Przychodzi taki moment w życiu (prawie) każdego książkoholika, kiedy musi sobie spojrzeć prosto w oczy i zdecydowanym głosem powiedzieć: jestem z… (nie! Nie „zwycięzcą”) zbieraczem!
A potem z twardym postanowieniem niekupowania więcej książek przez „przypadek” wpaść na promocje i wyjść z księgarni z kilkoma niesamowicie przecenionymi perełkami. Też tak macie? Nie? Każdy ma prawo się oszukiwać, ale tym się jeszcze zajmiemy. Tymczasem przejdźmy do diagnozy!
Moje pierwsze książki
„Książki były w moim życiu od zawsze. Miała je moja babcia, mama, były dostępne na wyciągnięcie ręki. Z perspektywy czasu myślę, że z taką rodziną nie miałam szans nie wpaść w uzależnienie” wspomina nasza anonimowa respondentka o tajemniczych inicjałach D.R-G. Z moich obserwacji wynika, że miłość do literatury (bardzo często) „dziedziczy” się po innych członkach rodziny. Jednak kiedyś własny, prywatny i niepożyczony na wieczne nieoddanie egzemplarz to był prawdziwy skarb. Dostawało się go na urodziny, czy inne specjalne okazje. Eh… pamiętam, jak po tańsze powieści musiałam latać do antykwariatu! To były piękne czasy, gdy Fabryka Słów była dla mnie wyznacznikiem jakości! A teraz? Wydaje mi się, że jest nie tylko łatwiej, ale i taniej.
Kup więcej!
Wyprzedaże, promocje, darmowa wysyłka czy książka za dyszkę! I to nie jakaś staroć, a tytuł z tego roku, który miałam przeczytać, ale jakoś nie było nam po drodze. No po prostu nie potrafię się powtrzymać. Kiedyś za taką cenę mogłam dorwać jakieś PRL-owe kryminały z bibliotecznych wyprzedaży (ah! Pamiętam to karcące spojrzenie mamy i uwagi, że jej do domu znoszę pożółkłą makulaturę!). Więc teraz pakuję wirtualny koszyk i czekam na kuriera… żeby to wszystko ułożyć na półce i kiedyś (chyba) to wszystko przeczytać.
Książka na stole, pod łóżkiem i… w lodówce?
Wspominałam o półce? Żartowałam. Te pokończyły mi się rok temu (tak, ledwie kilka miesięcy po tym jak dostałam parę regałów od podłogi do sufitu i twierdziłam, że no way! Nie ma opcji, żeby je zapełnić). Teraz książki trzymam wszędzie! Dosłownie. Już widzę siebie za parę lat, gdy do drzwi przedzieram się przez korytarze zbudowane z książek. Nie dzwońcie po śmieciarkę, serio!
Wow! Ty przeczytałaś wszystkie te książki?
Co? Ee… nie. To tylko mój stosik do przeczytania. Tak, w formie 5 regałów. Czy ludzie też wam zadają takie pytania? No przecież, że to plany! Ja już przeszłam wewnętrzną walkę i to co przeczytam wymieniam/sprzedaję/oddaję. A że nie wpływa to na zmniejszenie księgozbioru? No nie wiem, może się w nocy jakoś mnożą?
Ale po co Ci tyle książek?
Gdy słyszysz te słowa od co drugiej osoby to wiedz, że coś się dzieje. Mnie nikt ostatnio nie stawia w tak komfortowej sytuacji, ale to już chyba kwestia tego, że moi znajomi zwyczajnie uznali, że nie ma co strzępić języka, tudzież rzucać grochem o biblioteczkę. Mi się zwyczajnie wyłącza wtedy słuch. Widocznie to jakaś nieodkryta jeszcze choroba. Też tak macie? :D
Always look on the bright side of life
“Szklanka jest zawsze do połowy pełna” mówili, a potem dodawali, ze trzeba myśleć pozytywnie. Właśnie to robię! Zakładam, że każda nowa książka to potencjalna perełka! A skoro już wychodzę z tak radosnym podejściem, to przecież MUSZĘ ją mieć. To, że kolejna „oryginalna” powieść okazuje się następną zrzynką z Harrego, a nie, jak zapewniała okładka, nową Rowling (sic!) to już nie moja wina. Trzeba było być szczerym i napisać „szału nie będzie”. Chociaż nie gwarantuję, że nawet to by mnie powstrzymało.
Są rzeczy ważne i ważniejsze
Kolejny poziom wtajemniczenia osiągnęła ostatnio moja mama, gdy na pytanie czemu nie nosi parasola odpowiedziała, że jest za ciężki. Potem jej koleżanka dodała, że oczywiście dźwiga za to książkę, na to co moja rodzicielka potwierdziła nie widząc między tymi faktami żadnych sprzeczności. Coś w tym jest! Prawdziwy mol książkowy ma przy sobie chociaż jeden tytuł. No dobrze, może nie przyda się do samoobrony (mogłaby się przecież zniszczyć!), ale jeśli „zaatakuje” nas znienacka jakaś kolejka… to będzie jak znalazł!
Podsumowując…
Jeśli „wciągasz” książki od dziecka i masz ich więcej niż pięciolatek Pokemonów, jeśli zastanawiasz się, gdzie upchnąć ubrania, bo szafę zajmują Ci powieści, a zamiast parasola wolisz mieć przy sobie książkę to… witaj w grupie książkowych zbieraczy! Jest tu miło, sympatycznie i z pewnością mamy co czytać! Spodziewałeś się, że każę Ci się opanować? Wolę nie ryzykować! Jeszcze ktoś wolałby sprawdzić, czy sama trzymam się ograniczeń!
Jeśli jednak uparcie szukasz sposobu na odzyskanie trochę przestrzeni do życia, a nie potrafisz powstrzymać się przed nowymi powieściami, to pewnym rozwiązaniem jest czytnik. Polecam, czytnik pomaga… trochę.
Jestem ciekawa, jak wiele zbierackich skłonności macie wy. Nowe książki kupujecie dopiero, gdy wszystkie inne macie przeczytane? A może szalejecie na wyprzedażach, jakby ograniczenia na karcie nie było? Co ja pytam! Przecież możecie to sprawdzić w naszym QUIZIE! Tak, mamy i taką opcję! Koniecznie dajcie mi znać, jakie wyniki wam wyszły!Dominika Róg-Górecka