inaczej uczyć romantyzmu i Mickiewicza 😂
Nie, nie jest to błąd merytoryczny. Wystarczy sięgnąć do Kleinera. W tomie pierwszym pisze o tym, że autor nie od razu wybrał właściwą postawę, a "cudowność" stawiał "na usługach flirtu".
Dziękuję za wyjaśnienie - z pewnością sięgnę, żeby to sobie przypomnieć. W takim razie jednak może przydałby się tu przypis albo po prostu napisanie o tym w samym artykule, aby uniknąć niedopowiedzeń. Bo jednak chyba powszechny odbiór ludowości i cudowności u Mickiewicza jest nieco inny, niż to sugeruje początek artykułu.
Zdanie z powyższego artykułu: "Problem w odczytaniu Ballad i romansów pojawia się wtedy, kiedy czytelnik sam musi wyznaczyć granicę i zastanowić się, gdzie kończy się „zabawa” w cudowność pseudoludową, a gdzie folklor tworzy tajemnicę, którą ciężko ogarnąć posiadaną wiedzą" - i zdanie z artykułu naukowego Zofii Stefanowskiej: "Problem zaczyna się dopiero wtedy, kiedy czytelnik Ballad i romansów staje wobec kwestii: gdzie kończy się zabawa w cudowność pseudoludową czy choćby z realiów życia wiejskiego zaczerpniętą, gdzie zaś folklor staje się sygnałem tajemnicy, którą trudno zredukować do potocznej wiedzy".
Niepokoi mnie brak przypisu w tej sytuacji - ale już chyba wiem, dlaczego nie zrozumiałam zmienionego zdania z artykułu.
Źródła są podstawą dobrego artykułu, wstawienie przypisów nic nie kosztuje, a i jest w dobrym guście, aby podać autora nieswoich przemyśleń i analiz :)