Działo się to dawno, dawno temu, w odległym i targanym sporami Królestwie.
Bezimienne królestwo, bezimienny gród gdzieś na końcu świata...ale nazwy i topografia rzek i jezior jasno uzmysławiają, gdzie jesteśmy: Bachotek, Strażym, Drwęca. Toż to Kujawy, okolice Brodnicy. Czas? Gdzieś u początków chrześcijaństwa? Ponieważ inaczej konflikt między kapłanem i czarownikiem byłby dość bzdurny - jak gdyby świat słowiańskich bóstw był niekoherentny: Weles, Jarowit i innni bogowie staliby w opozycji do pozostałej fauny utopców, wąpierzy, nimf, stolemów i leszych. Tym bardziej, że zanosi się na wielką, idącą ze stolicy królestwa zmianę, mającą na celu przepędzenie wszystkich nieludzi - tak jak się to stało w innych sąsiednich krajach, czytaj: na Zachodzie. Czyli chrześcijaństwo u bram.
Gród zaludnia kilkanaście postaci, które w miarę czytania stają się niemal bliskie: Dobrowoja, wojownicza samotna matka Strzebora, niedoszłego Newtona - tak posłusznego i poczciwego, że niemal idioty oraz przybranego odmieńca Niemoja, Bolemira - flirtująca z diabelskimi siłami właścicielka gospody, Bofał - żerca (czyli kapłan) Jarowita, Lubgost - wołchw (czyli czarownik) i Zamir, były żołnierz, obecnie kat, oraz Mora czyli Marzanna (jednocześnie Śmiertka czy Śmiercicha).
Katarzyna Puzyńska w krótkim wstępie Od Autorki zdradza, że wychowywała się na fantastyce, i że w powieści poukrywała nawiązania do swych ulubionych autorów. Ja odkryłem może dwa, może trzy: na samym początku opis położenia grodu przypomina trochę Przygody Asterixa, walka z nieludźmi może się kojarzyć z sagą Sapkowskiego, a na końcu Weles zwierza się, że nad wieloma światami trzyma pieczę, ale omija ten płynący na żółwiu, czyli świat Dysku, stworzony przez Pratchetta. Przy czym cała powieść jest dla mnie dość wtórna wobec wydanej w 2013 Awantury na moście Marcina Hybela (za to odjąłem jedną gwiazdkę). Panuje tu ta sama żartobliwa atmosfera, ale Puzyńska nieco bardziej poważnie traktuje swoich bohaterów, mają jakąś szczątkową wolę, do czegoś dążą - u Hybela wszystko było dla jaj i na niby, choć czas był bardziej określony (koniec XII w.). Jednak Puzyńska przeniosła jego model stosunków społecznych do siebie, mimo że umieszcza akcję w przedchrześcijańskim świecie słowiańskim. Wydaje mi się, że przeciwstawienie żercy wołchwowi jest całkowicie bezzasadne.
Powieść jest rodzajem żartobliwej bajki dla dzieci i młodzieży, której podstawową zaletą jest wprowadzenie staropolskiego słownictwa związanego ze słowiańskimi wierzeniami.
Odsłuchałem audiobook w dobrym wykonaniu Leszka Lichoty. Przy prędkości x1,5 jego głos i artykulacja przypominają nieco Waldemara Malickiego, co policzyłem na plus.