“Chodziła do kościoła i modliła się o śmierć. Ciągle była zmęczona, ale potrafiła poruszać się niczym kotka, jakby nie miała kości. Na co dzień nieco powolna i zgarbiona, zmieniała się w Kobietę-Węża za każdym razem, kiedy przekraczała próg shopu. Uważała, że to nie ona - absolutnie nie ona - tańczy przed obcymi mężczyznami i wcale nie ona patrzy im w oczy, kiedy dochodzą.”
Czasami największą zemstą jest po prostu przeżyć. Na własnych zasadach, wbrew trudnościom, nie pytając o zgodę. Czasem, jak w przypadku Dzidki, nadejście vendetty poprzedza desperacki krzyk: Ludzieee...