Cytaty Agatha Christie

Dodaj cytat
Wszystko zmierza do określonego punktu. I wtedy, kiedy nadchodzi czas: bach! godzina zero. Tak, wszystkie ścieżki zbiegają się, kiedy nadchodzi godzina zero — pokiwał łagodnie głową. — Kiedy nadchodzi godzina zero.
Każdy wie, że grypa wprawia w przygnębienie.
To przerażające, jak niewiele wie się o ludziach, z którymi się mieszka.
Tam ją znaleźliśmy – ciągnęła pani Oliver. – Wie pan, ktoś wepchnął jej głowę w wodę z jabłkami. Wepchnął i przytrzymał; oczywiście już nie żyła. Utopiła się. Utopiła się w ocynkowanym wiadrze pełnym wody. Klęcząc, pochylała głowę, żeby schwytać jabłko. Nienawidzę jabłek – powiedziała pani Oliver – i do końca życia nie chcę już ich widzieć.
W jakimś szalonym umyśle mogła zrodzić się myśl, że zamordowanie kogoś na przyjęciu w wieczór Hallowe'en to wspaniały pomysł, zupełnie jak z powieści. I to wszystko, od czego może pan zacząć. To po prostu ktoś, kto był na przyjęciu. - Pod krzaczastymi brwiami para oczu błysnęła w stronę Poirota. - Ja też tam byłem - powiedział. - Przyszedłem później, żeby popatrzeć, co się dzieje. - Energicznie kiwnął głową. - Tak, to dopiero problem, prawda? jak ogłoszenie w gazetowej rubryce towarzyskiej: Wśród obecnych był morderca.
Tu jest adres - Porot podał mu skrawek papieru. - Ależ ta kartka jest pusta! - Bo czekam, aż pan mi napisze.
Własne oczy was okłamują, tak jak okłamywały was w tą noc na Balu Victory. Widzieć coś na własne oczy, jak to się mówi, nie zawsze oznacza widzieć prawdę. Trzeba patrzeć oczami rozumu, trzeba używać tych małych, szarych komórek!
To dosyć dziwne wydarzenie - zauważył. - Może zainteresowałyby pana Poirota. Wie pan, Poirot, słyszałem o panu. od Higginsona - (Higginson to było nazwisko naszego znajomego oficera) - mówił, że jest pan orłem w psychologii. - Owszem, studiuję psychologię - przyznał ostrożnie mój przyjaciel. - Zwrócił pan uwagę na twarz mojego kuzyna? Był zdruzgotany, nieprawdaż? Wie pan, dlaczego? Chodzi o dawną, przebrzmiałą historię klątwy rodzinnej. Opowiedzieć panu o tym?
No, no! – odezwał się Conway. – Posłuchajcie wiatru. Dzika noc. - Idealna dla duchów – rzucił Portal z zuchwałym uśmiechem. – W taką noc wszystkie diabły wychodzą z piekła. - Według lady Laury, nawet najczarniejszy z nich przyniósłby nam szczęście – zauważył Conway, śmiejąc się. Wiatr znów zawył przeraźliwie, a kiedy ucichł, rozległy się trzy głośne uderzenia w okute drzwi wejściowe. Wszyscy aż podskoczyli. - Kto to, na Boga, może być, o tej porze?
ci, których można by nazwać zakałami rodzaju ludzkiego, dostrzegają swoją szansę i wykorzystują ją!
pisarze mają dostęp do magicznego źródła pomysłów, z którego czerpią, ilekroć przyjdzie im na to ochota.
John przemierzył pokój wielkimi krokami, zapalił gaz i posłał jedną ze służących po koniak do jadalni. Następnie poszedł do łóżka pani Inglethorp, ja zaś otworzyłem drzwi wiodące na korytarz i zwróciłem się do Lawrence’a . Jednakże słowa zamarły mi na ustach. Jak żyję, nie widziałem równie upiornego wyrazu twarzy. Lawrence był kredowoblady, osłupiałymi oczyma spoglądał nad moim ramieniem w jakiś punkt przeciwległej ściany. Świeca, którą trzymał w drżącej ręce, kapała na dywan stearyną. Jak gdyby obrócił się w kamień. Instynktownie podążyłem wzrokiem w kierunku jego spojrzenia…
Powiedziała, o co jej chodzi? – Tak, proszę pana – bąknął służący niechętnie, jak gdyby przepraszał z góry za dalszy ciąg zdania. – Powiedziała, że chciałaby się z panem widzieć, ponieważ szuka rady w sprawie morderstwa, które prawdopodobnie popełniła. Herkules Poirot podniósł brwi, szeroko otworzył oczy. – Prawdopodobnie? Nie wie tego? – Tak się wyraziła, proszę pana, ta młoda pani. – Dziwna historia, ale być może interesująca – szepnął Poirot. – Poproś ją tutaj za pięć minut.
Piosenka za szóstkę, kieszeń żyta i zapiekanych w cieście kosów mendle trzy. Przekrojono ciasto, ptaszków zabrzmiał chór. Co za pyszne danie na królewski dwór! Król był w skarbcu, liczył tam pieniądze swe, Królowa w komnacie bułkę z miodem je. Służebna w ogrodzie wietrzy ubrań stos, wtem przyleciał ptaszek, oddziobał jej nos.
Klasztor został wysadzony w powietrze. Wieśniacy boją się przechodzić tamtędy w nocy. - Dlaczego się boją? - Z powodu czarnego znaku na zburzonej ścianie. Czują przed nim zabobonny lęk. - Proszę mi powiedzieć, monsieur. szybko. zaraz. proszę mi powiedzieć! Jak wygląda ten znak? - Przypomina ogromnego psa – odparłem. – Wieśniacy nazywają go Ogarem Śmierci. - Ach! – Z jej ust wydarł się przenikliwy okrzyk. – A więc to prawda. Wszystko, co pamiętam, jest prawdą. To nie jest żaden nocny koszmar. To się wydarzyło!
Idziemy przez życie jak pociąg, pędzący w ciemności do nieznanego celu.
Nienawiść wygasa dość szybko. Można starać się ja sztucznie podtrzymywać, ale to się nie udaje. Nienawiść nie jest tak silna jak miłość.
posiadanie jedynaka jest poczytywane za niekorzystne z każdego punktu widzenia.
Wiesz, pamiętniki przysparzają niekiedy kłopotów. Różne rewelacyjne niedyskrecje i tak dalej. Ludzie, którzy przez całe życie byli milczący i zamknięci w sobie, z wielki upodobaniem myślą o tym, że po śmierci dostarczą kłopotów swoim bliźnim. Sprawia im to złośliwą satysfakcję. Jimmy, jakim człowiekiem był hrabia Stylptitch? Poznałeś go i rozmawiałeś z nim, a jesteś skądinąd wytrawnym znawcą ludzkiej natury. Czy nie zaliczyłbyś go do gatunku starych, mściwych drani?
Jestem malarzem, a malarze lubią się czuć swobodnie w swoich ubraniach.
Konduktor sprawiał wrażenie, jakby wierzył, że pani McGillicuddy była zdolna widzieć wszystko i wszędzie, gdziekolwiek tylko zawiodła ją wyobraźnia.
Lucy powstrzymała się od stwierdzenia, iż to, że ktoś, jak się okazuje, ma rację, nie jest dowodem choroby umysłowej.
prawdziwej damy nigdy nic nie jest w stanie zaszokować ani zaskoczyć .
W niektórych sprawach czuję się pewnie, ale nie mam żadnego doświadczenia w poszukiwaniu zwłok. – Sądzę, że wszystko, co jest do tego potrzebne, to odrobina zdrowego rozsądku – stwierdziła panna Marple zachęcająco.
Podniósł brwi, kiedy bez słowa wskazałem w kierunku biurka. Ale jak przystało na lekarza, nie zdradzał wzruszenia. Pochylił się nad zmarłym i zbadał go szybko. Potem wyprostował się i spojrzał na mnie. - No i co? - spytałem. - Nie żyje. śmierć nastąpiła jakieś pół godziny temu. - Samobójstwo? - O samobójstwie nie może być mowy. Proszę spojrzeć, gdzie jest rana. Poza tym, jeżeli się sam zastrzelił, to gdzie jest broń? Rzeczywiście, broni nie było nigdzie widać.
Małżeństwo jest rzeczą poważną i należy je zawierać jedynie po dłuższym okresie namysłu i rozwagi, przy czym zgodność upodobań i skłonności winna być najwyższym względem.
Jak w lustrze widzę odbite w twoim umyśle to, w co przestępca chce bym uwierzył.
Zbrodnia może być dziełem sztuki. Detektyw może być artystą.
Żaden człowiek nie powinien uczyć się od drugiego. Każdy musi maksymalnie rozwinąć własne umiejętności, a nie usiłować naśladować innych.
Babbington chwiał się na nogach. Twarz miał konwulsyjnie wykrzywioną. Lady Mary wstała i wyciągnęła troskliwie rękę. Uwagę wszystkich ściągnął jasny głos Egg. - Popatrz – mówiła – pan Babbington zachorował. Strange rzucił się naprzód, podtrzymał zataczającego się pastora i lekko unosząc, przeniósł na sofę w rogu pokoju. Reszta towarzystwa stłoczyła się wokół, wszyscy chcieli pomóc, byli jednak bezradni. W dwie minuty później sir Bartholomew wyprostował się, pokręcił głową. Nie było sensu ukrywać prawdy.