"Świat nie jest instytucją do spełniania życzeń".
Sięgając po tą opowieść spodziewałam się ckliwej historii jak to cierpienie uszlachetnia, życie jest do bani, a ze śmiercią jest nam do twarzy. Nie spodziewałam się pięknej, mimo wszystko bardzo pozytywnej historii, przy której więcej się śmiałam, niż płakałam. Oczywiście łzy wzruszenia były - wiadomo, ale mimo to Hazel i Gus pokazują, że w życiu trzeba się cieszyć każdą drobną chwilą.
Zakończenie - dość smutne, ale miało radosne momenty.
Ja osobiście polecam. Była to naprawdę piękna opowieść, czego się zupełnie nie spodziewałam, bo raczej nie gustuję w tego typu literaturze. Miłe zaskoczenie!