Temat sam w sobie, jest jak temat, kwestia gustu, ale to, co z nim autorka zrobiła, to jakiś strumień świadomości. Chodzi mi o to, że nie ma w tym myśli przewodniej. Po kolei jakieś myśli, ludzie, jakie leki bierze pani, jak kupowała książkę, co ją zdziwiło we Włoszech. Kompletny groch z kapustą.
Książka podzielona jest na 3 części: w części 'jedz' nie ma jedzenia - jakiś czosnek tylko zauważyłam, w części 'módl się' - joga, która chyba modlitwą nie jest, a jeśli jest, to do jakiego boga, bo pani chyba się wszystko rozmyło. W części 'kochaj' - przepraszam, ale nie nadążyłam za tokiem myśli narratorki, jest Richard z Teksasu, jedyna osoba w książce, która ma odwagę iść za swoimi pragnieniami.
Książka to pomyłka, zmarnowany pomysł.Taki Cohelo żeński.