Bardzo lubię, kiedy w książkach zagranicznych (i to nie tych czerpiących z II Wojny Światowej) pojawiają się polskie motywy. Taka duma z własnej narodowości (patriotyzm?). Nie wiem dlaczego, ale już tak mam. Kiedy w tekście odkrywam odwołanie do naszego kraju, od razu robi mi się cieplej na duszy. Wiem, wiem dziwna jestem... :D
Autor książki „Na spa urok” też wplótł w swoją opowieść coś polskiego. Może nie do końca ukazał to w jasnym świetle (nie oczerniał Polski, co to to nie), ale mimo wszystko podobało mi się.
Atticus O'Sullivan wygląda młodo. Ma rude włosy i taką samą kozia bródkę. Jeździ rowerem. Ma psa, wilczarza irlandzkiego, wabi się on Oberon (och przepraszam Oberon-czan ;)). Posiada też własny sklep. Wszystko wyglądałoby normalnie, gdyby nie sekret szczelnie ukryty przed zwykłymi szaraczkami.
Mimo młodego wyglądu bohater już dawno przekroczył drugie milenium. Jest druidem. Rozmawia ze swoim psem. W swoim sklepie sprzedaje rzeczy, których zastosowanie znają tylko nieliczni. I na jego głowę czyha nie jeden rozwścieczony bóg...
„- Myślałam, że to terytorium boga chrześcijan.
- W zasadzie tak, ale chrześcijanie mają takie niejasne pojęcie o swoim bogu, że ma on duże trudności z ucieleśnieniem się pod inną postacią jak boga ukrzyżowanego, a sama rozumiesz, że to żadna przyjemność, więc rzadko tu zagląda. Maryja pojawia się częściej. Ta to umie dokonywać niezłych sztuczek, jeśli tylko jest akurat w nastroju. Zwykle jednak siedzi po prostu i emanuje miłością i łaską.” *
Już od pierwszych stron trafiamy zostajemy wciągnięci w wir niezwykłych wydarzeń. Akcja jest napięta niemal do ostatniej strony i pędzi na zwiększonych obrotach, pełna energii. Nie mamy niemal żadnej chwili na odpoczynek. Raz za rogu wyskakuje banda motocyklistów gotowa zabić bohatera i odebrać mu bardzo cenną rzecz, o której mowa jest przez całą książkę, kolejny raz zaskakuje nas coś innego (np. naga bogini w kuchni Atticusa :D). Ciągle coś tu się dzieje, a wszystko okraszane świetnymi tekstami druida i jego psa.
Mimo iż zdecydowanie dominują tu wierzenia celtycki, to jednak niejednokrotnie wspominani się bogowie i postacie z innych panteonów. Spotkamy tu wampiry, wilkołaki, wiedźmy (ten polski akcent!), a to tylko część całej barwnej kawalkady drugoplanowych bohaterów. Magia aż iskrzy w powietrzu. Ostatniego druida na Ziemi czeka je jedna kłoda podrzucona mu pod nogi przez przewrotny los.
Uwielbiam Atticusa. Jego poczucie humoru, niecodzienne podejście do najbardziej beznadziejnych sytuacji. I ta cała awersja do wiedźm. („Jak ja nie cierpię wiedźm!”). Oczywiście wydaje mi się, ze obraz jego postaci nie byłby by pełny bez boskiego Oberona. Ich dialogi są po prostu epickie i zapadną mi w pamięci na długi czas (ach te nieszczęsne francuskie pudlice).
Krótko mówiąc jestem zachwycona książką 'Na psa urok” i doczekać się wprost nie mogę kiedy będę miała czas na kolejne tomy. Autor odwalił kawał świetnej roboty tworząc te postaci i ich przygody.
Pochwały nalezą się też wydawnictwu. Oprawa graficzna jest świetna. Dzięki wielkie za pozostawienie oryginalnego projektu. Pan na okładce, adekwatny do bohatera (nawet tatuaże są). Bardzo podoba mi się pasek w kształcie naszyjnika na którym umieszczona jest nazwa serii. Małym minusikiem jest użycie srebrnej farby na tytuł. Jak zawsze starła się już po pierwszym czytaniu.
Tak więc polecam tą książkę naprawdę wszystkim (chyba że ktoś szczególnie nie lubi fantastyki). Romantyczki niestety mają pecha bo nie ma tu wielkiej i pasjonującej miłości (ach, sama też się lekko tym zawiodłam, ale jest naprawdę dobrze).
cytaty z książki „Na pasa urok”
z:
http://magiastron.blogspot.com