David French, tłumacz odpowiedzialny za przełożenie na język angielski sześciu tomów sagi o wiedźminie, uważa, że Netflix naruszył jego prawa. Jak twierdzi, serial kręcono w oparciu o jego pracę, jednak nie został on w żaden sposób uwzględniony w napisach końcowych.
David French nie kryje swojego rozczarowania:
„Owszem, najwyższym kunsztem tłumaczy jest to, by nasza praca dla czytelnika była niewidoczna, ale to już pewna przesada”.
Czy sprawa trafi do sądu?
Kilka dni temu tłumacz skierował pismo ugodowe do Netflixa. Żąda w nim uznania jego praw autorskich, poprzez uwzględnienie w napisach końcowych oraz odszkodowanie za dotychczasowe naruszenia. W ugodzie czytamy, że „David French jest właścicielem praw autorskich do tłumaczeń powieści i opowiadań Andrzeja Sapkowskiego, na których oparty jest serial telewizyjny »Wiedźmin«”. W piśmie wskazano również, że „drugi sezon (...), został zaadaptowany na potrzeby telewizyjne jako dzieło pochodne”.
Jeśli roszczenia tłumacza nie zostaną uznane, nie wyklucza on dochodzenia swoich praw na drodze sądowej.
Cała sprawa nie jest ani prosta, ani jednoznaczna. Bo chociaż prawo autorskie do tłumaczenia nie jest kwestią wątpliwą, to przez sposób jego wykorzystania w serialu, rozstrzygnięcie kwestii spornych może budzić emocje. W środowisku tłumaczy wielokrotnie podnosi się problem łamania ich praw autorskich. Jeśli sprawa trafi do sądu, wyrok w tym zakresie może się okazać znaczący dla całej branży.
Nie sposób oprzeć się wrażeniu, że spór przypomina walkę Dawida z Goliatem, bo już teraz Netflix zapowiada, że nie uzna wystosowanych roszczeń. Jak myślicie, czy tłumacz ma szanse?
Dominika Róg-Górecka