Nucąc utwór Starego Dobrego Małżeństwa chciałam dziś z Wami porozmawiać o obrazach jesieni w literaturze. Gdy byłam dzieckiem, jesień kojarzyła mi się wyłącznie z powrotem do szkoły, zimnymi porankami, wczesnymi wieczorami i deszczem. Nie lubiłam tej pory roku. Z biegiem lat odkrywam ją każdego roku na nowo i coraz bardziej doceniam wrześniowe słońce, październikowe mgły i listopadowe wieczory. A jak pisarze postrzegali jesień?
Wybrałam kilka książek, w których jesień – niekiedy w skąpym opisie – stanowi tło wydarzeń całej lektury lub jej niewielkiego fragmentu. Ta pora roku pełni często funkcję zatrzymania się – autorzy dają czytelnikowi czas na refleksję, dominują spokojne, melancholijne opisy, a bohaterowie podporządkowani są pogodowej nostalgii.
Od czego by tu zacząć? Może na początek Władysław Stanisław Reymont. Autor swoją powieść, za którą otrzymał Nagrodę Nobla, zaczyna właśnie od jesieni. Taki tytuł nosi I tom „Chłopów”. Znajdziemy tu naturalistyczne opisy przyrody, charakteryzujące się także dużą plastycznością. Przyroda decyduje o trybie życia mieszkańców wsi – są jej zupełnie podporządkowani. Opisy przyrody często opóźniają rozwijającą się akcję powieści, budują napięcie i w sposób szczegółowy prezentują ówczesne realia. Podobnie jak w innych opisach pór roku, także i opisując jesień, Reymont doskonale operuje kolorami, światłem i ulotnością widzianej chwili. Impresjonistyczny sposób obrazowania scen naprawdę urzeka. Mam dla Was kilka zdań z „Chłopów”:
„Jesień szła coraz głębsza. Blade dnie wlekły się przez puste, ogłuchłe pola i przymierały w lasach coraz cichsze, coraz bladsze – niby te święte Hostie w dogasających brzaskach gromnic. A co świtanie – dzień wstawał leniwiej, stężały do chłodu i cały w szronach, i w bolesnej cichości ziemi zamierającej; słońce blade i ciężkie wykwitało z głębin w wieńcach wron i kawek, co się zrywały gdzieś znad zórz, leciały nisko nad polami i krakały głucho, długo, żałośnie… a za nimi biegł ostry, zimny wiatr, mącił wody stężałe, warzył resztki zieleni i rwał ostatnie liście topolom pochylonym nad drogami, że spływały cicho niby łza – krwawe łzy umarłego lata, i padały ciężko na ziemię. […] Jesień to była, rodzona matka zimy”.
Przyznajcie – te opisy są naprawdę urzekające!
Józef Chełmoński, Jesień. Źródło: Pinterest.
Drugą książką, w której spotkacie się z opisami jesieni, a jest niezwykle warta uwagi głównie na tematykę, którą przedstawia to „Płomienie” Stanisława Brzozowskiego. Do fanów tej lektury należał chociażby Czesław Miłosz. To odpowiedź na „Biesy” Dostojewskiego ukazująca ideową panoramę przełomu XIX i XX wieku. Nie brakuje w niej refleksji na temat minionej epoki, kłótni o polskość, debat nad kulturą, polityką i ekonomią. Warunki społeczne XX wieku, opisane w tej książce, doskonale oddaje fragment o jesieni:
„Jesień już, beznadziejna, szara jesień. Jakże nie lubię wieczorów jesiennych. Deszcz bije o szyby, a nim zmierzch zapadnie, drzewa stoją w parku takie smutne. W tym roku wcześnie potraciły liście i teraz stoją czarne trupy na tle bladego nieba”.
Kolejną książką, która bez wątpienia ma wielu fanów jest „Dolina Muminków w listopadzie”Tove Jansson. Atmosfera jednaj z najbardziej znanych dolin w literaturze bez wątpienia przyprawia o dreszcze nawet starszych czytelników. Czytając, czujemy nieco mroczna aurę, melancholię i spokój. Nadchodząca zima staje się wyczuwalna z każdą przeczytaną stroną. Ta książka kojarzy mi się z jesienią i z przemijaniem. Jakoś zawsze łączyłam to ze sobą. I tak jest też w Dolinie Muminków. Dla niektórych to czas na odejście. Oto moje ulubione cytaty z tej książki:
„Któregoś wczesnego ranka w Dolinie Muminków Włóczykij obudził się w swoim namiocie i poczuł, że nadeszła jesień i czas ruszać w drogę. Taki wymarsz zawsze jest nagły. W jednej chwili wszystko się zmienia, temu, kto odchodzi, zależy na każdej minucie, szybko wyciąga namiotowe śledzie i gasi żar, zanim ktokolwiek przyjdzie przeszkadzać i wypytywać, i zaczyna biec, w biegu zarzucając plecak, i wreszcie jest już w drodze, raptem spokojny niczym wędrujące drzewo, na którym nie rusza się ani jeden liść. Tam gdzie stał namiot, świeci pusty prostokąt trawy. Później, kiedy zrobi się dzień, zbudzą się przyjaciele i powiedzą: „Odszedł, widać jesień się zbliża”.
„Paszczak obudził się powoli i gdy tylko stwierdził, że jest sobą, zapragnął być kimś innym, kimś kogo nie znał. Czuł się jeszcze bardziej zmęczony niż wtedy, kiedy kładł się spać, a tu tymczasem nastał już nowy dzień, który będzie trwał aż do wieczora, a potem przyjdzie następny i jeszcze następny i ten znów będzie taki sam, jak wszystkie dni w życiu Paszczaka. Schował się więc pod kołdrę i zagrzebał nos w poduszkę, potem przesunął się brzuchem na brzeg łóżka, gdzie było chłodne prześcieradło, a potem rozłożył się na całym łóżku, wyciągając ręce i nogi i wciąż czekał na przyjemny sen, który nie nadchodził. Wreszcie zwinął się w kłębek i zrobił się malutki, ale i to nie pomogło. Starał się być Paszczakiem, którego wszyscy lubią, i starał się być Paszczakiem, którego nikt nie lubi. Lecz co z tego, kiedy i tak ciągle był tylko Paszczakiem, który wszystko robi, jak może najlepiej, ale nic mu naprawdę dobrze nie wychodzi”.
Jeśli myślę o jesieni, kojarzy mi się także „Brzydkie kaczątko”Hansa Christiana Andersena. Pewnie nie potraktujecie tego poważnie, ale to naprawdę piękna opowieść. No sami przyznajcie! I tutaj, wraz z nadchodzącą jesienią, a później zimą, tytułowy bohater obawiał się o swój los, a nawet o swoje życie. Szukał schronienia. Pamiętacie?
„Tymczasem nastąpiła jesień. Liście na drzewach pożółkły, ściemniały i zaczęły opadać; wiatr kręcił je w powietrzu i niósł gdzieś daleko, aby porzucić znowu. Powietrze stawało się chłodne, wilgotne, ciężkie chmury przesuwały się nisko po niebie, niosąc deszcze i śniegi, zasłaniając słońce. Wrony krakały z zimna. Dreszcz przebiega na samą myśl o takim czasie. I brzydkiemu kaczęciu było coraz gorzej. Chłodno, głodno i nikogo, kto by polubił je szczerze. Bo takie brzydkie! A nie tylko brzydkie, lecz takie duże i takie odmienne od wszystkich, wszystkich ptaków. Do nikogo, do nikogo niepodobne. A każdy szuka podobnych do siebie”.
Powiedzcie sami, czy nigdy nie czuliście się jak brzydkie kaczątko?
Ilustracja Vilhelma Pedersena. Źródło: Wikipedia.
Jesień udziela się także bohaterom, a dokładniej warunkuje ich samopoczucie. Tak dzieje się w „Cierpieniach młodego Wertera” Johanna Wolfgana von Goethego. Nieszczęśnik, niezwykle melancholijny, nieszczęśliwy, zdruzgotany emocjonalnie pisał:
„Tak jest zaiste. Przyrodę ogarnia jesień i jesiennie robi się we mnie i wokół mnie. Liście moje żółknieją, a liście drzew zaczynają opadać”.
Zarówno przyroda działa na jego nastrój, jak i on dopatruje się odzwierciedlenia go w otaczającej go naturze:
„Wyglądam oknem, widzę odległe wzgórza, okryte mgłą, która pierzcha pod promieniami rannego słońca, światłość zalewa cichą łąkę, a rzeka, wijąc się pośród bezlistnych wierzb, płynie bezgłośnie. Przyroda, ongiś tak cudna, leży teraz odrętwiała, nieruchoma, niby polakierowany obrazek, a gdy patrzę na nią, z serca mego nie przenika do mózgu, ani ślad szczęścia. Stoję oto, nędzarz w obliczu Boga, podobny wyschłej studni, czy dziurawemu, pustemu wiadru. W chwilach takich częstokroć rzucam się na ziemię i błagam Boga o łzy, jak rolnik prosi o deszcz, kiedy niebo okryły opony spiżowe, a ziemia łaknie odświeżenia”.
Caspar David Friedrich, Las późną jesienią. Źródło: Wikipedia.
Znacie innych bohaterów, którzy warunkują swoje nastroje od pogody?
Tytuły, które Wam podałam są proste i oczywiste, bo powszechnie znane. Wybrałam takie książki, dla których jesień stanowi szczególne tło wydarzeń, rozwoju akcji czy życia bohaterów. Na pewno macie swoje ulubione lektury z podobnym motywem. I oczywiście poezji jesienniej nie brakuje. Podzielicie się tytułami?
Ach.. i Cisza się deszczem rozszemrała- te momenty, gdy jesteśmy za szybą, a na zewnątrz pada, pada, pada...Uwielbiam:) Jesienią deszcz jest najbardziej sensualnym doświadczeniem. Mimo iż nie będzie doświadczalny naskórkowo, to chłodniejsza aura otoczenia sprzyja większej refleksyjności.
Ja co roku staram się jak najdalej uciec jesiennemu klimatowi, temu "czasowi zadumy", przemijaniu... jakoś ciężko się oswoić z jesienią, ale ten kawałek od kilku ładnych lat mi w tym pomaga :)