Koleżanka zachęcała... że tez mnie podkusiło. Dopiero po skończeniu lektury przyszło mi do głowy, że chyba miałam tu do czynienia z tzw. realizmem magicznym. Realizmu tu tyle co kot napłakał, a magii jakoś nie było mi dane dostąpić. Oczywiście pisze to teraz jako sfrustrowana czytelnicza, gdyż omijam ten nurt literacki najdalej jak można, znając dobrze swoje czytelnicze gusta.
Tematycznie dotyka sfery związków rodzinnych. Dość skomplikowanych, biorąc pod uwagę poczynania mężczyzny, który tak kochał kobiety, że nie potrafił być przy jednej tylko wyrywał te kwiatki na swej drodze. Siostry z jednego ojca, ale każda innej matki spotykają sie znów po długiej przerwie by pożegnać człowieka w ostatniej jego drodze. Następuje ponowny proces poznawania się i oddawania wspomnieniom.
Taka treść byłaby dla mnie przyswajalna, gdyby nie fakt, iż w tego typu literaturze pojawiają się, a to jakieś przeczucia, proroctwa, a to szeroko rozbudowana duchowość, cudowne moce itp. Az się pogubić można. Być może jestem zbyt przyziemna, mocno zakotwiczona w realistycznym tu i teraz, żeby popłynąć swobodnie z tym nurtem. Do tego drażnił mnie sposób wyrażania się bohaterek, momentami czułam bijącą z treści infantylność, znużenie magią, a wręcz niedorzecznością sytuacji.
Wyruszając tą drogą, czytelnik będzie zmuszony poruszać się na pograniczu jawy i snu, a sny będą obfitować w znaki. Będzie również odpływał we wspomnienia razem z siostrami, więc jeśli ktoś lubi tego typu klimaty to...