Avatar @edytre

@edytre

6 obserwujących. 8 obserwowanych.
Kanapowicz od 4 lat.
Napisz wiadomość
Obserwuj
6 obserwujących.
8 obserwowanych.
Kanapowicz od 4 lat.
poniedziałek, 18 stycznia 2021

"Epidemiozaraza". co-vida mia a problem zapewnienia możliwości wyboru i coraz szybciej starzejącego się społeczeństwa

Ciągle jeszcze żyjemy niepewni jutra w stanie wyjątkowo-covidowym i walczymy z naszym mikroskopijnym wrogiem. I co z tego wynika? Dlaczego pozwalamy na zamykanie szkół, instytucji, zakładów pracy, a nawet dajemy sobie wmówić, że tzw. kwarantanna domowa ma sens, gdyż w ten sposób ratujemy życie i zdrowie innych. I owszem, ale trochę zaufania do obywateli zamiast bzdurnych aplikacji kontrolujących ubezwłasnowolnionych na pewno by się przydało - samopoczucie też wpływa na odporność. Nie uważam, żeby to wszystko dalej, przynajmniej w takiej nieuporządkowanej formie jak obecnie, miało sens. Po co została ogłoszona tzw. kwarantanna narodowa, jak i tak część sklepów była otwarta, część nie, nigdzie konsekwencji - takie półśrodki to ciągła zabawa w kotka i myszkę, więc po co się nawzajem oszukiwać. Tramwaj pełen ludzi, jeden obok drugiego, nikomu to nie przeszkadza, choć zero izolacji. Natomiast jak chciałam z koleżanką wypić kawę w Starbucksie, to wszystko zaklejone taśmami - kawa tylko na wynos, co to za bzdura? Moja mama, starsza osoba, złamała rękę, nie było komu zbadać i zrobić prześwietlenia - obostrzenia covidowe, no tak, w końcu musiała z powodu co-vida zapłacić za prywatne badania, solidnie opłacony lekarz już nie czuł się zagrożony. Mój tata po raku nie ma możliwości wykonania badań kontrolnych, bo brak terminów. Dlaczego? Jakie będą tego konsekwencje? I tu zgadzam się z opinią jednego z przeciwnych jednostronnym działaniom władz profesorów. Ilość ludzi, którzy z powodu zaniedbań opieki zdrowotnej koncentrującej się obecnie jedynie na covidzie, przypłaci te zaniedbania znacznym pogorszeniem swojego stanu lub nawet życiem, może znacznie przekroczyć ilość ofiar epidemii.
I to tyle moich własnych refleksji po lekturze króciutkiego tekstu Mrożka oraz wysłuchaniu wywiadu z niemieckim autorem i teologiem Eugene'a Drewerman. A teraz oddam głos obu panom, którzy mając za sobą trudne doświadczenia wojenne i powojenne zainspirowali mnie swoimi tekstami do napisania o naszej covidowej sytuacji zatażając mnie odwagą do podzielenia się własnymi przemyśleniami. Publicystyczny tekst Mrożka pochodzi wprawdzie z r. 1983, lecz nosi nader aktualny tytuł "Epidemia" (por. "Małe prozy"), tak jakby nieżyjący już autor przewidział, w jakim kierunku będzie zmierzał świat. Na początku pisarz rozważa nawiedzające świat kolejno epidemie, którym medycyna nadała nazwy wyodrębniając ich symptomy, jak np. cholera czy tyfus i upowszechniając wiedzę na ten temat. Następnie Mrożek stwierdza, iż "kiedy zdarzają się (te) epidemie wszyscy o nich wiedzą i jest wielka sprawa. Ale (...) chorzy na te choroby zdrowieją, niewielu, a jednak niektórzy - to znaczy, że te choroby nie są śmiertelne w każdym wypadku. Natomiast ta, którą ja odkryłem - zabija na pewno. Od niepamiętnych czasów nikt, ale to nikt jej nie przeżył." Nie jest to więc błaha sprawa i stąd wniosek pisarza: "Społeczeństwo powinno się zjednoczyć i wspólnie wystąpić przeciw zagrożeniu. Czy ja wiem jak..." I tu Mrożek ironizując podaje przykład swojego dziadka, "kiedy był młody - żył. Tak samo w średnim wieku. Ale minęło jeszcze trochę lat - i (...) już go nie ma. Po prostu już nie żyje. Dlaczego żył, kiedy był młody a później już nie? Dlaczego nie odwrotnie? Musi być w tym jakąś głębsza przyczyna." To jakaś bardzo dziwna zaraza, której ludzie nie chcą nazywać wprost po imieniu. Czy odważymy się to zrobić? Nazwać wprost szerzącą się, szczególnie w małodzietnych zachodnich społeczeństwach epidemię starości, i w końcu dostrzec fakt, że nasze społeczeństwo się starzeje i zająć się problemem, może na przykład pozwolić ludziom, pracującym członkom rodziny ciężko chorych, wymagających opieki starszych ludzi na roczny urlop opiekuńczy, czy też stworzyć im możliwość okresowej pracy na pół etatu. Od dawna odwiedzając polskie szpitale dostrzegłam tendencję traktowania ich jako przechowalni dla ciężko chorych, starszych rodziców. Czy na problemy starzejącego się organizmu naukowcy także mają wymyślić jakąś szczepionkę? Czy to jest ich problem, czy problem rodzin i wprowadzenia odpowiednich udogodnień dla osób deklarujących chęć opieki, które jednak nie chcą lub nie mogą całkiem zrezygnować z pracy. Ale wróćmy do szczepionki przeciwcovidowej. Czy starczy jej dla wszystkich? To jest największy problem. Tymczasem ja wolałabym na razie zająć się innym problemem. Interesują mnie bowiem rzetelne informacje na temat tej szczepionki tj. jaką jest procentowo wyrażona jej skuteczność? Na jaką skalę prowadzone były wstępne badania nad tą szczepionką, tj. ilu ludzi brało w nich udział? Jakie były skutki uboczne i czy ktoś bada, po jakim czasie mogą one wystąpić? Najpierw chcę wiedzieć, czy jest o co "walczyć" i wtedy podejmę decyzję, czy ta opcja dla mnie jest do zaakceptowania. I nie chciałabym znaleźć się w sytuacji, gdy wiedząc o słabej jakości szczepionki, zostaję przez pracodawcę zmuszona do jej zaakceptowania, gdyż np. przepisy tego wymagają. A teraz chciałabym od wywodów Mrożka przejść do odważnych wypowiedzi dra Eugene'a Brewermanna, sformułowanych przez niego w majestacie przeżytych przez niego godnie (choć może nie zawsze wygodnie) w duszpasterskiej służbie ludziom 80 lat życia. Otóż kluczowym wydarzeniem w życiu Brewermanna, który w czasie drugiej wojny światowej był dzieckiem, stały się alianckie bombardowania. Podczas jednego z nich siedział w bunkrze i był świadkiem przerażającej paniki, która wybuchła wśród dorosłych i udzieliła się dziecku. Do tej pory nie może zapomnieć tych chwil. Mogły to być ostatnie chwile jego życia, gdyż w pobliżu bomby zdruzgotały doszczętnie cztery kamienice i bunkier cudem został ocalony. Z tej perspektywy darowanego życia Brewermanna będzie odtąd spoglądał na świat. Czy piloci bombowców mogą być uważani za morderców? Czy oni chcieli zabijać? Nie, powiedzą niektórzy, przecież oni tylko wykonywali rozkazy. Brewermann widzi to inaczej "Ludzie muszą się zmienić, nie wolno im mówić 'rozkaz to rozkaz'. Muszą się sprzeciwić, bardziej wierzyć w to, co Bóg zapisał w ich sercach, niż w nakazy innych ludzi" A teraz powróćmy do Co-vida 19, naszego obecnego wroga. Co ujawnił ten wirus? Otóż ujawnił on, iż ludzie w świecie kapitału i korporacji przestali traktować się jak bracia. Nie podają już sobie ręki, tylko rozpychają się łokciami. Liczą się tylko wtedy, gdy mają osiągnięcia, gdy pokonają konkurencję, dojadą do mety jako pierwsi. Lękają się, że nie dadzą rady, gdyż są lepsi od nich, nieustannie porównują się z innymi i są porównywani. Rodzi się w nich niepewność swojej wartości i niepewność jutra. A właśnie taka niepewność jest doskonała pożywką dla agresji czy nawet nienawiści. A przecież to nie tylko Nowy Testament ale także nowoczesna psychologia uczą nas, żeby się nie porównywać z innymi, gdyż każdy z nas jest dobry taki, jaki jest. Jak obecnie objawia się ta skrywana nienawiść? Otóż najdobitniej widać ją w reakcjach społeczeństwa na zachowania czy wypowiedzi prominentów. Podam tu na przykład reakcje dziennikarzy czy internautów na wypowiedź Edyty Górniak na temat koronawirusa. Spotkała się ona ze zdecydowanym ostracyzmem społecznym, piosenkarkę zaczęto w niewybredny, choć powinnam właściwie użyć
dosadnego określenia chamski, sposób dyskredytować, nagle przypominając sobie o jej lukach w wykształceniu, które jakoś nikomu nie przeszkadzały, gdy wysyłano ją jako reprezentantkę kraju na Eurowizję. Ja jednak nie zamierzam oceniać czy Edyta Górniak miała rację czy też nie w swojej wypowiedzi, mogę natomiast stwierdzić, że miała prawo do własnej opinii i takie prawo ma każdy obywatel naszego kraju i nikt nikogo nie zmusza do słuchania tego, czego nie chce, a jeżeli już wysłuchał i ma inne zdanie, to niech po prostu powie: "Szanuję Twoje zdanie, ale ja mam inne poglądy na ten temat". I na tym polega dyskusja i wymiana opinii. A nie na zjechaniu kogoś, kto myśli inaczej niż my tylkoopo to, by poprawić sobie samopoczucie. Ja chętnie wysłuchałam Edyty, po prostu z czystej ciekawości, ponieważ, aby wyrobić sobie własne zdanie w tej sprawie, wolę słuchać różnych wypowiedzi różnych ludzi i dążyć do wyciągnięcia własnych wniosków niż poprzestać li tylko odtwarzaniu monotematycznych wiadomości (ekspertów) TVP. I na koniec przytoczę jeszcze jeden cytat z wywiadu z Brewermannem: "Nienawiść wobec myślących inaczej w odniesieniu do pandemii coronawirusa coraz bardziej kiełkuje w naszym społeczeństwie i grozi jego rozłamem". O tym, że ludzie nie mają prawa osądzać innych Brewermann pisze w swojej znanej w Niemczech książce "Nie osądzaj" (abyś nie był osądzany). Niemiecki humanista rozumuje przy tym następująco, jeśli chodzi o zagrożenie stwarzane przez wirus: 1. większość ludzi zainfekowanych wirusem pozostaje zdrowymi; 2. wskaźnik śmiertelności nie wzrósł znacząco w porównaniu do lat wcześniejszych (a jeżeli już tak, to dlaczego o pandemii mówi się wskazując jedynie na ilość pozytywnych testów na coronawirusa, które nie są jednoznaczne z wystąpieniem choroby). W związku ze swoimi wątpliwościami Brewermann formułuje pytanie: Czy lockdown w takiej sytuacji decyzją, którą można bez zastrzeżeń zaakceptować? Wprowadzając lockdown oparto się jedynie na zaleceniach wirusologii nie biorąc zupełnie pod uwagę innych czynników. Choćby tego, że także starszy człowiek jest istotą społeczną. I lęk w połączeniu z izolacją nie są dobrymi środkami na wzmocnienie odporności organizmu. Czy opłaca się utracić wszelką wolność, po to by egzystować? Wszystkie ssaki zazwyczaj jednoczą się w obliczu niebezpieczeństwa, czy też w obliczu strachu. A tu okazuje się, że chorego nie tylko nie mamy prawa potrzymać za rękę, ale nawet nie wolno nam zobaczyć go przez szybkę. Medycyna zatraciła swój czysto ludzki wymiar stając się suchą nauką, która nie dostrzega w człowieku potrzeb wyższego rzędu, potrzeb duszy czy też serca, a nawet, jeśli uznaje istnienie schorzeń psychosomatycznych, to chyba tylko w teorii. I dlatego w ludziach coraz bardziej kumuluje się strach, który musi gdzieś znaleźć ujście. I znajduje w agresywnych atakach na tych, którzy jakoby zabierają nam nasze przywileje. Styl, w jakim opinia publiczna zaatakowała Krystynę Jandę, artystkę, której Polska mniej lub więcej zawdzięcza, choćby tylko byłaby to działalność jej teatru, świadczy o innej szerzącej się zarazie, zarazie nieżyczliwiści, zawiści, czy nawet czystej nienawiści do drugiego człowieka. W imię czego te wszystkie wyzwiska, bluzgi i pogróżki? W imię walki o niesprawdzone jeszcze dostatecznie szczepionki?AA może ta kobieta stała się królikiem doświadczalnym i nie ma już sprawy, bo podniesie konsekwencje? A jeżeli nawet nie, to być może trzeba by było rozpocząć także badania nad lekiem przeciwko ludzkiej zawiści czy też medykamentem na wzmocnienie ludzkiej solidarności w obliczu wspólnego zagrożenia, nie wspominając o zwykłej wdzięczności?
Komentarze
@Chassefierre
@Chassefierre · prawie 4 lata temu
No więc... zamykamy szkoły, bo - jak pokazał przykład Izraela - szybko stają się ogniskami koronawirusa. Oczywiście nasz rząd wiedział lepiej i otworzył szkoły po wakacjach, bo nasz koronawirus miał być mądry i miał nie prowadzić do wzrostu zachorowań, ale jak się okazało - prowadził. Dlatego szkoły zamknięto i zdecydowano się na nauczanie zdalne. A że eksperci przewidywali to wcześniej... Kto by tam słuchał jakichś ekspertów.

Zamykamy galerie, restauracje i inne miejsca, żeby ograniczyć mobilność ludzi, którzy mogą koronawirusa przechodzić skąpo- lub bezobjawowo. Zanim jednak rzucicie się na mnie z tekstem ,,co to za wirus, że jest bezobjawowy?!'' proponuję zapoznać się z historią Tyfusowej Mary.

I tak, do licha, wszystkie te działania mają sens i jak najbardziej ratują życie i zdrowie innych (nie wiem, mi się tam nie pali do powikłań neurologicznych po przejściu covida, ale może ja dziwna jestem). To, że ktoś uważa inaczej nie oznacza, że fakty nagle stają się inne. To jest sytuacja w której nasze przekonania ścierają się z powszechnie dostępną, naukową wiedzą.

To zaś, że są ludzie myślący podobnie (kwarantanna nic nie daje, po co nosić maseczki itd.) absolutnie nic nie znaczy. To czysta socjotechnika, jeden z jej elementów, prosta manipulacja - powoływanie się na to, że istnieją ,,inni'', którzy uważają ,,podobnie'' i jest ich ,,dużo''.

Mrożek zaś był satyrykiem. Poważnie wątpię w to, że jego tekst o tym, że odkrył epidemię starości (która na pewno zabija) należy brać na poważnie i podawać jako przykład.

Co zaś tyczy się Brewermanna - sama piszesz, że to pan autor i teolog. No i fajnie. Można mieć doktorat z teologii, ale to nie znaczy, że należy się wypowiadać jako autorytet w dziedzinie wirusologii. Doktorat doktoratowi nierówny.

Koronawirus nie ujawnił bynajmniej istnienia galopującego konsumpcjonizmu i bezlitosnego, rabunkowego kapitalizmu. Ludzie o tym mówią od dawna - o niszczeniu planety, o wyzysku pracowników niskiego i średniego szczebla, o rosnącej polaryzacji społeczeństwa...
Tym, co koronawirus pokazał, jest mianowicie to, że ludzie w Polsce są w zaskakującej większości egoistyczni (nikt nie będzie mówił mi, że mam nosić maseczkę; nie ma żadnej epidemii) i że to ściema, że nie da się ograniczyć emisji CO2, bo jak najbardziej można to zrobić.

Reakcje dotyczące wypowiedzi pani Górniak nie są przykładem nienawiści, ale zdroworozsądkowego podejścia do życia. Podobnie, jak krytyka pana Komarenko. Żadne z nich nie ma wykształcenia kierunkowego (wirusologia, medycyna), żeby wypowiadać się na temat szczepionek, ich przydatności, konieczności szczepień itd.
Nie można też jako argumentu podawać tego, że ,,luki w wykształceniu'' nikomu nie przeszkadzały, kiedy pani Górniak została wysłana na Eurowizję. Do śpiewania nie trzeba mieć doktoratu. Do wypowiadania się na tematy medyczne i naukowe - wypadałoby chociaż wiedzieć o czym się mówi. Pani Górniak nie wie i jej słowa są zwyczajnie szkodliwe. Dlatego naszym moralnym obowiązkiem jest krytyka takich osób.

Co zaś tyczy się tego fragmentu: ,,Niemiecki humanista rozumuje przy tym następująco, jeśli chodzi o zagrożenie stwarzane przez wirus: 1. większość ludzi zainfekowanych wirusem pozostaje zdrowymi; 2. wskaźnik śmiertelności nie wzrósł znacząco w porównaniu do lat wcześniejszych.'' to... cóż. No właśnie widać, że jest ,,humanistą'', który nie potrafi analizować danych.
Na chwilę obecną nie da się z pewnością powiedzieć, że jakaś ,,większość'' pozostaje zdrowa. Wiadomo na razie tyle, że powikłania po koronawirusie spotykają ponad 22% osób powyżej 70 roku życia. Wiadomo też, że w listopadzie 2020 mieliśmy najwyższy wskaźnik zgonów od czasów II WŚ - jak to się ma do tezy pana teologa?

Poza tym, rany, nie tracimy ,,wszelkiej wolności''. Dalej można iść do sklepu, zamówić książkę, którą mamy ochotę przeczytać albo odpalić film na Netflixie. A to, że chorego nie można ,,potrzymać za rękę'' nie wynika z tego, że medycyna jest teraz zimna i zła, ale z tego, że po tym ,,trzymaniu za rękę'' sami możemy wylądować na OIOMie z rurką od respiratora w gardle i wtedy ,,potrzeby wyższego rzędu'' nie będą już tak ważne jak proste przeżycie.

Kończąc pragnę zauważyć, że Polska nie zawdzięcza wolności Krystynie Jandzie tylko swoim obywatelom i temu, że potrafili się na jakiś czas zjednoczyć. Za ataki na celebrytów, którzy się zaszczepili, jest zaś w dużej mierze odpowiedzialna nasza propagandowa telewizja, więc to do nich należy kierować zażalenia.
× 3
@jatymyoni
@jatymyoni · prawie 4 lata temu
Ja staram się kierować zdaniem ludzi, którzy są specjalistami w danej dziedzinie, a więc zdanie pani Edyty Górniak i innych celebrytów, którzy pragną zaistnieć nie interesują mnie.
" Styl, w jakim opinia publiczna zaatakowała Krystynę Jandę, artystkę, której Polska zawdzięczała wolność" - nie rozśmieszaj mnie. Pełna górnolotnych frazesów, a ja co do czego dochodzi, to nie widzi nic poza końcem swojego nosa.
Niektórzy pragną aby nami kierował strach i nienawiść, ale pandemia wzbudziła też ludzką solidarność i pomoc, która może nie jest tak krzykliwa i rzadko pcha się na pierwsze stony mediów.
Przez ostatnie 3 tygodnie przebywałam w Tyrolu. W odróżnieniu od naszych gór, tam zarabiają prawie wyłącznie w zimie. Widziałam pozamykane pensjonaty. W lecie Tyrol jest pusty. Jednak wszystkie hotele i knajpy są zamknięte. Zamknięte są wszystkie sklepy (łącznie z marketami budowlanymi) oprócz spożywczych. Wprowadzona jest godzina policyjna od 22 do 6 rano. Stoki są otwarte, ale dla miejscowych i są puste. Przejechała przez Niemcy, gdzie przy autostradzie wszystkie knajpy zamknięte na głucho. Wjechałam do Polski i wszystkie knajpy były otwarte, serwując dania na wynos. Jakoś tam to rozumieją i nie traktują to jako atak na przywileje i wolność osobistą.
"Czy odważymy się to zrobić? Nazwać wprost szerzącą się, szczególnie w małodzietnych zachodnich społeczeństwach epidemię starości. " - Czy stary człowiek, to już nie człowiek? Na tą epidemię miał dobre rozwiązanie Hitler.
Ja się czuję człowiekiem wolnym, ale szanuję życie swoje i innych i słucham ludzi kompetentnych w danej dziedzinie.
× 3
@edytre
@edytre · prawie 4 lata temu
Nie o to mi chodziło. Nie jestem fanką Górniakowej ani badaczką biografii Jandy, podając te przykłady miałam na myśli co innego. Chodziło mi o agresję, z jaką zareagowali ludzie, że zaczyna się pod tym względem źle dziać. A jeśli chodzi o ludzi starszych, to bardzo ich cenię i rozumiem że trzeba ich chronić, gdyż są najbardziej podatni na zarażenie. Tylko opierałam się właśnie na publicznej wypowiedzi starszego 80-letniego mężczyzny, który z racji swego wieku nie chce być całkowicie odizolowany od otoczenia, gdyż to go dobija psychicznie. A w Niemczech tak właśnie zrobiono. Domy spokojnej starości zamieniono w więzienia, do których nikt nie ma prawa wstępu. Jak czują się ci ludzie, zupełnie już pozbawieni kontaktu z rodziną. Z kolei moi starsi rodzice są już tak wystraszeni przez media, że wręcz nie śpią po nocach. I jeszcze jedna uwaga. Ja też miałam okazję przebywać tam wiosną ubiegłego roku we Frankfurcie. I lokale gastronomiczne były pootwierane, nawet nie trzeba było nosić maseczek - tylko w środkach komunikacji i sklepach. Ale nie chodzi mi w ogóle o nawoływanie do zaprzestania środków ostrożności. Tylko o możliwość wyboru i poszanowanie dla czyjejś opinii. Szczepionka, owszem, niech każdy dla siebie rozważy za i przeciw. I podejmie swoją decyzję, nie że strachu przed opinią publiczną, sąsiadką czy siostrą. W jednomyślności siła? A czy to nie jednomyślność była podstawą działania Hitlera, a nawet i komuny, co pokazuje Szczypiorski choćbyww Mszy za miasto Arras rozpropagowanej ostatnio przez Gajosa. Każdy kij ma dwa końce, a ja nie życzę sobie tego, żeby państwo decydowało o preferowanych przeze mnie sposobach leczenia i decydowało o moim życiu, a może też śmierci. Dla mnie wolność to prawo wyboru, nie zawsze tego, czego chce większość. Większość już chciała Hitlera i słuchała Stalina. I dobrze, że jeszcze są mniejszości i że jest nawet taka Edyta Górniak, która nie dała się zwariować i mówi to, co myśli, ucząc innych odwagi głoszenia własnego zdania. I nigdy nie poprę wulgarnych ataków na Jandę, bo można też w inny sposób zwrócić komuś uwagę. I jak nie życzymy sobie chamstwa, to po prostu sami nie bądźmy chamscy.
@jatymyoni
@jatymyoni · prawie 4 lata temu
Akcja rodzi reakcję. Gdyby Pani Janda nie miała tylu agresywnych wypowiedzi nie byłoby takiej reakcji. Nie popieram żadnych wulgarnych ataków, ale ze wszystkich stron. Każdy ma prawo mówić to co chce, ale ja mam prawo ocenić, czy mówi mądrze czy głupio. Nie słucham osób, których wiedza na dany temat jest zerowa.
@edytre
@edytre · prawie 4 lata temu
Poczytam o tym, nigdy nie podejrzewałabym Jandy o tego typu zachowanie, ale może świat się zmienia. Może dyrektorski stołek też zrobił swoje
× 1
@Airain
@Airain · prawie 4 lata temu
Górniak ma prawo do własnej opinii - tak, i skorzystała z niego. A ludzie, którzy jej opinii wysłuchali, skorzystali z prawa do posiadania własnej opinii na temat jej wypowiedzi - czyli że opowiada kocopoły. Nie widzę tu żadnej nienawiści, wolność słowa w stanie czystym.
× 2