Recenzja pochodzi z bloga z recenzjami książek MyBooks - Nasze recenzje
Każdy z nas chciałby moc się przenieść w czasie. Cofnąć źle podjęte decyzje, czy uratować komuś życie. Jednak Anna i Sebastian są podróżnikami w czasie, jednak nie wygląda to tak różowo jak myślimy. Czyha na nich wiele zagrożeń, a oni sami nie mogą robić tego co chcą, lecz muszą się podporządkować. Muszą podołać zagrożeniom, a z pewnością uczucie jakie łączy tych dwóch bohaterów im w tym pomoże, choć może mieć katastrofalne skutki. Często kobiety są rozkochiwane, bo dla ukochanego mogą poświęcić własne życie i z pewnością robić to, czego normalnie by nie zrobiły. Przyznałabym panom w tej kwestii punkt, bo jest to z pewnością przydatne spostrzeżenie. Jednak często wymyka się wam to spod kontroli i nie wychodzi tak, jak sobie zaplanowaliście i to wy za to płacicie, a nie omotane kobiety. Nie mówię, ze tak jest w tej pozycji - to bardziej takie moje osobiste spostrzeżenie ;)
No i znów przyczepie się do opisu.
Współczesna dziewczyna. Przystojny młodzieniec. Pełen przepychu Paryż. Intryga na szczytach władzy. Historia poza czasem. Odkąd Anna dołączyła do tajnego grona podróżników w czasie, przygoda goni przygodę. Jednak w samym środku egzaminów maturalnych do dziewczyny docierają straszne wieści – jej ukochany Sebastiano zaginął w Paryżu w czasach kardynała Richelieu. Czy uda się jej mu pomóc, nawet gdy pojawią się dodatkowe komplikacje?
Myślę ze taki opis byłby dużo lepszy i nie zdradzał aż tyle z treści. Naprawdę nie lubię, gdy w opisie jest "Beata wiodła szczęśliwe życie, gdy umarł jej ojciec i trafiła do domu dziecka" - naprawdę ciekawe, szkoda tylko ze jej tata umiera dopiero w połowie książki i już wiem wszystko to, co miało być niespodziewane.
Jak zwykle, tak jak w przypadku pierwszej części z serii "Poza Czasem" - "Magiczna Gondola" bohaterowie mnie urzekli, a także samo to, ze nie była to miłość od pierwszego wejrzenia i generalnie to od razu mogliby brać ślub. Tutaj to wszystko było bardzo realistyczne, także sami bohaterowie. Bardzo trudno było mi się oprzeć urokowi Sebastiana. W końcu taki przystojny, sprytny i inteligentny młodzieniec... Uch, czemu takich nie ma naprawdę? Sama Anna była bardzo ciekawą postacią i choć zabrzmi to jak z typowej oceny postaci, która pisało się na polskim - gdyby istniała naprawdę - myślę, ze moglibyśmy zostać przyjaciółkami i dobrze byśmy się dogadywały. Przyznać jednak, ze jej ufność mnie czasem denerwowała - jakby rodzice jej stereotypowo nigdy nie mówili, żeby nie rozmawiać z nieznajomymi i nie warto wierzyć we wszystko, co ktoś mówi. Mimo to, zdobyła ona moją sympatie i wspierałam ją mentalnie w misji, którą miała wykonać.
Wspomnę jeszcze o tym, co zachęciło mnie do przeczytania książki. Główną rzeczą była sam motyw podróżowania w czasie. Bardzo lubię książki, które mają taki element i z reguły przypadają mi do gustu. Po przeczytaniu całej trylogii czasu, na którą składają się pozycje "Czerwień rubinu", "błękit szafiru" oraz "zieleń szmaragdu" przyszedł czas na "Magiczną Gondole". Bardzo spodobał mi się styl pisania autorki, a także nuta tajemniczości, która pojawiał się w jej książce. Postanowiłam więc sięgnąć po drugą cześć z tej serii - "Złoty most", a nie mogą się powstrzymać kupiłam ją już dzień po premierze i dzisiaj mogę już przekazać swoją opinie po tym tytule.
Niestety muszę poruszyć temat okładki, która nie przypadła mi do gustu, choć według mnie jest dużo lepsza od tej z "magicznej Gondoli". Nie przypadła mi do gustu osoba, która jest twarzą tej okładki. Podoba mi się kolorystyka i wydanie obydwu książek jednak z całym szacunkiem - reklamująca te książkę twarz, mogłaby być inna. Bardziej dziewczęca, bądź chłopięca zależnie od założenia. Z pewnością zauważyliście, ze nie wspomniałam o płci tej osoby. Po prostu nie jestem pewna czy jest to chłopak, czy może dziewczyna i choć w "Złotym moście" bardziej wygląda na dziewczynę, tak w pierwszym tomie chłopaka. Dużo bardziej podobają mi się oryginalne okładki - uważam, że są po prostu cudne! *-*
Jak już wspomniałam, bardzo polubiłam styl pisania autorki i nie mam mu nic do zarzucenia. Nie zauważyłam także jakiś dużych literówek i książkę czytało mi się z przyjemnością, na co wskazuje czas, w jakim przeczytałam tę prawie czterystu pięćdziesięciu stronicową książkę. Nie jest on zapewne jakiś szybki, nie o to chodzi tez w czytaniu. Przeczytałam ja w prawie półtorej godziny i byłam z tego powodu naprawdę rozeźlona - tak krótko mogłam odczuwać przyjemność z czytania tej pozycji!
Z pewnością tak szybkie czytanie zawdzięczam także prostej, dużej i wyraźnej czcionce i bezowych kartkach. Jak zwykle Egmont wziął sobie do serca komfort czytania i zrobił wszystko tak jak należy.
Książkę polecam przede wszystkim tym, którzy lubią motyw podróży w czasie. Nie wiem także, czy aż tak bardzo trafiłaby do męskiej części czytelniczej, choć myślę ze nie ma przeciwwskazań Seria "Poza czasem" kształtuje się tak jak "Trylogia czasu" na wysokiej pozycji w mojej biblioteczce i mam nadzieje, ze nie będę musiała długo czekać na kolejna pozycje z tej serii, a gdy już nadejdzie data premiery to strzeżcie się księgarnie - QD nadchodzi! :D
Więcej na blogu:
http://my-books-1220.blogspot.com/