Uratowała nas ruda, która uśmiechnęła się uwodzicielsko w stronę łypiącego na nas ponuro skrzata i zamruczała:
- Może on nie jest najładniejszy, ale wiecie, co mówią o skrzatach. Im mniejszy skrzat, tym większe ma... hmmm... powodzenie.
Mrugnęła do stojącego wciąż wśród marchwi kurdupla, a on zachichotał cienko. Nabrałem powietrza, powściągając wodze wyobraźni, bo pewnych rzeczy, jak już je sobie wyobrazisz, to sobie odwyobrazić nie można, i zagaiłem:
- Pustelnik mówił, że możemy u ciebie poprosić o nocleg.
- Sam nie mógł was ugościć? - niechętne burknął skrzat.
- W pustelni? - włączył się nagle wiedźmin - Nie mógł. Pustelnia, jak sama nazwa wskazuje, to miejsce, gdzie jest pusto. Nie do przyjmowania gości.
- A karczma, jak nazwa wskazuje? - zaciekawił się skrzat. Wiedźmin stropił się nieco.
- Nie wiem, ale z mojego doświadczenia, to miejsce karczemnych awantur.
Westchnąłem ciężko. Po takiej gadce, to już nas na pewno ten konus ugości. Ale w sumie miał nam tylko wskazać drogę do zamku, więc...