''Dom nad rozlewiskiem'' sporo czasu 'odstał' na mojej półce , czekając karnie w kolejce do czytania . W tak zwanym międzyczasie poczytałam sobie różne opinie w różnych miejscach i różnych czytelników o tej opowieści . Przyznaję się , iż poczułam się z lekka zaintrygowana i zachodziłam w głowę , co też ta Kalicińska wypisuje , by zasłużyć sobie na tak wiele niepozytywnych opinii . Dziś jestem już po lekturze i już rozumiem , jakie grupy czytelników autorka mogła ' wkurzyć ' swoją książką . Na szczęście ja mimo że czytam z zainteresowaniem opinie innych , jednak nie kieruję się nimi . Parafrazując , mam swoje zdanie na temat tej powieści i nie zawaham się go użyć :). A powieść w moim odczuciu jest całkiem fajna i przyjemnie się ją oczyta . Oczywiście że nie jest to literatura najwyższych lotów , oczywiście że miejscami przekolorowana i landrynkowa , oczywiście że ma swoje braki , a czasem ' nadmiary ' , oczywiście że to nie Mrożek , czy nawet nie Allende . Ale czy powieść pretenduje do Nobla ? Nie sądzę i w moim odczuciu jest naprawdę niezła . Autorka ukazuje mnóstwo naszych polskich , czy nawet polacko - prostackich bolączek . Wypowiada ustami swoich bohaterów życiowe mądrości , co z tego że znane , stare i wyświechtane , skoro jakoś dziwnie zapomniane i nieużywane przez współczesnych . Ja na przykład chciałabym spotkać na swojej wsi taką Gochę , która zainteresuje się czy mam drzewo na zimę do palenia w piecu , która podzieli się jedzeniem na święta itd . A to że autorka pokazuje wieś właśnie taką , że piętnuje różne ciemne sprawki i interesy , jak i bezbrzeżnie idiotyczną biurokrację , oraz niezaprzeczalny kult młodości i ciała (bez doświadczenia , za to z długimi nogami i dekoltem po pępek ) to tylko chwała jej za to . Ja w każdym razie na pewno sięgnę po kolejne części tej rodzinnej historii . Chociażby po to by sobie wyobrazić chociaż , że człowiek jeszcze czasem naprawdę brzmi dumnie .