Cytaty Bartosz Szczygielski

Dodaj cytat
"Między lekomanem a narkomanem stoi tylko farmaceuta."
- Żadna praca nie hańbi.
- Pierdolenie. Takie samo jak to, że pieniądze nie mają znaczenia. Oczywiście, że mają, i wszyscy to wiedzą, tylko nie chcą o tym gadać.
W końcu poczuła, że może żyć inaczej, i nie zamierzała tego zmarnować. Zostawiła za sobą przeszłość i z lekkim niepokojem wypatrywała tego, co przyniesie przyszłość.
Liczyła na trochę więcej słońca.
Resztą zajmie się sama.
- Powinnam ci przywalić.
- Przemoc wobec mężczyzn to temat zbyt rzadko poruszany w środowisku - powiedział, zmieniając ton na taki, który powinien wywołać w niej wyrzuty sumienia.
Ludzie stali się zapatrzeni we własne odbicie tak mocno, że nie widzą już nic ponadto. Nie potrafią czytać, a jeżeli już, to nie potrafią tego analizować. To obraz stał się najważniejszy. Ich obraz.
By się odrodzić, musisz spalić przeszłość
Losu nie da się oszukać. Zmienić tego, co nam sądzone. Przyszłość jest z góry ustalona, to przeszłość jest tym, co uderza z zaskoczenia.
Łatwiej pomaga się innym, niż samemu sobie.
"Raz podjęta zła decyzja bardzo szybko przeradza się w całe ich mnóstwo."
"Dobry prokurator to jak wygrana w totka albo negatywny wynik badania na HIV."
Marek Stelar zarządzał komendą od kilku lat i do tej pory jego największym zmartwieniem była młodzież, która czasami rozwalała ławki w parkowej przestrzeni, i kilka pomniejszych kradzieży oraz włamań.
Reszta widocznej spod piżamy skóry pokryta była strupami lub opatrunkami. Oddychał przez rurkę wciśnięta gdzieś do gardła, a z jego ciała wychodziło więcej kabli niż ze średniej wielkości skrzynki z bezpiecznikami. Samo patrzenie na przyjaciela w tym stanie sprawiało, że Adam odczuwał fizyczny ból.
W innych okolicznościach mógłby nawet docenić to, że miejski park doczekał się rewitalizacji oraz toalety, która przyjmowała płatność kartą. W czasach jego młodości nikt nie myślał o takich rzeczach, a za wychodek robiły budki telefoniczne. Dziś nie pozostał po nich nawet ślad, choć zdawało mu się, że kiedy szukał miejsca do parkowania, mignęła mu jedna, którą przerobiono na jakąś miejską bibliotekę.
Męczyła ją ta nieustanna uwaga, którą musiała przykładać do swoich słów, tego, co zakłada na siebie i jak siada. Ciągle musiała być czujna, jak cholerny lis na polowaniu, gdzie wokoło roiło się od podchmielonych myśliwych z ciężkimi paluchami na spustach.
Zbyt długo zabiegała o to, by traktowali ją na równi z innymi, nawet mniej doświadczonymi funkcjonariuszami. Faceci dostawali kredyt zaufania za samo to, co mieli między udami. Ona musiała udowadniać, że jej oprzyrządowanie nie załatwiło jej pracy czy awansu.
Wyciągnęła przed siebie ręce. To, co Adam wcześniej uznał za kuwetę, było w rzeczywistości brytfanką, której zawartości dalej nie potrafił rozszyfrować. Zastygła breja miała w sobie makaron i fragmenty czegoś, co mogło być zarówno brokułem, jak i żwirem z drogi.
Polityka znajdowała się na szczycie obszernej listy tematów, które najchętniej wtedy omawiano. Wystarczyło dodać do tego kapkę wódki, a awantura była pewna.
Facet coraz bardziej się nakręcał, a to nigdy nie prowadziło do niczego dobrego. Adam zdążył już zapomnieć, że narzekanie to sport narodowy Polaków. Mogli to robić o każdej porze dnia, niezależnie od pogody, choć im gorsza była, tym lepiej im to wychodziło.
Śmierć zrobiła już swoje, teraz jego kolej.
Miał teraz ochotę zamknąć się w pokoju bez okien i żadnego źródła światła. Potrzebował czasu, by się posklejać. Choć na zewnątrz zdawał się cały, bez żadnego zadrapania czy widocznych ran, to wewnętrznie rozpadł się na milion kawałków. I nie wiedział, czy kiedykolwiek będzie w stanie wrócić do normalności.
Chciał, żeby ta chwila trwała jak najdłużej. Czuł, że pękło w nim coś, o czego istnieniu nawet nie miał pojęcia. Niewidzialna ściana, za którą nauczył się chować uczucia.
Justyna była zaskakująco silna, kiedy miała na to ochotę. Zawsze wołała go, by odkręcał słoiki w kuchni, i od dawna wiedział, że robiła to tylko po to, żeby sprawić mu przyjemność. Takich małych rzeczy w ich małżeństwie było wiele.
Wiem, jak wyglądają komentarze pod takimi tekstami. Kiedy ludzie piszą anonimowo, wychodzi z nich absolutne zezwierzęcenie, a nie mam na to teraz siły i ochoty.
- Zostawiasz mnie? - spytał, oceniając rozmiary bagażu. - Nie sądzisz, że to trochę za dużo?
- Lecę na prawie dwa tygodnie - przypomniała mu. - Przecież nie będę chodziła cały czas w tym samym.
- Wiesz, że w Polsce mają już pralki, co nie? Dużo się zmieniło, odkąd wyjechaliśmy.
Niektórych rzeczy w małżeństwie lepiej nie mówić na głos.
Powinien przestać tyle myśleć i analizować, a skupić się na tu i teraz. Wyczytał taka poradę na jednym z opakowań płatków, które jadała jego żona. Podobnych złotych myśli mieli w domu więcej, część z nich wisiała nawet na ścianach. Dawały chwilowego kopa, ale równie szybko można było o nich zapomnieć.
Zima zawsze wprowadzała go w stan melancholii. Tym bardziej teraz, kiedy jego praca wisiała na włosku, o czym jeszcze nie powiedział Agacie. Wolał jej nie martwić, póki faktycznie nie było ku temu powodu.
Zdawał sobie sprawę, że czasem za bardzo się stresuje. To był jeden z powodów, dla których w ogóle zdecydowali się przygarnąć psa. Miał mu pomóc w odnalezieniu równowagi.
Liliana stała przed zejściem do piwnicy i niespecjalnie miała ochotę na to, by wykonać pierwszy krok. Została do niego zmuszona lekkim pchnięciem w plecy. Drewniane schody uginały się pod jej ciężarem. Chodzenie boso może i było zdrowe, ale wyciąganie drzazg nie należało raczej do przyjemności.
Niby artysta głodny to artysta płodny, ale bywałam już głodna i to gówno prawda.
© 2007 - 2024 nakanapie.pl