Bardzo cenne opowieści o kobietach, które w różnym wieku trafiły do Auschwitz. Opowieści dla tych, którzy już nie mogą opowiedzieć swoich historii. Zacytuję jedną z kobiet: „To ważne, aby mówić o Auschwitz, ja to robię, bo zdaję sobie sprawę z tego, że po doświadczeniu tak strasznej historii świat nadal ma tendencję do niszczenia życia ludzkiego.”
Podczas czytania tych poruszających historii czułam pewien niedosyt, a to z powodu nie wiem, czy korekty, czy redakcji. Autorka pięknie podziękowała paniom redaktorkom, podkreślając, że jedną z najważniejszych czynności jest redakcja. Nie wiem kto odpowiadał za sprawdzenie podpisów pod zdjęciami, ale widocznie nikt. Mam na punkcie takich błędów fisia. Jak może czuć się osoba, która opowiadała swoją historię i udostępniła swoje rodzinne zdjęcia? Rodzina trzyletniej dziewczynki podczas Świąt Bożego Narodzenia podpisana jest nazwiskiem przyszłego męża tejże dziewczynki (str. 77). W innym miejscu tymczasowy dowód tożsamości (historycznie przewspaniały!), datowany na 5 września 1945 roku podpisany jest jako przedwojenny dowód osobisty (str. 150).
W takich momentach ręce mi opadają. Czuję się olana przez autora i całą resztę. Dlaczego? Czasu nie było? Przecież to już drugie wydanie. Echh. I dlatego nie dam więcej gwiazdek. Nie i koniec. Liczy się całokształt.
Ktoś powinien zrobić korektę, ale – podkreślam – ze zrozumieniem. Wtedy byłoby komu i za co dziękować. A poza tym czy...