"Dwór na martwym polu" zaciekawił mnie opisem i tajemniczą okładką. Niemal bez zastanowienia zdecydowałam się sięgnąć po tę pozycję.
Choć nie znam autorki, a w notce o niej jest informacja, że wydała już sześć powieści, to niestety nie kojarzę żadnej z nich. Nie zniechęciło mnei to jednak do sięgnięcia po Dwór...
Irena żyje w ciężkich czasach. Jest rok 41, a więc czasy wojenne, które dla nikogo nie były łatwe. Gdyby tego było mało jej mąż został schwytany w ulicznej łapance i od tamtego czasu żyje w ogromnej niepewności. Pewnego dnia do Ireny dociera zaproszenie od dalekiej krewnej, która opiekuje się majątkiem w Uroczyskach. Początkowa niepewność i niechęć sprawiła, że bohaterka postanowiła przyjąć zaproszenie, odwiedzić krewną i zamieszkać w starym, niszczejącym dworze. Dwór ten ma jednak wiele tajemnic, które ciekawią Irenę. Ta postanawia podjąć śledztwo, które wymyka się spod kontroli..
Kurcze jaka to była dobra książka! Brakowało mi czegoś takiego.Odrobinę mrocznej historii, a ten dwór (który autorka niesamowicie opisała) sprawiał, że chwilami miałam gęsią skórkę i wierzcie mi, ale chciałabym się w nim pojawić aby móc odkrywać razem z bohaterką wszystkie tajemnice. Co do Ireny jest ona bardzo ciekawie przedstawioną postacią.Niemal od razu ją polubiłam i z ogromnym zaciekawieniem śledziłam jej dalsze losy. Podobało mi się również to, że akcja dzieje się w czasach wojny, a jako miłośnik literatury historycznej byłam wręcz zachwycona.
"Dwór na martwym polu" to pełna bólu, cierpienia, mroku i tajemnic historia, która z pewnością na długo pozostanie w mojej pamięci.
Z pewnością muszę przejrzeć pozostałe powieści autorki, a "Dwór na martwym polu" polecam i będę zachęcać każdego do sięgnięcia po nią!