Prawda i zmyślenie mające pozory prawdy.
Ciekawy pomysł autorki na przybliżenie czytelnikowi dziejów białokarpackich bogiń za pomocą wyciągów z najczęściej fikcyjnych dokumentów, pism, broszur, artykułów i książek. To opowieść o kobietach, które przez całe wieki, za pomocą ziół, zaklinań, wiary i wiedzy przekazywanej z pokolenia na pokolenie, przynosiły ludziom ulgę na ciele i duszy. To również opowieść o tych, którym moc tych kobiet bardzo doskwierała, którzy w zniszczeniu tych niepiśmiennych uzdrawiaczek odnaleźli swoje posłannictwo. To również opowieść o korzeniach, tradycji i zerwaniu z dziedzictwem. I o inności.
Niewątpliwe plusy tej książki to lekki styl, wciągająca historia, barwne odmalowanie sylwetek bogiń, niecodzienna sceneria. Na uwagę zasługuje przedstawienie przenikania się pogańskich rytuałów i obrządku chrześcijańskiego oraz historia Czechosłowacji w tle opowieści. Widać ogromną dbałość autorki o przybliżenie czytelnikowi tematu, stworzenie dokumentów bezpieki z dbałością o język, przekonania i ducha epoki. I przyznałabym „Boginiom” dużo więcej gwiazdek, gdybym na tym zakończyła. Ale były też minusy. Treściowe (np. wątek z zabiciem białego wężyka mocno naciągany, zupełnie, moim zdaniem zbędny wątek rodziny patologicznej na Słowacji, niepociągnięty wątek z zaklinaniem burzy przez główną bohaterkę), psychologiczne (przez dużą część książki miałam wrażenie, że Dora jest dzieckiem opóźnionym intelektualnie i emocjonalnie), językowe (formułowanie myśli przez kobiety niepiśmienne i ich wypowiedzi na poziomie logiczno-językowym godnym pozazdroszczenia)itd.
Ostatecznie odkładam tę książkę na półkę „dobre czytadła” i jako takie polecam tę pozycję osobom lubiącym powieści lekkie w stylu lecz niebanalne w treści.