Czy w czasach wojny można mówić o miłości?
Czy w obozach śmierci istniała miłość ... czy można było kochać?
Gdy o tym myślę, zawsze mam takie samo zdanie: nawet w okropnych chwilach i okolicznościach ludzie potrafią znaleźć w sobie siłę, która utrzyma ich przy życiu. Często taką siłą okazuje się miłość. Świadomość, że mamy dla kogo żyć, że ktoś na nas czeka, że ktoś za nami tęskni towarzyszyła tysiącom ludzi uwięzionych w obozach koncentracyjnych.
Najnowsza książka Sylwii Winnik podejmuje ten temat. Autorka pisze o "czułych wyznaniach w listach, grypsach i wspomnieniach z Majdanka", a tytuł "Bezmiłość" paradoksalnie, odnosi się nie do braku miłość a właśnie do samej miłości i różnych jej rodzajów.
"Pisała listy do domu, na tyle, na ile pozwalała obozowa rzeczywistość. Były pełnymi tęsknoty, przesiąkniętymi dziecięcą miłością, wyznaniami. Na pewno czuła się samotna, bo w towarzystwie tysięcy pasiaków człowiek jest samotny."
Autorka przyznała, że wielokrotnie płakała przy pisaniu tej książki. Ja powiem Wam, że też wielokrotnie wzruszyłam się czytając jej reportaż. Jest to przykład naprawdę ważnej literatury faktu, która swoją treścią uderza prosto w serce. Ale nie może być inaczej gdy czytamy o udręce kobiet i mężczyzn w obozach, których człowieczeństwo i godność były brutalnie odbierane przez nazistów. Każda historia w tej książce, każdej wspomnienie sprawia, że w jakimś stopniu odczuwamy bolesną świadomość horroru, jakiego doświadczyły te osoby. Ale mimo wszystko opowiadają oni o miłości. O uczuciach do ukochanej osoby, do rodziców, do rodzeństwa. Jest to piękny ale zarazem bardzo dramatyczny i poruszający pokaz miłości.
W książce znajdziemy archiwalne zdjęcia oraz oryginalne fragmenty listów i grypsów, co sprawia, że reportaż jest - jeśli mogę tak to określić - jeszcze bardziej prawdziwy. "Bezmiłość" Sylwii Winnik nie jest łatwą lekturą bowiem ciężki temat wymaga też innej uwagi i wrażliwości czytelnika. Ale warto i trzeba czytać takie książki, aby pielęgnować pamięć o naszej polskiej, trudnej przeszłości.