Niezbyt obszerny kryminał milicyjny Larysy Mitzner - Zajączkowskiej, używającej pseudonimu Barbara Gordon. Małe, chociaż powiatowe miasteczko, Kramno. Miejsce, gdzie wszyscy się znają, a miejscowe szychy, takie jak sędzia, czy jedyna pani doktor, żyją sobie w chwale i poważaniu. Lata akcji, chyba jakieś pięćdziesiąte, może 60 - te ubiegłego wieku. Mamy tutaj dziwne zgony, a w tle II wojna światowa i jej okrucieństwa, które wciąż nie zostały ukarane, a winni osądzeni. Mimo że milicjanci tutaj to oczywiście ludzie dobrzy, mądrzy i umiejący się dogadać nawet z podwórkowymi małolatami, to czytało się bardzo fajnie. Taka nieciężka rozrywka na kilka godzin.
P.S Z przedmowy dowiedziałam się (czego wcześniej nie wiedziałam), że "Kryminał jako gatunek literacki był w pierwszej połowie lat pięćdziesiątych (ubiegłego wieku), zakazany jako wytwór kultury burżuazyjnej" 😁 A to ciekawe 😁