"Myślisz- nic
Mówisz -nic
Robisz-nic
Żyjesz-nic
Wszystko-Pic."
"Wroniec" autorstwa Jacka Dukaja jest pierwszą książką z jaką miałam możliwość się zetknąć. I wiem,że z pewnością nie ostatnią.Długo zastanawiałam się jak rozpocząć własną 'przygodę' z tymże pisarzem.Okoliczności same rozwiązały mój dylemat.
Chcąc ocenić adasiową bajkę, czytelnik musiałby stworzyć skale wspaniałości według własnego uznania.Uważam, że "Wroniec" pod każdym względem jest wyjątkowy.Począwszy od dość jednoznacznej okładki, przez niesamowitą oprawę graficzną, na wymyślnej symbolice kończąc.Istotnym elementem są właśnie te rysunki, które wprowadzają człowieka w swoisty letarg, w 'magiczną baśń o grudniowej nocy 1981 roku'.
Adasia poznajemy w najtrudniejszym dla niego momencie.Przeraźliwe Wrońce porywają jego ojca, ranią matkę i burzą wyidealizowany i spokojny świat dziecka.Od tego momentu chłopiec chce za wszelką cenę uratować swojego tatę z podłych szponów Potwora i zrobić wszystko aby było 'tak jak dawniej'. W przygodzie Adasia biorą udział takie postaci jak : Pan Beton, Oporni, Bubeki, Milipanci itd.Każda z nich jest przemyślną kalkulacją i zbiorowością symbolicznych treści i myśli autora, które można odczytać jedynie pomiędzy wierszami.
Po dłuższym zastanowieniu doszłam do wniosku, że nie uda mi się stworzyć adekwatnej opinii w stosunku do prezentowanej książki.Po prostu jest to niemożliwe.Nieuzasadniony zachwyt pojawia się na każdej kartce, w każdej literce, ale tych nabożnych czci nie powinno się doszukiwać we własnej ocenie.
Jacek Dukaj pisze o smutnej PRl-owskiej rzeczywistości, nocy wprowadzenia stanu wojennego. Wydarzenia niechcianego i traktowanego jako bomba z opóźnionym zapłonem.Autor bawi się słowem w tak magiczny sposób, że my- czytelnicy, ze smutkiem odkładamy książkę, chociaż nie powinniśmy tego robić.W końcu Adaś zasypia spokojnie w swoim łóżeczku po obejrzeniu dobranocki.
"Wroniec" to bajka.To słowo wielokrotnie pojawia się w trakcie czytania. Sami bohaterowie podkreślają wyraźnie nierealność sytuacji w jakiej się znajdują.Jednak my wiemy, że każda baśń zawiera w sobie ziarno prawdy. Czasem wielkości fasoli , bądź grochu, czasem jedynie ziarenka piasku.
I tak myśli korowodem krążą w mej głowie i nie chcą przelać się na papier za pomocą atramentu jak krew Wrońca na piżamkę Adasia.
Muszę przyznać, że przez chwilę czułam przesyt odnajdując w każdym zdaniu ukryty sens.Parokrotnie odkładałam książkę w zamyśleniu. Czułam się jak pusta przestrzeń, którą zapełnia Jacek Dukaj robiąc to kolorami szarości tego grudniowego, minionego poranka.
Ukłony należą się również Jakubowi Jabłońskiemu, autorowi ilustracji.Pokazał zupełnie odmienną perspektywę, umiejętną zabawę ironią i grafitem w ołówku.
Tak jak na bajkę przystało "Wroniec" w żadnym calu nie prezentuje standardowego planu powieści i logiczności w przedstawianych treściach.Czytelnik czuję przesyt i zarazem spokój, bo wszystkie jego zmysły zostały zaspokojone w umiejętny sposób.
Komu więc polecić coś tak fantastycznego?
Posłużę się słowami znajdującymi się na okładce: "Ta książka jest o Adasiach i dla Adasiów"...
"Mijają szarych ludzi. Figurki wtopione we mgłę. Nie mają twarzy, nie mają w ogóle głów, wcisnęli je miedzy ramiona.Dryfują, byle dalej od Milipantów, Suk i Wojaków.Nie widzą siebie, nie widzą miasta, nie widzą dzieci.Gdy dzieci podejdą za blisko przechodniów, szumi w dziecięcych główkach zła telewizja."